www.niepelnosprawni.plStrona główna forum
forum.niepelnosprawni.pl - Nie jesteś zalogowany
Strona główna forum Regulamin i pomoc Szukaj Rejestracja Logowanie
Poprzedni wątek Następny wątek Wyżej Wątek ogólne / Kawiarenka / DRZWI (5511 - wyświetleń)
- Autor Pawel65 Dodany 2011-11-11 15:02
Gdy tylko człowiek chce pomóc drugiemu, sam się odsłania. (K.K)

Lato chyliło się ku końcowi bądź jesień zaczęła się już. Nie o porę roku tu jednak chodzi a o całkiem zgoła co innego. Od jakiegoś czasu dużo czytał o tych drzwiach w przyjazne kolory malowane, z klamką tak ciepłą w dotyku , że na samą myśl o  nich radośnie robiło się w duszy. Pewnego dnia życie podstawiło mu nogę w wyniku czego upadł tak niefortunnie, że potrzebował pomocy na czas jakiś. Na czas, póki się nie pozbiera. Czytał, że w tym domu, za tymi drzwiami są ludzie pomagający tym co upadli. I nie miało tu znaczenia kiedy wypadek się zdarzył i jakie były jego następstwa. Po namyśle napisał po raz pierwszy. Długo nie czekał na odpowiedź i może właśnie dlatego odpowiedź ta była wymijająca w swojej treści . Pewnie ktoś pomylił listy i stąd to nieporozumienie. Pomyślał. Kiedy już ochłonął,  napisał list drugi a w nim po raz kolejny przedstawił swoją sprawę i pozwolił sobie na grzeczną uwagę, że odpisano mu nie na temat. Tym razem czekał dłużej i to dłuższe oczekiwanie dawało mu niejako nadzieje,że temat jego listu zostanie podjęty i jeżeli nawet nie otrzyma pomocy to może wskazówkę co robić, jak postępować dalej. Z natury był człowiekiem cierpliwym, dlatego też z czasem jego cierpliwość doznała spełnienia. Tylko ona. Odpowiedź nadeszła i była szorstka. Swoją zbieżnością z faktami cięła zamszycie jak kosa ostatnie źdźbło nadziei. Wiele razy czytał tę odpowiedź by sensu jej znaleźć twarz. Drugiego dnia a w zasadzie to drugiego wieczora dostrzegł tę twarz. Autopromocja. Tak, to była ona. Nikt więcej...

Wiedział w jakim mieście stał ten dom. Znał adres a nawet z widzenia jego właściciela oraz niektórych pracowników pionu technicznego. Jakiś czas minął a w tym mijaniu bezpowrotnym on odnajdywał samego siebie, odnajdywał człowieka w samym sobie. Nie było łatwo, bo nie łatwo przyznać się przed samym sobą do popełnionych grzechów - tych celowych jak i też niewinnych a wynikających tylko i jedynie z człowieczeństwa. Nie łatwo marzyć jeśli się wie, że te marzenia są tylko marzeniami. Po dziś dzień nie wie co nim kierowało, kiedy to wsiadł na swoją wysłużoną "Ukrainę" i pognał do tego miasta. Na tę ulicę, do tego domu z drzwiami w przyjazne kolory malowane...

Nie od razu klamkę nacisnął. Nim to uczynił jakiś czas podglądał przez szparę w drzwiach, bądź nasłuchiwał co za nimi się dzieje. Tym sposobem wcześniej poznał mieszkańców tego domu. Wiedział jak za tymi drzwiami należy rozmawiać, jak się zwracać i kogo unosić w słowach bez jakichkolwiek ograniczeń i w jakim stylu. Poznawszy dzień powszedni tego dziwnego miejsca jeszcze czas jakiś wahał się by nacisnąć klamkę ,gdyż wiedział, że to nie miejsce dla niego. Mimo logiki, która to stwierdzała, że przekroczenie progu tego domu nie będzie dobrym wyborem, odważył się i wszedł. Drzwi skrzypnęły i oczom jego ukazało się w pełnej krasie wnętrze tego domu oraz jego mieszkańcy. Powitano go jak dobry zwyczaj karze - miodem i dobrym słowem. Przysiadł na ogromnej sali  w kącie, przy stoliku, który to nie pamiętał kiedy to szmata pieściła jego blat. Na podłodze walały się sterty papierków, butelek po wszelakich trunkach. Jak czas pokazał sprzątaczki etatowe sprzątały tylko wokół pierwszych stolików by było miło, by ta miłość przyciągała niczym magnez gości. Z kolei sprzątaczki zatrudniane czasami na umowę-zlecenie wprawdzie sięgały dalej mopami , ale za dużo brudów wyciągały i w związku z tym były zatrudniane jedynie awaryjnie. Zauważył, że wszystkie stoliki stojące najbliżej kamery, która to nie raz sygnalizowała kontrolką, że pracuje były oblegane każdego dnia.  Od razu poczuł brak świeżego powietrza i pierwsze co uczynił po przywitaniu się, było otworzenie okna. Nie na długo jednak była dana ta rześkość , ta świeżość.  Ani jemu ani wąskiej grupie jego znajomych. Tak, znajomych. Bo mimo iż miejsce to pachniało  jakimś specyficznym zapachem to jednak czasami znaleźć można było w nim ludzi, którzy mimo wszystko liczyli, że odnajdą tu coś lub kogoś. Siadali tak jak on, na końcu nie pchając się na siłę przed oko kamery. Nie każdemu kryształ w dłoniach zaświecił, bo nie każdy był gotów dać z siebie tyle, by ktoś zdołał to unieść. Unieść i nieść, nie żądając tym samym za ten dodatkowy bagaż niczego w zamian. Taka zwykła ludzka bezinteresowność można by rzec. Komu jednak szczęście dopisało znalazł go i po dziś dzień dziwi się, jak to było możliwe...

