Chciałabym podzielić się moimi wrażeniami z pobytu na turnusie rehabilitacyjnym w Ośrodku Rybitwa w Dźwirzynie. Czynię to trochę ku przestrodze ludzi niepełnosprawnych, którzy cały rok, a często dłużej czekają na te dwa tygodnie z nadzieją, że będą miłe, dobrze wykorzystane i z sentymentem wspominane. Zacznę od pozytywów, ponieważ byłabym nieuczciwa wobec niektórych osób nie wspominając o nich. Atutem placówki jest przede wszystkim zatrudniony tam Pan Krzysztof - rehabilitant i masażysta. Jego praca to prawdziwy majstersztyk, a Jego postawa to kultura i profesjonalizm. Dziękujemy jeszcze raz! Podziękowania należą się także Pani Ewie - fizjoterapeutce, a także obsłudze stołówki. Pochwalić należy wyśmienitego kucharza i doskonałe położenie Ośrodka z prywatnym zejściem na plażę. Tyle pochwał. Zachowanie całej niemal rodziny prowadzącej Ośrodek budzi wiele do życzenia. Synowa właścicieli - pani recepcjonistka przez dwa tygodnie ani razu nie uśmiechnęła się i sprawiała wrażenie jakby siedziała w recepcji za karę, a nasza obecność przeszkadzała. Syn właścicieli rzucający w kuluarach niegrzeczne komentarze, przekonany, że ich nie słyszymy.  Córka właścicieli sycząca na każdy miły gest, np. otwarcie drzwi, odpowiada "Nie potrzebuję pani pomocy" lub " Nie życzę sobie..." Szok. No i właścicielka. Wydawać by się mogło, że powinna być zadowolona i szczęśliwa z przyjazdu tak dużej grupy, tym bardziej, że ośrodek "świecił" pustkami,  tu już pierwszego dnia budzi lęk sypiąc na powitanie szereg nakazów i zakazów i strasząc sankcjami za wykroczenia. Podczas pobytu usłyszałam kilka niemiłych zdań, np. " Na dzień dobry powinnam wam powiedzieć do widzenia", zarzucała mi, że wciąż na Niej coś wymuszam, a ja zwyczajnie oczekiwałam spełnienia warunków zawartych w umowie. Program kulturalno-oświatowy praktycznie nie istnieje. Zachęcająco brzmiące zobowiązanie do zorganizowania zabawy tanecznej ogranicza się do udostępnienia sprzętu grającego, a zorganizowanie ogniska - do zakupu kiełbasy. Niepokojącym objawem jest fakt, że w 2010 roku właścicielka Rybitwy została nazwana na internetowym forum "wrzeszczącym straszydłem" i nie wyciągnęła z tego żadnych wniosków. Nie będę ciągnąć dalej tego wywodu ze względu na jeden pocieszający fakt. Na koniec zostaliśmy przeproszeni za niektóre słowa, ale niestety niesmak pozostał, a wszystkie miłe chwile tam spędzone zostały przyćmione chamstwem, cynizmem i  bezczelnością. Do wielu miejsc wracamy, ale do tego nie sposób.