Nie wiem, czy to ma związek z ogłoszeniem. Bo jeśli tak, to... tu nigdzie nie ma nic o tym, czy to są dzieciaki z rodzin "wielodzietnych". Jedyne założenie jest takie, że są to dzieci potrzebujące posiłków poza domem. Jeśli ktoś sobie odsłuchał wcześniej audycji o Pajacyku, to wie np. że problemy miewają też dzieciaki z domów, w których pieniądze na jedzenie by były... gdyby rodzicie ich nie przepijali (na różne sposoby). Wtedy oczywiście pojawia się pytanie, czy dać dziecku jeść dobroczynnie, czy uznać, że ma ponosić konsekwencje za rodziców.
Oczywiście można się też spierać o to, czy taka pomoc trafia do naprawdę potrzebujących, ale bez konkretów to byłby spór filozoficzny, głównie o to, na czym nam bardziej zależy - na tym, żeby pomoc była (a część z niej była marnowana), czy żeby nic nie było marnowane (ale za to jak nie ma stuprocentowej pewności, olewamy problem). Oba sposoby argumentacji mają zwolenników i przeciwników.
Jeśli to tak ogólnie, to problem polega na tym, że jak zwykle mówienie, że ktoś, gdzieś coś powinien jest skrajnie nieskuteczne. Są organizacje wpierające bardzo różne osoby, w tym samotne. Można się albo zaangażować (jeśli ktoś ma zasoby / energię / chęć) albo sięgnąć po tę pomoc (jeśli ma potrzebę). Oczywiście można powiedzieć, że ich jest za mało. Że "ktoś" powinien "coś zrobić", tylko z tego w sumie nic nie wynika.
A tak w ogóle oczywiście również pozdrawiam.