I tak mijały dni,miesiące. Za oknem pory roku zmieniały świat. Mieszkańcy jak i gospodarz z pionem technicznym też zmieniali się. Zmieniali? Człowiek raczej nie zmienia się ot tak po prostu a jedynie ukrywa swoje wady, bo czyż można czasami aż tak szybko zmienić się nie do poznania? Dom ten też zmienił się wewnątrz, porównując go do chwili, kiedy to pierwszy raz usłyszał o nim. Stał się niczym zbiór jakiegoś kolekcjonera dusz bądź nawet więzieniem. Ktoś pozamykał na całą wieczność  okna a od drzwi tych w przyjazne kolory malowane, od wewnątrz zlikwidował klamkę. Co to za miejsce? Pytał swoich znajomych, samego siebie...

Długi czas próbowali znaleźć odpowiedź na to nurtujące ich pytanie. Pytanie to stało się ich chlebem powszednim maczanym w chwilach, kiedy się spotykali. Podczas tych spotkań starali się także zrozumieć motywy, którymi kierowali się mieszkańcy tego domu, decydując się na zamieszkanie w nim...

Gdzieś kiedyś wyczytał, że jest ich trzynaście tysięcy. Trzynaście tysięcy mieszkańców tego domu! Gdzie oni wszyscy są, kiedy to na sali czy korytarzu zaledwie kilkanaście osób można było dostrzec. Zaczął się rozglądać, szukać. Jakiś czas minął nim znalazł ten pokój a w nim ten ogrom mieszkańców - niespełna trzynaście tysięcy po odjęciu tych, których widywał każdego dnia. Wszyscy mieli pozaklejane plastrem usta a ich postacie oplatały zewsząd pajęczyny zapomnienia.Milczące dusze? Pytał samego siebie. Odgarniając pajęczyny z niektórych postaci rozpoznał w nich kilku swoich znajomych. Wspaniałych ludzi , którzy poprzez swoją skromność nie chcieli nigdy siedzieć przy pierwszych stolikach. Im wystarczyły te ostatnie i z tego się cieszyli, że mogą być w tym miejscu. Być sobą...

Co raz bardziej było mu w tym domu nijak. Albo wiało obłudą albo obrzucano się błockiem  Będąc nieuważnym w  codziennej egzystencji  można było dostać z liścia prosto w twarz a w lepszym przypadku kopniaka w cztery litery. Wciąż słychać było jakieś kłótnie nie wiadomo o co. Każdy chciał forsować swój pogląd na życie i uważał, że on jest najlepszy. Trzaskano drzwiami wewnątrz, bo tylko one miały klamki z obydwu stron. W codziennych rozmowach ludzie przeistaczali się w jakieś dziwne postacie używające słownictwa nader niecenzuralnego. Pojawiali się  jacyś orędownicy, mecenasi i radcy od chwil ciężkich w przeżywaniu, żebracy emocjonalni biadolący za grosikiem a między nimi wszystkimi artyści. Artyści...

Dnia pewnego, zupełnie przypadkowo spotkał na klatce pana z pionu technicznego. Stanowczo aczkolwiek uprzejmie zapytał,gdzie jest klamka wewnętrzna od drzwi wyjściowych  i dlaczego pozamykano okna na całą wieczność? Niby z uniformu wyglądał ów pan na pracownika pionu technicznego, ale z jego odpowiedź należało wnioskować, że albo jest niekompetentny bądź kłamie celowo jak z nut.
- Ten dom był budowany w/g starych norm , planów i stąd te dzisiejsze niby nieudogodnienia. Odpowiedział niby grzecznie, po czym odkręcił się na pięcie i ślad po nim zaginął...

