> minister ma jakieś 13tys brutto. Gówniane pieniądze.
Są dwie odpowiedzi. Jedna, że zarabiają za mało, aby ambitnie pracować.
Druga, że coś się jednak musi opłacać, bo się trzymają mocno stanowisk. Nie wspominasz o funduszach reprezentacyjnych na usługi hotelowe i gastronomiczne, niezłych mieszkaniach służbowych, samochodach służbowych. Również o tanich obiadach w restauracji sejmowej a'15-16zł
Nie ująłeś "miesięcznego limitu wydatków ze służbowej karty płatniczej, który nie może być większy niż: 30 000 zł (w przypadku ministra), 25 000 zł (w przypadku sekretarza stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości), 20 000 zł (w przypadku podsekretarza stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości". Kwoty miesięczne!!!
Z tych kart urzędnicy Pis przez dwa lata w poprzednim podejściu do 2007 r. "wydali grubo ponad milion złotych i to na cele prywatne. (...)Wszystko bez kontroli i ze środków podatników." PO oczywiście pewnie więcej na cele hotelowe, służbowe kolacje itp. Więc jest o co walczyć mimo, że płaca podstawowa jest niska. A gdzie do tego nagrody? A za prace w komisjach sejmowych?
A ulgi podatkowe, które w przypadku posłów wynoszą ok.27tys. wolnych od podatku? A kredyty na dobrych warunkach, o których było kiedyś w mediach?
Jednym słowem w przypadku polityków trochę tu lżej, bardziej tam, czyli tu i tam lżej i się uzbiera.
I jeszcze raz Twoje określenie z konkretnymi przykładami:
> minister ma jakieś 13tys brutto. Gówniane pieniądze.
Premier Gliński:"W ubiegłym roku zarobił 202 tys. zł za pracę w KPRM. Do tego dołożył prawie 30 tys. zł diety parlamentarnej. Oprócz tego 7 tys. zł dorzucił Uniwersytet w Białymstoku, a kolejne 8 tys. zł zarobił na wynajmie nieruchomości. Łącznie wypracował więc 250 tys. zł."
Źródło:
https://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/oswiadczenia-majatkowe-ministrow-2017,168,0,2317224.htmli inne w necie