Drogie,
1) pytanie przewrotne:czy wolałybyście, aby Wasze dziecko niepełnosprawne w tej sytuacji miało lepszą opiekę, bardziej indywidualnie realną czy jest Wam jednak wszystko jedno? No bo taka bardziej wydajna opieka jest możliwa raczej przy mniejszej niż większej grupce dzieci wymagających jednak ekstra uwagi i kompetencji... To tak obiektywnie, co do krytyki wymogu 5 dzieci w klasie.
2) w związku z powyższym uwaga Joli jest mało na miejscu - "mała różnica" może wymagać np. m.in. zatrudnienia ekstra nauczyciela a to pociąga za sobą lawinę argumentów ze strony szkoły, które naprawdę nie pomogą w tej sytuacji...
3) zastanówcie się zanim coś napiszecie, przynajmniej próbując sobie odpowiedzieć najpierw na pytanie: skąd takie ograniczenia w liczebności uczniów w klasach integracyjnych. Czemu to ma służyć i jakie będą konsekwencje dla pozostałych dzieci (wszystkich) w przypadku przesadzenia z ilością dzieci ze szczególnymi predyspozycjami i kłopotami...
Obawiam się, też, że rodzaj zaburzeń Twojego syna też tu nie ułatwia sprawy - mało jest pedagogów przygotowanych do pracy z takim dzieckiem, więc szkoły po prostu unikają takich styczności...
Bądźmy uczciwi: sprawa nie jest łatwa dla nikogo i każda ze stron powinna się wykazać maksimum dobrej woli.
Owszem, uważam, że organy odpowiedzialne w danym rejonie za edukację powinny mieć propozycję rozwiązań dla takiej rodziny - bezwzględnie. Ale nie wierzę, że da się to wyegzekwować darciem kotów i straszeniem od początku... Unikałabym na razie "się należy" i "gdzie uderzyć", spokojnie.
Ale i konsekwentnie:
- jak najszybciej powinnaś złożyć pisemnie oficjalne wnioski wszędzie, gdzie to u Ciebie ma sens: szkoła oraz jej władze, kuratorium, nawet ministerstwo
- z oczekiwaniem pisemnej odpowiedzi z uzasadnieniem
- nawiąż współpracę ze stowarzyszeniem, fundacją, która na pewno już ma podobne doświadczenia. To często bezcenna wiedza i pomaga unikać wyważania otwartych drzwi
- zawsze możesz próbować poradzić się u Rzecznika Praw Dziecka - nawet teraz, zanim wytoczysz działa.
Rozumiem, że to droga przez mękę, ale warto próbować wypracować na drodze porozumienia jakieś rozwiązania - przy okazji jednak zawsze też warto tak gadać z ludźmi, którzy mają wpływ na nasze sprawy, aby nie palić mostów na przyszłość...
Oczywiście, może być tak, że za łagodnie oceniam przypadek - ale nie znam szczegółów Waszej sytuacji. Zakładam, że nikt z urzędników/szkoły nie odnosił się do Ciebie chamsko i bezczelnie, zostawiając zupełnie samą z problemem edukacji syna. Jeżeli jest natomiast inaczej - wtedy moje sugestie pozostają te same, choć należy bardziej cisnąć decydentów i nie odpuszczać. Ale dozując argumenty populistyczne. Wystarczą fakty i uzasadnienie potrzeb - spróbuje.
Powodzenia.