> zacząłem się nawet zastanawiać czy nie skorzystać z pomocy psychologa lub psychiatry
> Jakoś nie umiem [wziąć się w garść], jeszcze nie dziś, jeszcze nie teraz.
>"1) Założenie rodziny nie jest rozwiązaniem problemu niesamodzielności. Bo założenie szczęśliwej rodziny nie polega na tym, że czyjeś życie jest w kryzysie, a żona lub mąż przyjdą i uratują. Małżonek to ktoś, kto ma być Ci w zasadzie równy,.........."<
> Przestań się zastanawiać i umów się na wizytę. Masz problem kwalifikujący się do rozmowy ze specjalistą. Jeśli to realne (w Twojej okolicy), może być korzystne, aby ta osoba miała doświadczenie w terapii osób niepełnosprawnych.
> A teraz kilka luźnych uwag od obcej baby z Internetu, w prawie Twoim wieku, która mieszka w dużym mieście samodzielnie z nieuleczalną niepełnosprawnością (MPD). Czy to Ci się przyda, Bóg raczy wiedzieć, bo Cię nie znam – czytasz dalej na własne ryzyko.
> Założenie rodziny nie jest rozwiązaniem problemu niesamodzielności. Bo założenie szczęśliwej rodziny nie polega na tym, że czyjeś życie jest w kryzysie, a żona lub mąż przyjdą i uratują. Małżonek to ktoś, kto ma być Ci w zasadzie równy, a więc żyjąc z Tobą dostawać od Ciebie mniej więcej tyle wartości (różnego rodzaju), ile Ci daje. Czyli musisz mieć co tej osobie dać. I to nie na takim poziomie, żeby chciała z Tobą kawę wypić, a żeby chciała zostać Twoją żoną. Rozwiązywanie problemu dużej niesamodzielności zaczynając od tego, że założysz rodzinę, to myślenie na opak.
> Można nie umieć i można nie chcieć - to dwie różne rzeczy. Jeśli nie umiesz, to od samego czekania się nie naumiesz i czas Ci nie pomoże. Natomiast jeśli nie chcesz...
> Zdobywanie samodzielności jest procesem stopniowym. Czasem obejmującym porażki i kroki w tył. Wymaga zaczynania od małych rzeczy, żeby dojść do większych. Czy umiesz ugotować sobie takie jedzenie, żeby na nim żyć? Czy potrafisz dotrzeć we wszystkie miejsca, w które musisz (do lekarza, do urzędu, do lokalnego sklepu) albo samodzielnie, albo stabilnie korzystając z pomocy innej, niż Twoi rodzice?
> Kiedy ostatni raz zostałeś w domu (lub innym miejscu) bez rodziców na miesiąc lub więcej i jak Ci to wyszło?
> Co do możliwości utraty pracy i innych nieprzyjemności – życie jest ryzykiem. Nikt nie gwarantuje ani Tobie, ani mnie, ani nikomu innemu, że będzie dobrze. Ale nie o to chodzi. Chodzi o to, żeby zbudować sobie margines bezpieczeństwa na to, na co się da, nie podejmować ryzyka głupio, a poza tym prowadzić na tyle spełnione życie, na ile można. Jeśli jest coś, co można realnie zrobić, żeby zmniejszyć lęk, to warto (np. rozejrzeć się w wolnym czasie za inną pracą). Ale kiedy boisz się rzeczy pozostających całkowicie poza Twoją kontrolą (nie tylko Cię zwolnią, ale z góry zakładamy, że nie znajdziesz pracy), lęk nieproduktywnie paraliżuje. Taki lęk nie jest Twoim sprzymierzeńcem.
> Tak wiem muszę to zmienić, w najbliższym czasie.
> nie odechciało by Ci się?
> No, ale te 3 dni się zdarzało, że byłem sam i nic mi się nie stało.
> Ożenić się można pewnie
Powered by mwForum 2.16.0 © 1999-2008 Markus Wichitill