Witam:)
sporo zarzutów....
Mam pytanie: jak syn zachowuje sie w domu? Jakie sa jego kontakty z rówieśnikami? Z czego wynikaja zachowania agresywne w szkole? Jaki jest dobór dzieci z orzeczeniami w klasie syna?
Nie znam sytuacji ale:
-szkoła MUSI zapewnic przede wszystkim bezpieczeństwo wszystkim uczniom,
- dobrze sie współpracowac ze szkołą, zamiast toczyc wojnę,
Rozumiem pana rozgoryczenie, zwłaszcza na poczatku edukacji syna, ale może warto przeanalizowac tą sytuację jeszcze raz.
pozdrawiam
Autor Zygmunt
Dodany 2007-12-15 11:05
Witam
Ja tez Jestem Ojcem i choć nie mam dziecka z tymi problemami co Szanowny pan, lecz uważam, że warto przyjrzeć się uważniej, sytuacjom i zachowaniu dziecka. Powód iż musi Pan z Żoną pracować i zarabiać jest ważny, lecz czy ważniejszy od dobra dziecka? Sadzę że nie.
Jeśli jest szkoła o charakterze integracyjnym, to MUSI spełniać obowiązki z tego wynikające i to nie podlega dyskusji. Lecz trzeba też ściśle sprawdzić: co jest przyczyną konkretnych zachowań Państwa dziecka? Jakie sytuacje prowadza do takich zachowań? Fakt że dziecko zachowywało się odpowiednio podczas obecności Mamy obok niego, świadczy tylko o tym, iż Mama ma wielki wpływ emocjonalny na dziecko. Lecz tu chodzi o integrację, czyli zachowania i współpraca dziecko - rówieśnicy. Dziecko - nauczyciel.
Może warto jest porozmawiać ze specjalistą prowadzącym stan zdrowotny dziecka na te tematy. Porozmawiać ściśle z nauczycielami i współpracować. Lecz bez stwarzania sytuacji że dziecko widzi fizycznie pana lub żonę przy sobie.
Nie jest to łatwe, lecz może dać Państwu to wiele odpowiedzi na dręczące Was pytania. A podstawowym pytaniem na które jak mniemam nie macie państwo pewności, to czy Państwa dziecko jest w stanie podołać nauce w takiej szkole. Myślę że od tego trzeba zacząć. Bo co innego teoria a co innego praktyka. Same wygłaszane tezy tu nie wystarczą.
Pozdrawiam
Autor estera
Dodany 2008-01-02 14:29
Witam. Jestem mamą 27l Ryszarda (10Apg przy urodzeniu, w 6 r.ż zap. mózgu i sepsa- obecnie upośl.um. w st. umiark. i epi) i 18l.Joasi ( 10 Apg przy ur. epi od 2 r. ż i od tej pory zaburzenia rozwojowe- obecnie upośl.um w st. znacznym i epi). Przechodziłam dwa razy drogę edukacyjną swoich niepełnosprawnych dzieci i gdybym musiała przejść ją jeszcze raz,nadal nie wiem, czy udałoby mi się to tak, by moje dziecko wykorzystało maksymalnie swoje możliwości i nie poraniłoby sie po drodze. Rysio trafił po odroczeniu do masowej zerówki i trafił na wspaniałą nauczycielkę, która wytworzyła przyjazną atmosferę w grupie dzieci. Był jednak zbyt słaby po swojej chorobie, bym odważyła się dać go do szkoły masowej. Integracja była wówczas w powijakach, choć mieszkam w dużym mieście. Z powodu epi miał do końca 8 kl nauczanie indywidualne i 1 dzień w tygodniu blok zajęć w szkole (logopeda, rehabilitacja i wf, religia i zajęcia plastyczne). Nauczył się liter, ale zaburzenia syntezy i analizy wzrokowo-słuchowej uniemożliwiają mu czytanie ze zrozumieniem i liczenie też pozostało ograniczone do konkretów, mimo, że włożyłam bardzo dużo swojej pracy w realizowanie zaleceń specjalistów, a nawet wykraczałam poza nie , wykonując własnoręcznie pomoce dydaktyczne ( teraz jest tego dużo) i rezygnując z powrotu do pracy.Wszystko co osiągnął jest wynikiem żmudnej, ciężkiej pracy i jego ogromnej cierpliwości. Niestety po ukończeniu szkoły podstawowej mógł iść jedynie do szkoły życia, gdzie uczęszczał przez dwa lata przechodząc kurs przygotowania zawodowego ( klejenie kopert i proste ściegi szycia) z utrwalaniem nabytych umiejętności. I tu okazało się jak wiele nauczył się na nauczaniu indywidualnym, gdyż utrwalanie pisania zakończyło sie 10 kartkami w zeszycie A4 w okresie 1 roku szkolnego. Moim wnioskiem było, że gdyby chodził do szkoły nie nauczyłby się więcej, choć miał tylko 8 godz. indywidualnego nauczania tygodniowo. Obecnie jest uczestnikiem WTZ, gdzie przystosowuje się do samodzielnego życia na miarę swoich możliwości.
