Byłem inicjatorem kilku spotkań integracyjnych osób niepełnosprawnych z lokalnymi samorządowcami począwszy od rangi Sołtysiej do Sejmiku Wojewódzkiego. Spotkania te były organizowane na mój wniosek, prosząc o pomoc samorząd gminny i moją nieformalną grupę przyjaciół z której startowałem w wyborach samorządowych. Składałem wnioski, prośby, uwagi, jako wolny słuchać i jako mieszkaniec gminy na samorządowych obradach tj. komisjach problemowych i sesjach. Mam złą wymowę, która mi bardzo utrudnia kontakt, porozumiewanie się z otoczeniem, lecz problem ten, barierę tą zniwelowałem do takiego stopnia, że jak tego sposobu porozumiewania, przemowy publicznej użyłem pierwszy raz, to wszyscy na sali byli bardzo zaskoczeni, że to w ogóle możliwe. Co to takiego? To nic takiego...
Za pewnie prawie każdy z was (tu piszących) ma komputer (stacjonarny czy laptop), ja zaś mam oprócz tego jeszcze smartphone'a i tablet z klawiaturą bezprzewodową na której piszę podczas sesji, komisji, spotkań i za pomocą specjalnej aplikacji która czyta na głos odtwarzam to co chcę przekazać. Mam tą aplikację zainstalowaną zarówno w komputerze, w smartphone i w tablecie.
Pamiętam, że tu, na tym forum prezentowałem, opisywałem a nawet dawałem linka do postów "Głosowych".
Spotkania integracyjne były organizowane dzięki przychylności samorządowców i zarządców obiektów. Obiekty w których były owe spotkania były przystosowane do wymogów osób niepełnosprawnych.
Ogłoszenia i powiadomienie o miejscu, dacie były we wszystkich parafiach w gminie, w każdej gablocie informacyjnej i w każdym sklepie sprzedawcy informowali a także w prasie lokalnej, w sieci na stronach urzędu, a także na stronach przez zemnie administrowanych a jakby tego było mało, to ja, wraz z przyjaciółmi grupy do każdej osoby niepełnosprawnej zamieszkałej w gminie podeszli osobiście do miejsca zamieszkania i powiedzieliśmy o spotkaniu z zapewnieniem o uczestnictwie. Jednak prawie na każdym spotkaniu uczestniczących osób niepełnosprawnych było można policzyć na jednej ręce, i to mi daje do wysunięcia wniosku, że pomimo tylu, nie tylko moich starań w sprawie integracji osób niepełnosprawnych z otoczeniem, ze samorządowcami osiągi mizerne właśnie z powodu w większości przypadkach bierności i lekceważenia starań wielu chętnych ludzi do niesienia pomocy... Jak którąś z powiadamianych przez zemnie osób niepełnosprawnych spotykam, to tylko padają pytania:
A kto był i co tam można było dostać...
Dlatego śmiem twierdzić i to prosto w oczy powiedzieć, że osoby niepełnosprawne w dużym stopniu (aby nie powiedzieć
w znacznym) stopniu same są winne swojego traktowania, z powodu paskudnej z ich strony bierności.
Wiem, że są osoby niepełnosprawne, które są aktywne społecznie i działają prężnie, lecz w ogromie tych, co mogliby działać a im się nie chce mają bardzo trudny i twardy orzech do zgryzienia w procesie prawdziwej integracji, a wszystko winna jest polska bierność, mentalność, kombinatorstwo i lenistwo... Więc, teraz mam, podstawy do twierdzenia, że jeśli osoby niepełnosprawne chcą zmian na lepsze jutro, to muszą zacząć w dużej mierze od siebie samych bo nikt ze zdrowych nawet nie pomyśli o naszych "Inwalidzkich sprawach" puki sam nie dołączy do grona "Inwalidów"...