Problem polega na tym, że wszystko odbywa się pod szumnym hasłem "aktywizacja niepełnosprawnych". Kiedy przychodzi co do czego to kasę zbijają wszyscy dookoła na niepełnosprawnych, a później taki niepełnosprawny zostaje ze szkoleniami, dyplomami tylko nie z pracą.
Bo jak szkończysz kurs prawa jazdy to od razu firmy rzucą się na takiego niepełnosprawnego, aby go zatrudnić?
Ile jest takich przypadków 1 na 1000?
Ja bym się raczej zastanowił co to za niepełnosprawny, który ma samochód? Ja chodzę, choć mam z tym problem, zarabiam raz więcej raz mniej, ale nie narzekam. Tylko w życiu nie byłoby mnie stać na utrzymanie auta - zakup starego to nie problem, ale eksploatacja już tak.
Dokładnie to samo jest z programami aktywizacji bezrobotnych. Jedna wielki fałsz, bo to aby dostać dotację na nic nie warte szkolenia.
Firma zarobi, a bezrobotny jak nie miał pracy tak nie ma, choć poszła na to masa pieniędzy.
Uczciwiej byłoby po prostu te pieniądze rozdać.