> robione telefonem
To przypomniało mi moje początki przygody z fotografią.
Zaczynałem od aparatu DRUCH -- śliczny aparacik z wykręcanym tubusem w brązowym skórzanym futerale
. Już samo załadowanie aparatu filmem wymagało odwagi. Trzeba to było robić w ciemnym pomieszczeniu. Klisza uzbrojona w papierową osłonę na której były wydrukowane cyfry oznaczające ilość wykonanych zdjęć. Odczytywało się to w malutkim czerwonym okienku z tyłu aparatu. Ilość była ograniczona 12 sztuk fotek:)
zmuszała do namysłu przed wyzwoleniem migawki. Dwie możliwości ustawienia przesłony. A i czas ekspozycji ograniczony. Czułość filmu pozwalała na wykonywanie dobrze naświetlonych fotek tylko przy słonecznej pogodzie. Zdjęcia sportowe lub zachody słońca były nielada wyzwaniem.
Trudne początki nie zniechęciły mnie do fotografii. Zniechęciły mnie bardziej, jednorazowe aparaty z załadowanym filmem który można było kupić w każdym kiosku ruchu
takie pierwsze automatiki
Dzisiaj już zdecydowanie mniej strzelam aparatem bo zazwyczaj się go nie nosi przy sobie. Bo przecież jest telefon