REA pewnie masz rację, ja odnoszę się tylko do tego, że skoro Kundzia starała się i otrzymała jakieś świadczenia, to widocznie jej się należały.Nie bardzo kapuję o co chodzi z tymi 7 dniami, dla mnie sprawa z rejestracją w PUP była jasna. Po otrzymaniu orzeczenia od komisji lekarskiej złożyłam sprzeciw do Sądu Pracy i poszłam się zarejestrować do PUP.Babka w urzędzie powiedziała mi, że owszem na zarejestrowanie się po utracie pracy, renty itp jest czas 6 mies, ale zaświadczenie lekarskie o stanie zdrowia ( w naszym przypadku orzeczenie komisji, że nie jest się niezdolnym do pracy) jest ważne tylko miesiąc.Jeśli w przeciągu tego miesiąca(od daty wystawienia orzeczenia) nie zarejestrowałabym się w PUP to nie przepadłaby mi możliwość rejestracji, ale musiałabym się postarać od lekarza medycyny pracy o zaświadczenie o stanie zdrowia i możliwości podjęcia zatrudnienia.A jak wiadomo w przypadku osób starających się o rentę takiego zaświadczenia żaden lekarz nie wystawi(zwłaszcza takim osobom, które walczą o rentę sądownie).A brak takiego zaświadczenia równa się brak zasiłku dla bezrobotnych. W taki sposób poinformowała mnie pani z PUP, ale być może coś pokręciłam(jeśli tak, to nieświadomie), z resztą co urząd, to inaczej tłumaczą. Jeżeli ktoś ma inne informacje, to bardzo proszę poprawcie mnie, bo nie chcę nikogo wprowadzać w błąd...
Powiedziała mi jeszcze, że sama rejestracja niczym nie grozi, bo wszyscy tak robią żeby mieć przynajmniej ubezpieczenie, ale podjęcie oferowanej pracy już może być w sądzie źle widziane, a niepodjęcie grozi wyrejestrowaniem z PUP. Mnie na szczęście to nie grozi, wszyscy boją się żółtaczki jak samego diabła i omijają mnie szerokim łukiem:)