Tym sposobem niemożliwe wczoraj stało się możliwe dzisiaj. Z uwagi na fakt, że życie ludzkie jest pasmem ciągłych wyborów nasz bohater musiał dokonać wyboru - szukać do końca wyjścia w sposób taktowny, zagrać świra lub dać sobie zakleić usta i usiąść w pokoju "milczących dusz" tych niemalże trzynastu tysięcy. Z natury był wędrowcem dlatego też tak bardzo cenił sobie wolność. Wolny człowiek nie da sobie ust zakleić, tak samo jak wędrowiec nie da się zamknąć  wbrew własnej woli. Człowiek sterowany z zewnątrz i pozwalający sobie na manipulowanie swoim umysłem szybko traci człowieczeństwo...

Po analizie wszystkich za i przeciw dokonał wyboru. Stanął dnia pewnego pod drzwiami jednego z pracowników pionu technicznego i zapukał. Pierwsze pukanie rozeszło się po korytarzu. Drugie drzwi wprawdzie wchłonęły, ale nie przekazały do wewnątrz pomieszczenia. Nic nie było słychać przez nie, ale czuć było, że jest tam ten człowiek. Na korytarzu kurz unosił się w promieniach słońca wpadających przez wielkie okno . Wyglądał jak mgła i w tej mgle zginął ten człowiek. Człowiek , który pukał...

Czasami widywano go snującego się po korytarzu. Nie raz zaglądał do pokoju "milczących dusz" , bądź siedział przy ostatnim stoliku i z zakurzonej filiżanki delektował się myślą. Czas mijał a on uwieziony w tym miejscu dusić się zaczynał, gdyż nie mógł zrealizować swojego wyboru. Nie mógł? Nie pozwolono mu! Pan z pionu technicznego wciąż głupa palił ,że nie ma go w pomieszczeniu a przecież tylko on miał tę klamkę. I mając ją, stawał się przez to niemalże jakimś bożkiem decydującym o losie człowieka...

Czy te zachowania są ludzkie, czy godne są jego życia? Z innym celem przecież tu zawitał , był zupełnie inny a niżeli teraz. Jego życie skundliło się. Jak pies warował pod drzwiami. Od czasu do czasu drapiąc w nie, by oznajmić temu, który był za nimi, że jest wciąż w tym miejscu dziwnym wbrew własnej woli. Jak ten pies uwiązany na łańcuchu, czasami karmiony - tak się czuł teraz...

Pewnego dnia szczęście mu dopisało i drzwi pod którymi warował otworzyły się. W zasadzie to tylko lekko zostały uchylone, ale to wystarczyło by usłyszeć pytanie zza nich i zobaczyć twarz.
- pan w sprawie?
Nim jednak odpowiedział na zadane pytanie, wzrok jego przykuł widok lustra na ścianie tuż za drzwiami. Odbijał się w nim jakiś film. Wywnioskował, że musi ten film być śmieszny, bo wszyscy będący w tym pokoju śmiali się do rozpuku.
- Zaraz. Przecież ja znam tych ludzi!
Powiedział sam do siebie, kiedy to dostrzegł, że obraz odbijany przez lustro nie jest żadnym filmem a jedynie jest obrazem z tej kamery przed, którą tak mizdrzyły się osoby okupujące pierwsze stoliki, bądź z bólu lub nudów łapali się za kudły , by rozładować  stres dnia mijającego. "Wielki Brat"?
- Ja w sprawie własnej wolność. Odpowiedział.
- panie. Sam pan tu przyszedł, nikt pana nie prosił. O co więc biega, kiedy nie trzeba wcale tu nic pisać, by być. Jeżeli wystarczy nic nie mówić, by nie być.
- Właśnie o to bycie biega w tym niebycie. Jak można być gdzieś, gdzie się być nie chce?!
- Hmm...
I chlapnął drzwiami ze złości a może ze złośliwości ...

Mądrzy ludzie i w pewnym sensie cwani, stworzyli sobie podobnym szklany świat. By ci drudzy mogli poczuć się ludźmi takimi samymi jak pozostali, by mogli sobie ulżyć słowem w jakże często trudnym życiu, jakim jest życie osoby niepełnosprawnej. Jak zawsze początki były trudne, priorytety były inne od tych dostrzeganych dzisiaj. Czas wszystkie drogi prostował i nie jedne drzwi salonów otworzył. Otworzył, ale tylko tym pierwszym, realizując podstawowy cel. Drugim za niesienie sztandaru dano ten szklany świat. Dano im wolność dziwną jak i w słowie tak i w trwaniu...

