stokrotko, to tak trochę do mnie więc odpowiem: Docelowo powinien być po prostu DOBRYM kierowcą. Bo wszyscy prowadzimy półtoratonowe kolosy i powinniśmy być odpowiedzialni za to, jak to robimy.
Mając w pamięci swój kurs i egzamin jestem przekonana, że wychodząc z prawem jazdy z urzędu nikt z nas nie jest dobrym kierowcą. 30 godzin jazdy to śmieszna ilość (szczególnie, gdy musisz nauczyć się alternatywnej obsługi samochodu i np. wszystko robisz "na ręce" - skręcanie na rondzie wygląda wtedy na początku bardzo ciekawie moim zdaniem). A na egzaminie zazwyczaj jest zwykła jazda bez sytuacji awaryjnych.
Nie twierdzę, że "sprawni" są dobrymi kierowcami po tych 30 godzinach. Też nie są. Ale nie czarujmy się - im więcej musisz nadgonić, tym dłużej ci to zajmie. A refleksu nie sprawdzasz hamując na czerwone śwaitło na egzaminie, tylko reagując na to, że ci jakiś pacjent drogę zajechał. Stąd nacisk w moim poście na odpowiedzialne traktowanie siebie jako kierowcy. W tym wypadku oznacza to TAKŻE rozsądną ocenę tego czy problemy zdrowotne jakoś utrudniają obsługę samochodu, a jeśli tak - rozważenie rozwiązań mających ten efekt zmniejszyć.
I jeszcze raz - nie uważam, że inni kierowcy nie muszą pilnować tego co robią bo są "sprawni" - uważam tylko, że jeśli ma się określone dodatkowe problemy, to trzeba na nie bardziej uważać. Tak po prostu.
To tyle ode mnie.