Joasia wydawało się , że rozwija się prawidłowo i dopiero 1 atak padaczki w 22 m-cu życia zatrzymał, a nawet mocno cofnął jej rozwój. Gdy stan zdrowia się nieco ustabilizował, pracowałam z nią sama mając już jakieś doświadczenie. W 5 r,ż oddałam ją do przedszkola ( zwykłego, ale małego) i w porozumieniu z poradnią wych.-zaw. prowadziłam jej rehabilitację. Po roku pracy osiągnęliśmy 69 pkt , startując z 55. Wybrałam dla niej integracyjne przedszkole z wieloma zajęciami dodatkowymi i żeby utrwalić indywidualnie to, co pani w zerówce przerobiła z dziećmi ,poprosiłam o nauczanie indywidualne w wymiarze ok 20-30 min dziennie tj. przynajmniej 2 godz,tyg. Wydawało mi sie to korzystne dla dziecka i właściwie jedyną szansą na dorównanie rówieśnikom, tak, aby mogła pójść do normalnej szkoły. Niestety wywołałam burzę w szklance wody, bo nie można mieć tego co korzystne dla dziecka tylko to co się wydaje urzędnikom korzystne ( jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o kasę). Dostała nauczanie na 1 semestr na początku grudnia i nie mogla chodzić do przedszkolnej zerówki, mimo, że gwarantowałam jej indywidualną opiekę( przez całe zajęcia siedziałam w korytarzu) w razie problemów.
Wreszcie trafiła do szkoły specjalnej. Najlepszej państwowej w moim mieście, a zrobiłam solidny rekonesans. Lepsza była tylko prywatna, ale mnie nie było stać. Do masowej, ani integracyjnej nie dałabym jej gdyż była za słaba psychicznie, by się bronić( mam też zdrowe dzieci to wiem co jest w szkole). Startowała z orzeczeniem o lekkim upośledzeniu. Była spokojna, układna i dobrze wychowana. Tu opiekę miała dobrą, chodziła chętnie, ale wydawało mi się, że mogłaby skorzystać więcej gdyby przebywała z dziećmi o większym potencjale. Była w tzw. zespole dzieci o umiarkowanym upośledzeniu, w szkole specjalnej dla dzieci lekko up., gdyż w 4 kl dostała rekwalifikację na umiarkowane. Ona rosła, a umiejętności nie przybywały adekwatnie do wieku. Jeszcze raz się szarpnęłam i zaryzykowałam dając ją do gim.dla lekko, zamiast do szkoły życia. Przeniosłam ją po roku, gdyż dopiero tu ponauczała się słownictwa i zachowań ,nad którymi nie umie panować. Obecnie jest bardzo agresywna werbalnie i czasem przenosi to na czyny. A mając jeszcze 15 lat była taka miła, grzeczna i posłuszna. Wiem, że okres dojrzewania jest trudny dla wszystkich nastolatków, ale dla dziecka upośledzonego szczególnie, gdyż nie potrafi się obronić przed wszechobecną drapieżnością i wulgaryzmem.