Ludziom niczego nie zazdrościł. Zazdrościł jedynie ptakom ich wolności. Kiedy to patrząc na nie przez okno, tak bardzo pragnął polecieć z nimi. Wzbić się ponad horyzont tego miejsca, zatoczyć koło i powrócić nad nie, by spojrzeć  z lotu ptaka nań. Spojrzeć tą wolnością z perspektywy tego co widział, co przeżył w tym miejscu dziwnym...

I pewnej nocy zdarzył się cud. Cud ? Niemożliwe, powie ktoś. Ten, który zawsze był obok niego - ocierał łzy, podawał dłoń w potrzebie, dał mu tym razem swoje skrzydła. Skrzydła bielsze od śniegu. Już nie był numerem 155905202800. Okno się otworzyło i zatrzepotał tymi skrzydłami nieskazitelnie białymi i wzbił się ponad horyzont tego miejsca. Zatoczył koło i leciał wprost, niesiony wiatrem wolności w swoim pierwszym Locie nad...

Jeśli dzień dzisiejszy był kłamstwem, to ta noc jest prawdą. Pomyślał.

                                           (Wszelkie prawa zastrzeżone)

Nic tak nie irytuje ludzi, którzy chcą ci obrzydzić życie, jak to, że zachowujesz się, jak gdybyś tego nie zauważał. (K.K)

Nadrzędny - Autor bober Dodany 2011-11-11 19:19
No cóż Pawle65..... Nie stworzę knota bo wstyd, każdy gatunek literacki rządzi się innymi prawami, które zna dobry literat.
Mniej więcej rozumiem o co Ci chodzi (zbędne były kolokwializmy-jak dla mnie).
TY chcesz wierzyć w to co piszesz (pomijam stwierdzenie niektórych faktów).

Oprzyjmy się na porównaniu z psem. Tak pies chce wyjść na wolność, ciągną go zapachy i odgłosy świata, drapie w drzwi. Drzwi zostają otwarte szeroko, pies radośnie wybiega i pędzi na oślep jakiś czas. Nagle staje przestraszony odgłosami miasta - świata i tym co widzi. Odwraca się za domem, z którego uciekł i nie wie co wybrać: wolność pełną niebezpieczeństw, gdzie m. in. rozdają kopniaki ale i miłość, gdzie jest wiele fascynujących doznań czy wrócić do domu, w którym ma swoje miejsce, pełną miskę i kąt do spania.
W tym domu nie ma realnych niebezpieczeństw, tu może być tygrysem i lwem lub małą myszką. Czasem zajrzy jakiś człowiek, który przywoła go do porządku przypominając mu, że jest PSEM.
Zawsze pies wybierze dom i jednego, znanego pana nawet złego. Taka już natura psa.

Nadal uważam, że jedni mieszkańcy pochowali klamki i zapomnieli gdzie, inni udają niepamięć, a jeszcze inni mają je w kieszeniach.
Pozdrawiam :-)
Nadrzędny - Autor bober Dodany 2011-11-11 19:27
Do ewentualnych "krzykaczy": porównanie z psem zastosował Paweł i dlatego się do niego odniosłam.
:-)
Nadrzędny - Autor Staruszka123 Dodany 2011-11-24 10:21
PAWEŁ-BRAWA,NA STOJACO BRAWA!!!
Nadrzędny - Autor Staruszka123 Dodany 2013-02-19 00:29
PRZECZYTAJCIE GDY OCHŁONIECIE.
Nadrzędny - Autor Paula-Nikta Dodany 2014-11-25 07:03
Witam ,

Tu mają Państwo  odpowiedź na pytania kierowane do Administracji. W tej opowieści Autor obnażył prawdę o tym , czym (nie kim) jesteście dla Administracji jak i też całego grona tego portalu. Jest też słowo o (CK)ulturze jak i też o zwyczajach tu panujących.
Nadrzędny - Autor Jola11 Dodany 2014-11-25 21:08
A mnie się podoba wypowiedź Bober :-)
Kto chce ten odejdzie. Są też tacy co chcą "robić" za Administratora i próbują dyrygować :-(
Nadrzędny Autor Staruszka123 Dodany 2014-11-27 13:17
BO SAMA JA NAPISAŁAS.:-)))))))
CZESC PAULA!
Poprzedni wątek Następny wątek Wyżej Wątek ogólne / Kawiarenka / DRZWI (5511 - wyświetleń)

Powered by mwForum 2.16.0 © 1999--2008 Markus Wichitill