A u mnie tak wieje, że z domu wyjść ciężko.

Pewnie jakieś zmiany nastąpią. Każda nowa osoba na stanowisku wnosi coś nowego.

Też mi to przyszło do głowy. Szkoda by mi było tego forum, bo mimo wszystko kawał czasu tu spędziłam. Ostatnio przez ciężkie życiowe przejścia mniej się udzielam, ale lubię tu zajrzeć. Na innych forach też już się nie udzielam, nieraz czytam tematyczne.

Nie byłam szczepiona, bo w tych latach nie było u nas tej szczepionki. Przechorowałam odrę i to jest jedyna z chorób wieku dziecięcego, którą dokładnie pamiętam, bo tak bardzo źle ją znosiłam. Zaszczepiłam swoje dzieci. Moje wnuczki również są zaszczepione.
Z doniesień wynika, że na razie chorują tylko niezaszczepione dzieci. Współczuję im.

> I jakoś nie słyszałam o śmiertelnych powikłaniach.

To ja się tylko w tym miejscu wtrącę z uwagą, że "jakoś nie słyszałem o..." to niezbyt mocny argument. Jest np. wielu ludzi, którzy nigdy z własnego doświadczenia nie słyszeli o tym, żeby ktoś miał wypadek samochodowy i "wylądował na wózku" - ot, tak im się życie ułożyło. Nie raz zresztą słyszałam, jak ludzie mówili np. "a myśmy skakali do rzeki na główkę / wchodzili na dachy / jeżdzili "na podwójnym gazie" samochodem i nic nam nie jest". Za to ktoś, kto pracuje na sali przyjęć szpitala widuje przypadki niebezpiecznego włażenia na dachy, skakania do płytkiej wody i wypadków samochodowych po alkoholu znacznie częściej. Ot, co się widzi i słyszy zależy od tego, gdzie się jest.

EDIT: Statystycznie 1 zgon z powodu powikłań odry przypada na mniej więcej 300 zakażonych. Przy czym u osób np. o osłabionym układzie odpornościowym (np. po przeszczepie, starszych itd.) oraz np. niedożywionych dzieci (to głównie w krajach rozwijających się) śmiertelność z powodu komplikacji wynosi ok. 30%. To znaczy że osoby w dobrym stanie zdrowia są względnie bezpieczne, ale te w gorszym - jeśli nie są zaszczepione - już nie za bardzo.