Autor moerbecke
Dodany 2010-11-14 04:00
Zmieniony 2010-11-14 04:03
Witam
Dalibyście sobie spokój z tym roztrząsaniem "kiedy to poznala męża". Jakby to było w tym wszystkim najważniejsze. Jest o tym bardziej żenujące, że bohaterka wątku rzetelnie sie z tego wytłumaczyła (nie miała takiego obowiązku)- jeśli to prawda z tym zmarłym dzieckiem to szczerze współczuję.
Natomiast jest zdecydowanie inną sprawa kwestia pryznawania renty na różnorakie zaburzenia natury psychiczne. O ile organa powiatowe/wojewódzkie przyznają dość często stopnie niepelnosprawnosci z kodem 02-P to juz w ZUSie o to zdecydowanie trudniej. Dlaczego? Jest kilka powodów. otóż we współczesnej medycynie "rządzi" paradygmat matematyczny czyli oględnie mowiac "wszystko się da wyrazić w języku ilościowym". Na jakiekolwiek badania sie idzie wiekszoć rzeczy jest opisanych liczbowo (szczególnie to widac w okulistyce- mam rentę socjalną na wzrok, moje dokumenty od prowadzącego mnie okulisty to- poza nazwą choroby- same cyferki) Zaburzenia psychiczne się takowemu opisowi wymykają przez co uważa sie, że są mniej obiektywne (wiadomo lekarz moze cos zachachmęcić- wydruk komputerowy nie kłamie). Na dobrą sprawę każdy może powiedzieć, że ma lęki, depresję bo "mamusia mnie nie kochała w dzieciństwie/młodości"- punkt wizenia wielu orzeczników. Po drugie: nie oszukujmy się takie zaburzenia łatwiej jest symulować, w pozostałych dziedzinach medycyny jest to znacznie utrudnione, można np. udawać, że nie widzi się na jedno oko, zezowac, udawać, że się nie widzi cyferek na tablicy, ale przychodzi kolej na badanie dna oka tudzież gałki ocznej i dobry okulista zorientuje się o co chodzi. Oczywiście nie sugeruję, że Ty lekliwa symulujesz- nie mam do tego żadnych podstaw, ale pole do naduzyc jest tu dośc poszerzone. Po trzecie: ZUS stoi na stanowisku, ze z tych chorób powinno się raczej leczyć niż wyciągać rękę po świadczenia pieniężne. Poniekąd się z tym zgadzam: uważam, że państwo powinno wspierać finansowo ludzi leczących się ale tylko i wyłącznie w postaci że tak powiem niegotówkowej np. refundować psychoterapię, leki, doradztwo zawodowe, psychologiczne, pomoc w wyborze studiów czy później pracy- tu jestem jak najbardziej za, ponieważ coraz więcej ludzi ma problemy o tym podlożu i trzeba coś z tym zrobić. Ale w żadnym wypadku nie powinna być to "kasa do ręki" Na ogół jest to demobilizujące- "po co mam coś robić- przecież mam rentę" Uwierzcie mi, ale calkiem sporo ludzi tak mysli. Mam znajomą- dożywotnia renta na depresje, jeszcze z czasów kiedy renty dawali na prawo i lewo, dziewczyna czuje się zwolniona z wszlakiego działania "bo przecież jest chora", utrzymuje ją pracujacy na czarno i bioracy zasilki z opieki społecznej partner. Fajnie nie?
Poza tym radze spojrzeć na cały problem z perspektywy globalnej. Według danych statystycznych około 10 procent populacji światowej cierpi na depresję. I co z tym fantem zrobic? Dac wszystkim renty? Budżety całej Unii by chyba poszły z torbami. Chodzi tu chyba raczej o to by obywatel pracował i generował zysk- sobie i panstwu, czyż nie? Chyba po to ZUS teraz tak promuje tzw. prewencję rentową, nieprawdaż? Takich inicjatyw jest wiele wiecej: dość tylko wspomnieć o "Konstelacji Lwa" czyli programie wsparcia studentów UJ z problemami psychicznymi www.konstelacjalwa.pl- długo by tu wymieniać inne programy pomocowe. Czyli co: leczymy się rozwijamy czy żyjemy, albo raczej wegetujemy za marne 500-700 zlotych siłą rzeczy będąc na utrzymaniu rodziny/partnera?
Juz widzę te odpowiedzi na mojego posta w tonie "tak piszesz bo nie wiesz jak to jest..." No i zonk- owszem wiem, cierpię na fobię społeczną, kończę studia chociaż dobijam trzydziestki z lekami jestem prawie za pan brat- czasami wyobrażam sobie ludzi jako jakichś wstrętnych potworów, którzy istnieja po to i tylko po to aby mi uprzykrzyć życie. Mysli samobójcze? Pewnie, że miałem Kiedy staralem sie o rentę napomknąłem również i o tym. Kiedy orzecznik sie o to zapytal powiedziałem że się leczę i że w zadnym wypadku nie staram się o rentę na "psychikę". "Dobre podejscie"- oto jego odpowiedź.
Lekliwa, życze Ci udanego leczenia (zapewne powiesz: "leczenie lęków jest ciężkie- kazde leczenie z samej natury jest ciężkie), trafienia na dobrego pychoterapeutę (polecam tak zwaną terapię behawioralno- poznawczą, jak znalazł na leki) i jeszcze dwóch rzeczy pasji robienia czegoś, zajecia się czyms na przykład hodowlą patyczaków, zachowaniami homoseksualnymi u gąsiorów, "Dialogami"- Platona, filmami Kieslowskiego, czymkolwiek byleby tylko nie mysleć o lękach i dobrych przyjaciół- ludzi, którzy wesprą, pomoga wysluchają a czasem i kopną w d**ę na zachętę. Ale wybacz nie życze Ci powodzenia w walce o rentę z powodow, ktore wyłuszczyłem.
Pozdrawiam wszystkich
moerbecke