Widzę, że nikt jeszcze nie odpowiedział. Zatem odpowiedź masz poniżej. Weź proszę pod uwagę, że nie jestem ekspertem, nie zajmuję się tym zawodowo itd. Jeśli chcesz, możesz zadać pytanie ponownie, w dziale pytań do Centrum Integracji.
> jezeli podobny temat juz zaistnial.
Zaistniał wielokrotnie.
Cały problem zaczyna się od tego, że państwo nigdy dokładnie nie ustaliło czym jest renta - czy dodatkiem za niepełnosprawność, czy świadczeniem na przeżycie, które przestaje przysługiwać, kiedy zdobywasz pracę. W prawie istnieje w związku z tym bardzo płynna i nieostra kategoria "całkowitej niezdolności do pracy". Nie uszczerbku na zdrowiu, a właśnie "całkowitej niezdolności do pracy" - przy ocenie orzecznik powinien brać pod uwagę oprócz samego zdrowia np. wykształcenie, doświadczenie zawodowe itd.
Jednocześnie ten termin nie oznacza, że absolutnie nie wolno pracować - zgodnie z ustawą:
Zachowanie zdolności do pracy w warunkach określonych w przepisach o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych nie stanowi przeszkody do orzeczenia całkowitej niezdolności do pracy. [W ustawie o rencie socjalnej ten zapis nie występuje wprost - jest to część "Ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych", dokładnie art 13, ust. 4. Ustawa o rencie socjalnej stwierdza zaś (art. 5): "Ustalenia całkowitej niezdolności do pracy dokonuje lekarz orzecznik [...] na zasadach i w trybie określonych w ustawie z dnia 17 grudnia 1998 r. o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych"]
Ten zapis oznacza, że orzecznik
może przyznać status "całkowicie niezdolnej do pracy" osobie, która pracuje na stanowisku przystosowanym do niepełnosprawności - nie ważne czy w ZPCh, czy na rynku otwartym. Ale
nie musi. A renta socjalna przysługuje tylko osobom, które mają taki status.
Być może istnieją jakieś wewnętrzne instrukcje ZUS w tej sprawie, ale w publicznych dokumentach tego nie określono (z tego co wiem) -
decyzja należy do orzecznika. I te decyzje są różne.
Ja np. pracując na umowy o dzieło w tłumaczeniach i robiąc doktorat dostałam potwierdzenie, że nadal jestem uważana za osobę "całkowicie niezdolną do pracy" i renta mi przysługuje (jakoś trzy lata temu). Podejrzewam, że w moim wypadku mogło być to związane z faktem, że rentę dostałam jeszcze "bezterminowo", a potem był wyrok Trybunału Konstytucyjnego zabraniający ZUS dowolnego zmieniania podjętych na stałe decyzji. Żadnych chwytów, bombonierek i innych krętactw nie było, powiedziałam o sobie wszystko tak, jak było - do jakich zawodów się nie kwalifikuje, jakie mam plany, co dotychczas robiłam.
A z drugiej strony są osoby, które właśnie w związku z podjęciem pracy utraciły status "całkowicie niezdolnych..." i rentę.
Sama zresztą gdzieś się cały czas z taką możliwością liczę, że im się odwidzi albo przepisy się fundamentalnie zmienią (albo w ogóle ZUS trafi ciężki szlag). Uważam to za ryzyko warte ponoszenia - lepiej (z mojego punktu widzenia) mieć pracę, rozwijać kompetencje i w razie czego mieć JAKIEŚ perspektywy utrzymania, niż wisieć na samej rencie do uśmiechniętej śmierci.
Krótko mówiąc: na dwoje babka wróżyła. Może renta pomimo pracy zostać, może być zabrana.
> Slyszalem, ze powinno sie zwolnic z pracy na czas orzekania, aby byc spokojnym o rente.
Nie mam doświadczenia, żeby Ci powiedzieć, czy to coś statystycznie zmienia (masz większe szanse na zachowanie renty). Ale musisz brać pod uwagę, że:
- jeżeli są za Ciebie odprowadzane składki ZUS, Zakład może sobie sprawdzić że pracujesz (i niby czemu przestałeś, pogorszyło Ci się?).
- jesteś zobowiązany sam zawiadomić ZUS o osiąganiu pewnych typów przychodów - tu pytanie jak wyżej: co się stało, że Pan przestał pracować?
- możesz zostać zapytany o historię zatrudnienia (i ew. plany)
Wiec samo zwolnienie się, nie daje Ci gwarancji. (A gdyby np. przyszła Ci ochota ściemniać urzędnikowi, odradzam - kłamiąc, siedzi się na tykającej bombie, bo jeśli po fakcie ZUS uzna, że został wprowadzony w błąd, może nastąpić żądanie zwrotu "nienależnie pobranych świadczeń"... z odsetkami).