Dla przyjaciela, znajomego
nie jednego...
który stanął w dniu pewnym
bez cienia nadziei,
nie znając nadziei.
Obojętne jego oczy, blada cera,
życie coraz bardziej go sponiewiera,
rzuca
mych przyjaciół , znajomych
w coraz głębsze przepaści,
przekraczają one granicę wytrzymałości,
serce się łamie temu człowiekowi
wobec ludzkiej obojetności,
wobec krzywd i braku zrozumienia,
i wtedy woła - już nie mogę!
Kto pomoże?
Ale w końcu na tej drodze,
która ciągnie się bezlitośnie,
i gdzie nie słychać już nic,
tylko ciszę i kołatanie serca
gdzie aż za mocno spocone oczy...
pojawi się ...coś...
w duszy przyjaciół , znajomych
co obudzi śpiącą ,drzemiąca,
wiarę ,nadzieję, miłość,
i nada w ich życiu dalszy sens.