W czterech ścianach łóżko stoi, obok szafka, mały stolik,
na stoliku pusta szklanka, w oknie stara już firanka.
Obudziłam się w tym miejscu, wokół wszystko obce sercu, czuję zimno mnie przenika, chyba nie ma tu grzejnika. Nie mam żadnej orientacji, co tu robię, z jakiej racji....Patrzą na mnie kąty stare, tutaj wszystko dziwnie szare...
Nie wiem, czy mi płacz pomoże, co się dzieje? Panie Boże... o, ktoś idzie drzwi otwiera, patrzy na mnie, łzy ocieram... Obca twarz, bo nie poznaję, on całuje mnie z zapałem......Dalej nie wiem, o co chodzi, tu są starszy, a gdzie młodzi?
Mówi do mnie ten mężczyzna ” tak się cieszę, muszę przyznać, że martwiłem się o Ciebie, jedną nogą byłaś w niebie... wielki nam zrobiłaś kawał, droga mamo, miałaś zawał......
Serce pracy odmówiło i przez jakiś czas nie biło...ratowali cię w szpitalu, ja – czekałem pełen żalu. Miesiąc byłaś nieprzytomna wyglądałaś jak bezdomna.. – co tak na mnie patrzysz mamo? Może jakiś lek Ci dano.. Twój najmłodszy jestem syn.. powiedz coś i nie rób min... Masz amnezję czy udajesz, że mnie wcale nie poznajesz? Daj mi, chociaż jakiś znak, bo mnie zaraz trafi szlag.!!!..” Chciałam dotknąć go za rękę, ale ruch mi sprawiał mękę....
Czułam pustkę, co się stało, jakieś obce moje ciało. I ten człowiek mówi „mamo” a ja czuję wciąż to samo. mówi, że jest moim synem... może wkrótce, za godzinę wyjdę z czterech smutnych ścian, w dom powiedzie mnie ten pan. Czemu w gardle tkwią me słowa, jakąś ciężka moja głowa, chce powiedzieć: bierz mnie stąd, w moich ustach czuję kłąb poplątanych dziwnych słów.. on się patrzy na mnie znów i już nie jest dla mnie miły, krzyczy, że mu braknie siły, że ja chyba z niego drwię.. a ja iść do domu chcę...
Ale gdzie jest ten mój dom czy weselsze ściany są? Nie wiem czy ktoś na mnie czeka, pełna trwogi myśl mnie nęka. On pokojem się przechadza nad czymś myśli.. czy się zgadza? I zabierze mnie do domu? Nie zawadzę ja nikomu...
zatrzymuje się nareszcie i zaczyna w miłym geście: „ tu Ci dobrze będzie mamo (dla mnie wszystko brzmi tak samo), masz opiekę, towarzystwo tu, dla Ciebie będzie wszystko. Ja na pewno się postaram wpadać częściej, ale zaraz, chce zapytać, chociaż zamęt, czy zrobiłaś już testament? To formalne wprost pytanie na wypadek coś się stanie, musi przecież być porządek, kto obejmie Twój majątek. Ja najlepszym Twoim synem ja mam żonę i rodzinę a że lubię do kasyna to nawyku mego wina. Na bankructwo się zanosi o pieniądze każdy prosi. Nie potrzeba przecież Tobie tych pieniędzy, pomyśl sobie...
Nagle coś zakłuło w klatce chce zapłakać, przykro matce...komu się poskarżyć, komu, że ja tylko chcę do domu...przyniesiono mi kolację ...on powiedział, że ma rację, przyprowadzi notariusza i że jego to nie wzrusza wielki upór z mojej strony..czemu on jest obrażony? Jeśli dobrym jest człowiekiem niech mnie weźmie pod opiekę, oddam swój majątek cały.. ja chcę tylko kącik mały. Przy kimś bliskim, przy rodzinie.... za złe słowa go nie winię...
Wtem odezwał się dość czule, że by oddał swą koszulę, jeśli tym powróci zdrowie jego matce...
Każdy powie, jakim dobrym synem jest serce ma i duży gest..Czemu czuję dziwny chłód? Boże spraw tu jakiś cud, chcę powiedzieć a nie mogę tylko w myślach szepczę z Bogiem...Mamo czy Ty słyszysz mnie? (w jego oczach czytam gniew) nic nie mówisz a ja czekam, będę wdzięczny Ci, przyrzekam.. w odwiedziny mnie zaprasza ciotka z Anglii, krewna nasza a Twój pobyt w moim domu nie na rękę jest nikomu. Wyznaczony wyjazd w marcu.. Ty, zostaniesz w Domu Starców...
