>Premier Portugalii Pedro Coelho musi wytłumaczyć się przed fiskusem. Od stycznia do izby skarbowej w Lizbonie wpłynęło już tysiące dokumentów zawierających nazwisko i NIP portugalskiego premiera - donosi wyborcza.biz za portugalskimi mediami.
>Zdaniem władz izby skarbowej można domniemywać, że ktoś chce skompromitować szefa rządu, gdyż od nowego roku podatnicy mogą liczyć na zwrot 5 proc. podatku VAT na podstawie wystawionych faktur.
>Tak czy owak, to Pedro Coelho będzie musiał wyjaśnić teraz skarbówce, które faktury są faktycznie jego. Ich suma przekroczyła już bowiem dawno wysokość jego zarobków.
>Ksiądz-profesor, jak pisze Tym, przekonywał, że celem jego wypowiedzi była jedynie dyskusja o zagrożeniach związanych z in vitro. - Krótko mówiąc, jak się okazało, nie zrozumieliśmy troski księdza profesora, bo chodziło mu wyłącznie o szczęście dzieci i ich rodziców - pisze w Polityce satyryk. - W jego przekonaniu wśród dzieci z in vitro ryzyko wystąpienia wad genetycznych jest o 30 proc. większe niż w przypadku poczętych naturalnie. Byłoby dobrze wiedzieć, skąd wziął te dane i w którym kościele ten sufit - kończy Tym.
>Był czwartkowy wieczór 28 maja 1987 roku, kiedy zdziwieni mieszkańcy Moskwy i zagraniczni turyści zwiedzający Plac Czerwony ze zdumieniem zauważyli niewielki samolot, który po chwili znalazł się tuż nad ich głowami. Biało-czarna Cessna z dobrze widoczną niemiecką flagą na ogonie niepewnie przeleciała zaledwie kilka metrów nad ziemią między Głównym Domem Towarowym a mauzoleum Lenina i murem Kremla. Po zrobieniu pętli pilot wylądował na moście nieopodal i dokołował na plac, gdzie wyłączył silnik. Wtedy nikt jeszcze nie wiedział, że to wydarzenie ośmieszy Związek Radziecki i stanie się jednym z gwoździ do jego trumny.
>~Świadek epoki - Dzisiaj (10:08)
>Dorastałem w latach siedemdziesiątych i tak dzisiaj zastanawiam się jak udało mi się wtedy przeżyć, w tych rzekomo okropnych czasach ? Samochody nie miały pasów bezpieczeństwa, ani zagłówków, no i żadnych airbagów. Na tylnym siedzeniu było wesoło, a nie niebezpiecznie. Łóżeczka i zabawki były kolorowe i z pewnością polakierowane lakierami ołowiowymi, lub inną śmiertelnie groźną farbą. Niebezpieczne były puszki, drzwi samochodów a butelki od lekarstw i środków czyszczących nie były zabezpieczone. Można było jeździć na motorowerze bez kasku, a ci, którzy mieszkali w pobliżu szosy, na wzgórzu ustanawiali na rowerach rekordy prędkości, stwierdzając w połowie drogi, że rower z hamulcem był dla starych chyba za drogi, ale po nabraniu pewnej wprawy i kilku wypadkach panowaliśmy i nad tym. Szkoła trwała do południa, a obiad jadło się w domu. Niektórzy nie byli dobrzy w budzie i czasami musieli powtarzać rok. Nikogo nie wysyłano do psychologa. Nikt nie był hiperaktywny ani dysklektykiem, poprostu powtarzał rok i to była jego szansa. Wodę piło się z węża ogrodowego, lub innych "źródeł" a nie za sterylnych butelek PET. Wcinaliśmy słodycze i pączki, piliśmy oranżadę z prawdziwym cukrem i nie mieliśmy problemów z nadwagą, bo ciągle byliśmy na dworze i byliśmy aktywni. Piliśmy całą paczką oranżadę z jednej butli i nikt z tego powodu nie umarł. Nie mieliśmy Playstations, Nintendo 64, X-Boxes, gier wideo, 99 kanałów w TV, DVD i wideo, dolby Surround, komórek, komputerów ani chatroom'ów w Internecie lecz przyjaciół. Mogliśmy wpadać do kolegów pieszo lub na rowerze, zapukać i zabrać ich na podwórko, lub bawić się u nich, nie zastanawiając się, czy to wypada. Można się było bawić do upojenia, pod warunkiem powrotu do domu przed nocą. Nie było komórek i nikt nie wiedział gdzie jesteśmy i co robimy. Nieprawdopodobne!!! Tam na zewnątrz, w tym okrutnym świecie całkiem bez opieki! Jak to było możliwe? Graliśmy w piłkę na jedną bramkę, a jeśli kogoś nie wybrano do drużyny, to się wypłakał i już. Nie był to koniec świata ani trauma. Mieliśmy poobcierane kolana i łokcie, złamane kości, czasem wybite zęby, ale nigdy, nigdy, nie podawano nikogo z tego powodu do sądu! NIKT nie był winien, tylko my sami. Nie baliśmy się deszczu, śniegu ani mrozu. Nikt nie miał alergii na kurz, trawę ani na krowie mleko. Mieliśmy wolność i wolny czas, klęski, sukcesy i zadania i uczyliśmy się dawać sobie radę! Pewnie, można powiedzieć, że żyliśmy w nudzie, ale... BYLIŚMY SZCZĘŚLIWI !!!
>Praca badawcza na zlecenie partii Zielonych pokazuje czarno na białym: producenci sprzętu AGD i elektroniki celowo projektują go tak, by popsuł się tuż po upływie gwarancji. "To czyste świństwo" mówią Zieloni.
>Obojętnie, czy chodzi o drukarki komputerowe, żarówki, pralki czy słuchawki - ich żywot jest ograniczony nie możliwościami techniki czy zmęczeniem materiału, ale umyślnym działaniem projektantów i producentów. Do tego wniosku doszła grupa rzeczoznawców po badaniu wykonanym na zlecenie niemieckiej partii Zielonych. Wymienia się w nim cały szereg artykułów, w przypadku których można mówić o celowym oszustwie dokonywanym przez producentów. Używają oni komponentów, które powodują szybkie uszkodzenie sprzętu. Stosują też techniczne tricki dla skrócenia okresu użytkowania urządzeń.
Powered by mwForum 2.16.0 © 1999--2008 Markus Wichitill