Pytania zasadnicze wobec tego:
1) czy podjąłbyś pracę w Twoim mieście, gdyby ktoś ze znajomych/rodziny Ci taką ZAŁATWIŁ?
2) czemu zatem - nawiązując od wyrzekania, gdzie to się rodziny nie zatrudniają w Twoim mieście i okolicy, po znajomości - sam za jedyną swoją wadę uznajesz fakt, że umarła Twoja jedyna znajoma, która mogłaby Ci ewentualnie gdzieś coś załatwić....? No, i oczywiście to, że nie masz na tyle bogatego życia towarzyskiego, aby skorzystać z jego walorów w celu uzyskania roboty niezależnie od kwalifikacji i chęci do pracy???
3) jakim prawem wygadujesz innym życiorysy skoro sam nie wstydziłbyś się z okazji skorzystać (sorry, ale znam odpowiedź na pytanie nr 1)?
Słucham odpowiedzi.
Nie widzę kompletnie niczego złego w tym, że pracują osoby sobie znajome w różnych miejscach - dopóki są kompetentne, nadają się i nie następuje oczywisty konflikt interesów. Sama tego nigdy nie stosuję (z wygodnictwa i potrzeby komfortu psychicznego), ale każdy decyduje za siebie.
Zgłaszaj się sam na te wszystkie stanowiska, które zazdrośnie wymieniasz w odniesieniu do ciotek i pociotków - ale o czym gadasz, skoro nie masz odpowiednich kwalifikacji ani chęci do ich zdobycia....?
Pracuję od 7 lat. W drugiej pracy na etacie. Każda z ogłoszenia. Każdego roku mam 8-10 źródeł dochodu dodatkowego. Każdy zdobyty samodzielnie. Ok, w Warszawie jest pewnie łatwiej. Jednak nie wmawiaj nam, że się nie da.