> W moim wpisie chodziło mi o przyciągnięcie chętnych osób do studiowania w Wyższej Szkole Ekonomicznej w Bochni właśnie na kierunku anglistyka - bo chcę żeby ten kierunek został otworzony.
Ostrożnie z przyciąganiem.
To zrozumiałe, że tego właśnie chcesz, ale czy jeśli się okaże, że zachęceni Twoją propozycją młodzi ludzie idą na te studia i do nich nie pasują, to będziesz im pomagał znajdować lepsze?
Wybór studiów nie jest najważniejszą decyzją na świecie, ale jest na tyle ważną, że ja bym się bała robić "marketing" w takiej sprawie.
> Wiem że studia są wymagające
To nie chodzi o to, że są wymagające, to chodzi o to, żeby były wymagające w sposób właściwy dla tego, kto się na nie wybiera. Żeby, w miarę możliwości, nie wyobrażać sobie błędnie tego, czego tam właściwie uczą i po co.
> potwierdzenie wartości tego kierunku studiów, tak z własnego doświadczenia
Trudne pytanie.
Po pierwsze, najważniejsze jest to jak jesteś dobry w tym co robisz. Im jesteś lepszy, tym wyższe szanse, niezależnie od wybranego kierunku - to niby oczywiste, ale...
Po drugie, nie ma czegoś takiego jak jedna filologia angielska. Większość uczelni będzie miała swój sposób i profil kształcenia studentów, który wpływa na ich przydatność. Są ośrodki, które mają do anglistyki podejście bardziej "akademickie", są takie które koncentrują się na kształceniu "do nauczania", są ośrodki znane z bardzo dobrych programów nauczania tłumaczy. Może się okazać, że jeżeli np. ktoś jest pasjonatem tłumaczeń, a trafi na uczelnię na której jest głównie dydaktyka, będzie się czuł niewygodnie, bo będą go uczyli nie tego, co ma chęć robić. Studentom, szczególnie tym nieobeznanym w środowisku, trudno dobrze podejmować takie decyzje, bo nie zawsze mają w ogóle wybór uczelni, na którą mogą się dostać (nie chcą np. opuszczać rodzinnego miasta). To trochę kwestia szczęścia, ale zawsze można zaryzykować przeniesienie, jeśli okaże się, że uczelnia na której jesteś jest "skrzywiona" w niewłaściwą dla Ciebie stronę.
Po trzecie, nie wiem, co to jest dla ciebie "łatwo".
Opcje pracy po anglistyce podzieliłabym następująco:
- pozostanie na uczelni (dla wąskiej grupy pasjonatów, może być jednak szczególnie przyjazne, jeżeli okaże się, że ludziom dobrze się z tobą pracowało jako ze studentem)
- nauczanie
- tłumaczenia
- praca poza bezpośrednim zawodem, w kontakcie z językiem angielskim (asystent, sekretarz, pracownik PR itd.)
- praca całkowicie poza zawodem
Najbezpieczniejszą i najpowszechniejszą wśród absolwentów pracą w zawodzie jest nauczanie (w szkole państwowej/prywatnej/na lekcjach indywidualnych/szkoleniach). Wielką niewiadomą w przypadku osoby niepełnosprawnej jest to, czy pracodawca będzie chciał mieć niepełnosprawnego nauczyciela. Nie ma formalnych przeciwwskazań, ale różnie z tym bywa.
Bardziej "komfortową" pracą dla osoby niepełnosprawnej jest bycie tłumaczem, szczególnie pisemnym. Ta praca wymaga jednak sporej inicjatywy, ponieważ większość tłumaczy nie pracuje na etatach - wykonuje zlecenia na umowę o dzieło lub w ramach własnej działalności gospodarczej. Nieliczni pracują "in-house" czyli w siedzibie firmy. Zlecającego nie musi obchodzić Twój stan zdrowia, ale musisz być dobry, dokładny, terminowy i zdolny do podejmowana inicjatywy i własnych decyzji. Pierwsze odpłatne tłumaczenie wykonałam po pierwszym roku studiów (obecnie praktycznie nie wykonuję, mam za to studia doktoranckie do zrobienia). Nie bardzo sobie wyobrażam jak na innych studiach mogłabym tak szybko podjąć pracę w zawodzie pomimo niepełnosprawności, a tu się dało, bo zlecającemu może być zupełnie obojętnie jak pracujesz, o ile są dobre wyniki - może Cię w życiu nie widzieć i być z drugiego końca Polski. Inaczej nieco przedstawia się działanie tłumaczy ustnych (tu może wchodzić w grę "prezencja"). Co ważne, tłumacz powinien także rozwijać swoje zainteresowania poza językiem (sama anglistyka nigdy nie zagwarantuje, że rozumiesz przekaz - jeśli tłumaczysz podręcznik do informatyki, musisz też rozumieć, jak działa komputer).
Praca poza bezpośrednim zawodem nie różni się chyba specjalnie od tego, co Cię czeka po innych kierunkach - w przypadku osoby niepełnosprawnej, ważne okazuje się czy pracodawca zechce Cię pomimo Twojej niepełnosprawności, a tego nie gwarantują żadne studia.
Ogólnie anglistyka wydaje mi się dość przyjazna dla osób niepełnosprawnych (nie wymaga wielu zdolności, których może brakować osobie niepełnosprawnej). Do większych problemów mogą należeć:
- zdolność czytania i niepełnosprawności, które na nią wpływają (osobie niewidomej lub słabowidzącej może być ciężko uzyskać wszystkie materiały w takim stanie, żeby nauka nie sprawiała kłopotów)
- zdolność pisania (pisanie jest jednym ze sposobów przekazywania wiedzy i podstawowym narzędziem pracy tłumacza pisemnego - osoba o wyjątkowo słabej koordynacji rąk może mieć pewne problemy z wydajnością)
- jasność wymowy (w przypadku silnego porażenia aparatu mowy), zwłaszcza że płynne i eleganckie wysławianie się w języku obcym jest ważnym elementem wizerunkowym, nawet jeśli na co dzień nie używasz tej umiejętności: ludzie postronni prędzej ocenią Cię po dobrym akcencie niż po zdolności pisania eleganckich i spójnych raportów firmowych, na przykład.
Zasadniczym plusem kierunku jest to, że jeśli się przyłożysz, to z uczelni wyjdziesz z pewną podstawą praktyczną do nauczania i tłumaczenia, czyli wykonywania bardzo konkretnych czynności.
Zasadniczym minusem jest to jak popularna jest anglistyka, w porównaniu do innych filologii obcych. Jest duża konkurencja ze strony innych absolwentów (szczególnie odkąd tyle uczelni prywatnych pootwierało anglistyki). Jeśli chcesz się wybić, musisz być DOBRY w tym co robisz, ZWŁASZCZA jako osoba niepełnosprawna. I raczej nie liczyłabym na to, że licencjat wystarczy jako dowód dobrego wykształcenia w tym kierunku - prawdopodobnie, jeśli będziesz chciał pracować bezpośrednio w zawodzie (jako nauczyciel/szkoleniowiec/tłumacz), będziesz musiał iść dalej na magistra.
W przypadku tej uczelni o której piszesz, niepokoi mnie że jako atut podajesz brak egzaminu wstępnego...
PS. Mogę zupełnie nie mieć racji i gadać bzdury.