Hmm... A co Ci da taka informacja od anonimowych duchów sieciowych...?
Zresztą, rzadko (co najmniej bardzo rzadko) taką praktykę jakakolwiek firma stosuje naprawdę z definicji i za założenia: "jak tylko urodzi i wróci to zwalniamy". Przecież to też zależy od masy czynników, chociażby od obecnej (na czas powrotu) kondycji i potrzeb firmy, konieczności utrzymania danego etatu (bo może dwóch pracowników marketingu wystarczy zamiast trzech jak wcześniej) itd. . Za sam fakt powrotu z macierzyńskiego umowy rozwiązać nie wolno, ale jeśli np. zadeklarujesz sama pracodawcy mniejsze możliwości przerobowe po urodzenia dziecka - może to wpłynąć na jego decyzję.
Zawsze będę twierdziła, z praktyki nie tylko własnej ale firm, w których pracowałam, że najwięcej korzyści przynosi wyłącznie metoda szczerości i porozumienia: należy usiąść z szefema na 10 minut i spokojnie przedstawić sytuację: co planujesz, jak sama to widzisz po powrocie itd. . I tak planowanie jest wirtualne, bo nigdy nie wiadomo, co życie przyniesie: może będziesz musiała iść na wychowawczy, trzeba będzie sobie lub dziecku poświęcić więcej czasu itd. . Szef ma wtedy też możliwość przygotowania wyjścia awaryjnego na czas Twojej nieobeności i czekania na Twój powrót.
Ciąża nie jest tu problemem - ale zaskoczenia po obydwóch stronach. A można tego uniknąć. Pzdr.