Cześć wszystkim
Od dziecka jestem chory - w wieku 12 lat rozpoznano u mnie dość rzadką chorobę jaką jest dysplazja włóknista kości. Oczywiście leków na tą przypadłość w tamtym czasie nie było, jest to choroba genetyczna i będzie mi towarzyszyć do końca życia. W sumie żmudna i konsekwentna przez wiele lat rehabilitacja pozwoliła mi na w miarę normalne życie. Moje kości nie pokrzywiły się tak jak u innych pacjentów, których poznałem (poznałem dwóch). W tej chwili mam 25 lat, dwa i pół roku temu w kwietniu mój stan zdrowia diametralnie się pogorszył, lekarze twierdzili, że dysplazja nie bedzie wpływać jeśli organizm przekroczy pewną barierę wiekową (dorośnie) ale do rzeczy - w kwietniu 2016 roku stwierdzono u mnie małopłytkowość - w tej chwili jest to autoimmunologiczna małopłytkowość przewlekła, która nie chce pod żadnym pozorem odpuścić. Żyję z poziomem płytek, który nie przekracza od jakiegoś czasu 20 tys. płytek. Moje życie stało się jednym wielkim "uważaniem na siebie". Czego się dotknę, zaraz mam siniaka, który rozlewa się wszędzie. To ogranicza mnie we wszystkim... Musiałem przerwać studia, rzucić pracę i w tej chwili jestem jak tykająca bomba - w chwili nieuwagi może być źle... Póki co jestem w domu, powoli ucze się z tym żyć i cały czas mozolnie lekarze próbują zrobić cokolwiek.
Pytanie mam odnośnie stopnia niepełnosprawności - wtedy przyznano mi umiarkowany (na stałe). Czy w tym momencie gdy doszła mi kolejna choroba mogę starać się o znaczny stopień? Jaka jest szansa, że taki stopień dostanę? Czytałem o różnych kryteriach - chodzę, sam zjem, sam się załatwię ale ta choroba potrafi doporwadzić do takiego stanu, że gdy się nasila bądź przesadzę z ruchem nie jestem zdolny przez parę dni do niczego. Krwotoki, samoistne siniaki, zero energii. Proszę o odpowiedź