> A jak wy myślicie, czy wykształcenie pomaga w znalezieniu pracy??
Myślę, że odpowiednie wykształcenie może pomagać w zalezieniu odpowiedniej pracy (truizm). Na przykład moja praca jest bardzo ściśle związana z przebiegiem mojej edukacji. Ale:
- W stosunku do niepełnosprawnych obowiązują te same ograniczenia przy znajdowaniu pracy, co w przypadku osób "sprawnych": popyt i podaż w danej okolicy. Czy te domy dziecka, ośrodki pomocy społecznej, fundacje, organizacje pozarządowe, szpitale itd. potrzebują w ogóle w tej chwili kogoś z Twoimi kompetencjami? Czy może być tak, że się "przetrenowałaś" i widząc twoje wykształcenie, potencjalny pracodawca powiedziałby (nawet gdybyś była sprawna): tej Pani nie zatrudnimy, będzie miała za wysokie wymagania, nie stać nas? Albo w ogóle: teraz nikogo takiego nie potrzebujemy? Mnóstwo ludzi sprawnych wykonuje prace niezwiązane ze swoim wykształceniem...
- Oprócz tego oczywiście każdy niepełnosprawny może mieć ograniczenia związane z niepełnosprawnością. Jeżeli pracodawca musi przystosować stanowisko pracy, to oczywiste że mu to nie w smak. Prawda, że to nie jest wina pracownika, ale też trzeba zrozumieć pracodawcę. Dlatego też podejrzewam, że statystycznie łatwiej jest znaleźć pracę osobom, do których choroby pracodawca nie musi się zbytnio dostosowywać.
Kluczowe jest to co dla kogoś znaczy fakt, że wykształcenie pomaga w zdobyciu pracy. Moim zdaniem ono pomaga w tym sensie, że może (ale nie musi) znalezienie tej pracy uprościć. Tylko tyle i aż tyle.
PS. Być może warto byłoby się zainteresować wykorzystaniem swoich umiejętności w wolontariacie? Wolontariat nie nadaje się do opłacania rachunków, bo przynosi materialnie same straty, ale jeżeli stać Cę na to, żeby swój czas poświęcać w ten sposób (masz z czego żyć, masz jakiś czas wolny i masz fizycznie możliwość udzielania się w jakiejś organizacji pozarządowej) to być może po pierwsze pozwoli Ci to w jakimś stopniu realizować potrzebę pomagania innym, nawet gdybyś musiała nadal pracować na recepcji. Po drugie, być może otworzy kiedyś przed Tobą jakieś drzwi - kiedy wysyłasz CV jesteś jedną z dziesiątek albo setek osób. Równie abstrakcyjną dla rekrutującego co to osoba dwie kartki dalej - tylko nazwisko inne. Zupełnie inaczej wygląda ta sama sytuacja kiedy ktoś szuka osoby o określonych kompetencjach i orientuje się, że ma kogoś takiego wśród znajomych lub znajomych znajomych. To wcale nie musi być kwestia posiadania "pleców" tylko tego, że taki człowiek nie jest już abstrakcyjny. Inaczej zatrudnia się pana Jana Kowalskiego, o którym nie wie się prawie nic, a inaczej tego samego Jana Kowalskiego, jeżeli się z nim kiedyś gdzieś coś razem działało.