Na pewno momabo Ci odpowie poważnie, ale ja Ci powiem tak. To moda i styl żywcem z obcych landów. U nas do tej pory wystarczyło mieć doświadczonych życiowo przyjaciół. Dziś takim mentorem (nauczycielem, opiekunem, mistrzem) zostaje się nagle i gwałtownie po iluś tam godzinnym studium, na którym uczą życiowych mądrości. Bardziej chyba jednak pewności siebie, aby doradzać innym. Coach, czyli trener nauczy Cię jak żyć, doradzi jak prowadzić interesy, wesprze za pomocą technik psychoterapii, które weźmiesz za przejaw przyjaźni, bo jak przyjaźń może się nawiązać w klarownej relacji klient -petent nie bardzo wiem. Płacisz za to, bo cenne rady teraz kosztują i często już przez to są cenne. A kiedyś w siermiężnych czasach szło się po wsparcie do mentorów rodzinnych, znajomych, przyjaciół i to za za darmo. Najwyżej opierało się lekko sprawę o bufet i trwały nocne Polaków rozmowy o tym, co robić dalej...Teraz seniorzy-mentorzy nie są w cenie, bo cóż oni mogą wiedzieć o życiu. O życiu wiedzą więcej młodzi. Tylko o jakim życiu i co wiedzą...dowiedzą się jak wejdą w dojrzały wiek.
)) Gdybym miała kasę na zbyciu poszłabym na taki coaching z ciekawości, jak wyglądają takie treningi życia.
Jest jeden aspekt korzystny. Osoba z boku, niezwiązana z 'klientem' często widzi lepiej jego położenie. Emocje zaślepiają.