Witam Cię serdecznie Ł. Bardzo wielkie dzieki Tobie za wiele zrozumienia. To ja musze przeprosić. Być może moja wypowiedź mogła sugerować takie wnioski. Ja taki już jestem, że każda jazda w dół, zawsze kończy się jazdą w górę. Staram się zawsze na spokojnie odnosić się do problemów własnych. Kiedys bardzo żywiołowo podchodziłem do narastających problemów z własnym zdrowiem. Wydawało mi się, że moje cierpienie jest jedyny, a juz napewno wielkim cierpieniem. Ale jak mówiłem, przeszedłem już dwanaście szpitali i to tam nauczyłem się pokory w patrzeniu na siebie i innych. To właśnie tam, mój świat się zmienił i moja osoba zmieniła miejsce na planie życia. Teraz to ja jestem w tle a na pierwszym miejscu są ludzie cierpiący. Z tąd mój stosunek do niezrozumienia i ignorancji osób, które są odpowiedzialni wręcz za upraszczanie życia ludziom, którzy je mają utrudnione poprzez chorobę. Wierzaj mi, że tę "poprzeczkę", o której piszesz, nie jest łatwo utrzymać. Ale chyba to jest mój cel. Zaraz w moim umyśle zapala się lampka, że inni potrzebują mojej pomocy, że nie jestem sam, muszę być dla innych.
>Rezygnacja to nie zawsze poddanie się -- to także postawa ochrony psychiki i nerwów.
masz wiele racji w tym co mówisz. Tak jest i ja to równie wiem, tyle że ja nie umiem sie w ten sposób ustosunkować do tego. U mnie ta teza przychodzi w trakcie, jak przetrawię problem. Tyle że ja -tak myślę- mam duszę wojownika i czasami mnie to męczy. Bo mozna walczyc z czymś, co można w jakis sposób zmienić, ale czy walka z wiatrakami komus coś dała. Być może Don KIhot z Manczy, umiał by zaraz zripostować moja wypowiedź, udowadniając, że walka z wiatrakami daje wiele. Rozumiesz mnie o co mi chodzi?
>tym niemniej, muszę Cię, Zygmuncie, przeprosić za ton mojego poprzedniego posta
Naprawdę nie ma za co. Dla mnie jest bardzo cennym fakt, że poczułeś potrzebę i starałeś się mnie podbudować. naprawde takie słowa były mi potrzebne. Masz rację, trzeba widzieć taż i siebie, tyle że ja to ludzie. Bez nich ja nie istnieję. Zrozumiałem to, kiedy leżałem na sali w szpitalu po operacji, wśród ludzi którzy też takowe operacje przeszli. Każdy z nas nie mógł się ruszyć złóżka, ale potrzeba pomocy sobie nawzajem była bardzo silna. nawet ból nie był chamulcem.Przyciągaliśmy sobie łóżka, aby sobie poprawić poduszkę lub podać picie. To jest sedno człowieczeństwa. Nie potrafie rozdzielić ludzi od siebie i na odwrót.
Może moja szlachetność polega na prostocie? Nie wiem. jestem zwyczajnym, prostym człowiekiem. Szlachetność polega na zauważeniu potrzeby wsparcia i Ty mi takie dałeś i dajesz. Wielki Bóg zapłać za to.
Co do sprawy z garażem, sprawa stanęła na tym, że spółdzielnia mieszkaniowa wycofała się z oddania placu sześciu metrów kwadratowych za darmo. Zażądali sobie dwadzieścia złotych miesięcznie, lecz dobre i to, choć będzie trudno.Opieka społeczna ma pokryć koszta dokumentacji. I na razie to koniec. Nie ma żadnych konkretnych wypowiedzi ze strony burmistrzostwa na temat zfinansowania budowy.
Sam dowiedziałem się z internetu, że istnieje firma BRODER w łęknicy, która para się produkcją garaży odlewanych w całości. Koszt całkowity "pod klucz", to jakieś dziesięć lub jedenaście tysięcy. Byłby to najleprzy sposób. realizują zamówienie w cztery tygodnie i przywożą gotowy na miejsce. Lecz trzeba mieć dzwig na miejscu. Niestety za drogo dla urzędu miasta. A murować teraz w zimie? Nie wiem, czy to nie popęka wiosną, bo zamiast wyschnąć-zamarznie. Narazie czekam.
O tak, cierpliwość jest wielką cecha mądrości. Tyle że człowiek nie będzie trzymał skutera długo. Wszystko w rękach Boga.
Jeszcze raz bardzo Tobie dziękuję i również bardzo bym chciał porozmawiać też o Tobie i jakoś się tobie odwdzięczyć za dobre serce. Podam swój adres e-mail: zjjantar@go2.pl mam również skeypa, porozmawiamy. Będzie mi bardzo miło.
Pozdrawiam. Trzymaj się cieplo.
Zygmunt