Potem wyszedł, trzasnął drzwi, poleciały z oczu łzy
Może zaraz wróci jeszcze?.. czuję lęk i czuję dreszcze..
Szare ściany i ponure ni obrazka, ni figurek nawet Bóg zapomniał o mnie smutno tutaj przeogromnie. Patrzę w mały punkt na ścianie..zimne mleko na śniadanie...karmi mnie pospiesznie ktoś, patrzy na mnie, mówi coś
Dali lustro tuż przed myciem, nie wiem, kto jest mym odbiciem, jakiś obcy człowiek zerka.. nie chce patrzeć do lusterka
Gdzie się przeszłość ma podziała, często płaczę, czy się śmiałam a czy wiodłam dobre życie? ..dwie tabletki, obok picie..zastrzyk siostra mi zrobiła ona dla mnie była miła. Gdzie rodzina zapytała? Nie wiem czy pocieszyć chciała. Bez odwiedzin od miesiąca.... teraz jestem taka śpiąca.. układają mnie do snu.... przebaczyłam przecież mu.. nie przychodzi a ja czekam, do nikogo nie narzekam. Smutno tutaj jest i pusto...ktoś mnie nakrył ciepłą chustą...
Jutro, kiedy się obudzę, będzie lepiej, tak się łudzę, że nadejdzie taka chwila...bzu gałązka kolor lila do wazonu siostra wkłada a za oknem chyba pada... słyszę w głębi korytarza, gdy ktoś mówi do lekarza:, „czemu pada, przecież maj... chciałam zejść na łóżka skraj...całe ciało zlane potem, idzie burza sypie grzmotem i raptownie się błysnęło...poprzez pamięć coś mignęło..- obraz domu a nim dzieci, jedno, dwoje...lampa świeci a na stole srebrne bazie w kryształowej stoją wazie.. nagle przeszło to wspomnienie a ja chciałabym szalenie by wróciło do mnie znów, nawet choćby w formie snów. Modlę się i Boga proszę: „pomóż mi tę prośbę wnoszę...kim ja jestem i dlaczego nie ma tutaj nic bliskiego? Boję spojrzeć się na drzwi..obok w łóżku chyba śpi starsza pani, zwiędłe dłonie a nic przecież nie wiem o niej, jak na imię ma, czy chora.. jutro będzie lepsza pora... kiedy budzę się ze snu już w wazonie nie ma bzu łóżko obok stoi puste, palą światło, już po szóstej a za oknem całkiem biało, słychać dzwony czyjeś ciało do kostnicy wzięli stróże... pozostały zwiędłe róże. Już odeszła ma sąsiadka... niepotrzebna czyjąś matka. Róże, które u niej stały, bielusieńki kolor miały.
Wiosna jest za oknem znów, czekam na gałązkę bzu... gdzie jest ten, co synem mym...iść do domu chciałabym. Nikt o miłość mnie nie prosi....pot me cale ciało zrosił..lekarz mierzy mi ciśnienie w głosie jego jest westchnienie. Dłoń położył na mej dłoni jakby chciał me życie chronić. Coś powiedział, ja nie słyszę, dookoła mam już ciszę w sen zapadam, w otchłań lecę... chyba ktoś zapalił świecę.. dziwny mnie ogarnia spokój, z góry widzę cały pokój..cztery ściany, łóżko stoi, obok szafka mały stolik świeczka na nim zapalona, czyjaś głowa pochylona. Czemu na to patrzę z góry...ciszę przerywają chóry.. nie rozumiem co się stało z góry widzę moje ciało. Starym oczom wprost nie wierzę jestem tu a tam też leżę..
Krzyża znak i ręce składa chyba anioł...jestem rada.. ktoś mnie woła, światła smuga, stoi postać obok druga, wyciągają do mnie ręce, czynię krok, nie jestem w męce.. idę wolno, coraz bliżej jeszcze raz spoglądam niżej już nie widzę mego ciała, jest sylwetka cała biała w prześcieradło otulona, tam jest dusza, która kona... i nie słyszę „mamo droga, nie zostawiaj mnie dla Boga, kocha Cię najmłodszy syn”... piękna łąka na niej młyn obok młyna płynie rzeka za nią Pan Bóg na mnie czeka. Bóg wyciąga do mnie ręce ja uśmiecham się w podzięce czuję radość w sercu moim.. Boże, jestem w domu Twoim!!!