Ok. 6 lat wstecz miewałam bardzo ciężkie dni. Źle się czułam, ogromne zawroty, mroczki, mdłości, zataczałam się jak pijana.. Szpital, kons. neurologiczna, diagnoza: kons. psychiatryczna. Na własną rękę poszłam do ginekologa, okulisty, laryngologa. Wszyscy byli zgodni: zdrowa w 100% a psychiatra każdemu wmówi chorobę. Zapisał mi psychotropy (nie kupiłam, nie czułam takiej potrzeby). Męczyłam się dalej, najgorsze, że nikt mi nie wierzył.
02.01.2005r ja, mąż i syn jechaliśmy w gości. W zakręcie, na jezdni rozległa plama oleju, auto wpadło w poślizg, ja widząc co się dzieje, że ułamki sek. dzielą nas od zderzenia z nadjeżdżającym z przeciwka samochodem,
krzyknęłam i straciłam przytomność. Facet z drugiego auta zmarł po kilku godz., miałam skomplikowane złamanie prawego przedramienia.
Irytuje mnie gdy mówią, że sparaliżowana po wypadku, gówno ! pękł mi tętniak w głowie tuż przed, na skutek silnego stresu. Przecież żaden lekarz nie powie, że popełnili błąd nie robiąc wcześniej tomografii, taniej było stwierdzić zaburzenia psychiczne.