Szkoły specjalne mają zasadniczy defekt. Lokuje się tu dzieci z deficytami o różnym pochodzeniu. Są tu dzieci słabsze intelektualnie, po różnych chorobach i dzieci zaniedbane wychowawczo, które nadają ton. Z takiej mieszanki wychodzą poszkodowane te chore, które w sprzyjającej atmosferze miałyby szansę osiągnąć to do czego moją prawo, ale nasz system jeszcze mocno kuleje.
Podzieliłam się z Panem moim doświadczeniem, ale nie wiem czy to na coś się przyda. Jeśli synek nie będzie się czuł dobrze w szkole to i tak wiele nie skorzysta. Często jednak dziecko obserwując rówieśników jest w stanie wiele sie nauczyć. Tylko jeśli to będzie za trudne, to wyłapie same paskudztwa. Rodzice dzieci, które chodziły do integracyjnych szkół też różne mają zdania. Jednak jeśli dziecko ma rzeczywiście niewielkie możliwości to jest w stanie utrzymać się w zwykłej szkole najdalej do 6 kl i pytanie jakim kosztem emocjonalnym? Generalnie następuje regres i nie nabywa żadnych umiejętności szkolnych. Czasem daje sie utrzymać osiągnięty poziom. Przynajmniej takie są moje obserwacje wśród rówieśników moich niepełnosprawnych dzieci. A każde z ich rodziców kiedyś broniło sie przed szkołą specjalną i miało nadzieję na lepszy rozwój swojego dziecka.
Na państwową oświatę nie liczyłabym za bardzo. Może coś dobrego uda się Panu znaleźć dla swojego synka, czego życzę z całego serca. Na pewno spokojne rozmowy z nauczycielami i z synkiem są na obecny system najlepszym rozwiązaniem. I nie spieszyłabym sie do szkoły specjalnej ( chyba, że jest w W-wie dla TYLKO chorych dzieci)
Pozdrawiam.
Autor iki
Dodany 2012-04-11 14:59
Witam. Jestem ciekawa jak potoczyły się losy syna. Minęło już kilka lat. Jakie są Pana doświadczenia?
Myślę, że wielu rodziców zadaje sobie podobne pytanie: "specjalna czy integracyjna" . Moim zdaniem najważniejsze, aby dziecko czuło się w szkole dobrze. Nie ma jednej dobrej odpowiedzi na to pytanie. Każdy przypadek jest inny i potrzebuje indywidualnego podejścia.
Ja osobiście znam kilka przypadów, kiedy dzieci z niepelnosprawnością intelektualną do szkoły specjalnej trafiły zbyt późno. Niestety w szkole masowej w klasach integracyjnych nabawiły się fobii szkolnej. Dopiero w szkole specjalnej "odżywały", miały możliwość odniesienia sukcesu, mogły się zmierzyć z równymi sobie. I, nie przesadzając, do szkoły chodzą chętnie.
Sądzę, że integracja osób niepełnosprawnych intelektualnie z osobami zdrowymi jest jak najbardziej potrzebna, ale nie na lekcjach. Co będzie korzystne i dla jednych i dla drugich uczniów. Osoby niepełnosprawne często mają problemy ze skupieniem uwagi itp., a przebywanie w klasie 20-30 osób na pewno nie ułatwia nauki, nawet z nauczycielem wspomagającym. Po co na siłę łączyć dwie tak bardzo odmienne pod względem intelektualnym grupy w czasie nauki? Nie służy to ani jednym ani drugim.
Rodzicom, którzy obecnie zastanawiają się nad wyborem szkoły, proponuję przede wszystkim poznanie kilku szkół. I na pewno lepiej jest zrobic to osobiście, niż tylko odwiedzając strone internetową szkoły. W wielu szkołach organizowane są tzw. "dni otwarte", kiedy można przyjść z dzieckiem na zajęcia i dokładniej poznać ofertę szkoły.