to nie mój prawnik, to darmowy prawnik w biurze porad, i nie prowadzi żadnych spraw a jedynie doradza, ew może pomóc w napisaniu czegoś, z nim widzę się w piątek a do piątku daleko a nie mogę już spać przez to wszystko
PUP płaci mi składki tylko zdrowotne bo nie mam prawa do zasiłku. Czy one też idą do ZUS? Masakra
U w mnie w ZUS wszysto potrafią wyciagnąć i wykorzystać dla siebie. Wygarnęli mi nawet staż i stare umowy zlecenie zanim poszłam na rentę (nigdy im się tym nie chwaliłam), tym bardziej że przegrali ze mną w sądzie o zwrot jednej renty, rzekomo za dużo dorobiłam - obawiam się że to akt zemsty na mnie za 1-2 dniowe zlecenia. Gdy podjęłam zlecenie - to na następnej komisji uzdrowili mnie i z komisji się udało, potem miałam farta że trafiłam super babkę i bez kłopotów, ale kolejna komisja to ponowne uzdrowienie. Mogą być wścielki i będą szukać wszystkiego co się da. Widziałam jak zaciekle walczyli o tą jedną rentę.
Ofert w PUP u mnie od groma do pracy "biurowej", to duże miasto o małym bezrobociu
. Gdy będę miała orzeczenie to będą się o mnie bić
. Nie mam jeszcze orzeczenia o niepełnspr ale mogę mieć zaś od rodzinnego na co choruję i czego mi nie wolno zatem byle gdzie itd dać mnie nie mogą - to mi już pani od razu powiedziała i kazała aby sama wpisała czego mi nie wolno. Nie mogłam wspiać że nie mogę żadnej pracy bo by mnie nie zarejestrowali i termin stawiennictwa mam już za niecałe 2 tyg. O ew ofertę się nie martwię, wolałabym pracować, ale kto mnie zechce. Gdy pracodawcy powiem na co choruję i jak to wygląda (a muszę ze względu na moje zdrowie, a pozatym nie ukryję choroby dłużej niż przez 2-3 dni) to mnie po prostu nie przyjmą - będę dla nich kłopotem :/, ew przyjmą i szybko podziękują, jak za każdym razem. Tyle razy to przerabiałam. Babka w PUP namawiała mnie aby założyła wsłasny biznes - mają sporo kasy na rozdanie dla niepełnspr, ale to nie dla mnie, nie mam na to głowy ani wkładu własnego bo to proponują w PUP to za mało aby coś uruchomić. Zatem ZUS zawsze cos wymyśli gdy się dowie że jestem w PUP
REA nie dziw sie że panikuję, jestem przerażona tym wszystkim, do tego bez srodków do życia, mam sporo rachunków do płacenia - mieszkanie, prąd (mam ogrzewanie elektrycze i podgrzewacz do wody), tel, net. leki i na to nikt mi nie da. Rodzina może mi dać jeść bo zawsze znajdzie się porcja dla drugiej osoby ale sami nie maja dużych pieniędzy. Nie wiem jak to będzie w sądzie, może trwać miesiącami a nawet latami, i nie oznacza to że wygram. Bardzo chciałabym pracować ale nie daję rady. Po uzyskanu orzeczenia będe musiała iść do MOPS po zasiłek wyrównawczy żeby chociaż zapłacić za mieszkanie. Łatwo się mówi nie panikuj, jak się nie jest w takiej sytuacji.
Pozdr