> A już myślałam, że pojechałaś.
Wyjazd zagraniczny to dla mnie jednak kwestia dużej ilości przygotowań i znalezienia sobie "eskorty". A wyjechanie na tłoczne publiczne wydarzenie jest jeszcze bardziej skomplikowane.
> Rozwiń swoja myśl na temat absencji
1) Na forach dyskusyjnych (bo nie tylko na tym) przede wszystkim LUBIĘ udzielać informacji (o ile mam przekonanie, że moje informacje są w miarę aktualne i mniej więcej kompletne) i filozofować. To drugie traktuję w kategoriach hobby – jedni gadają o sporcie, a inni wolą o fraktalach.
2) Nie lubię obserwować jak ludzie się kłócą. Nie dlatego, że kłótnie w Internecie to coś istotnego, a wręcz przeciwnie. Mam ochotę huknąć na obie strony, że marnują tlen i energię na... „drobiazgi” (użyłabym innego słowa, ale się powstrzymam). I nie ma znaczenia czy kłótnia zaczyna się od agresji z jednej tylko strony, czy np. od nieporozumienia. Bo z mojego punktu widzenia jedynym sensownym rozwiązaniem konfliktu w sieci, jak temperatura już wzrosła, jest spuszczenie zasłony milczenia i udawanie, że się nie słyszy albo się nie zrozumiało. Wszystko inne to eskalowanie konfliktu.
Jeżeli ktoś na przykład (żeby nikogo innego nie obrazić) stwierdza, że ma anse do mnie to jest taki moment, kiedy próbuję ustalić czy się jeszcze możemy dogadać, ale jak wychodzi że się nie da, to po prostu odpuszczam. Ludzie mają prawo mnie zwyczajnie nie lubić. Wymyślać o mnie dziwnych teorii spiskowych teoretycznie nie powinni, ale nie jestem im w stanie tego zabronić, a żeby dowieść ich nieprawdy musiałabym całemu forum pokazać dowód tożsamości, więc walczenie z tym to też jest gra niewarta świeczki.
Na tym konkretnie forum, skutki są następujące:
- Ja tu zostałam na dłużej głównie dlatego, że mam radochę z odpowiadania na pytania. Z czasem dział pytań ożył dzięki innym forumowiczom i pracownikowi(-om) CI, więc mnie już tam nie potrzeba. To dobrze, ale tym samym zniknęła moja podstawowa motywacja do bywania tutaj.
- Większość wątków i dyskusji mnie zwyczajnie nie interesuje i to jest czysta kwestia gustu. W Internecie mam do ludzi za duży dystans, żeby się interesować pogodą, kuchnią i wirtualnymi sernikami. Nic do nich nie mam i nie miałam, raz na ruski rok nawet poczytam, ale uczestniczyć mi się nie chce. Jest kilka wątków, do których jeszcze zaglądam po nieobecności (duże ukłony za zdjęcia, Panowie), ale to mogę nadrobić wchodząc raz na miesiąc.
- Odkąd to forum ma jakąkolwiek grupę stałych użytkowników, z regularnością godną lepszej sprawy wybuchają konflikty. Czasem dlatego, że przychodzi ktoś kto uważa że ma misję cywilizacyjną żeby to forum zmienić (misję cywilizacyjną oczywiście szlag trafia, bo forum ma taki charakter jaki mają ludzie, a ludzi się nie da zmienić na siłę, krzycząc na nich że zachowują się nie tak jak JA chcę – tak można ich najwyżej wygonić) czasem dlatego że pojawia się ktoś kto lubi prowokować. Schemat jest od lat ten sam. Dorośli ludzie zaczynają się żołądkować, bo jakaś anonimowa osoba powiedziała coś nieprzyjemnego. Reagują obronno-agresywnie. Na co reformator albo prowokator też reaguje obronno-agresywnie. Następuje eskalacja i albo tylko Kawiarenka, albo większa liczba działów forum zmienia się w wojnę podjazdową. Zwykle kończy się to także czyimś mniej lub bardziej szumnym "odejściem". Kiedyś mi się jeszcze chciało włazić między wódkę a zakąskę, w nadziei że którąś ze stron namówię na to, żeby sobie odpuściła, ale nawet mnie się kiedyś kończy sarkastyczny optymizm.
Jedynym wątkiem, w którym w tej chwili moja nieobecność ma jakiekolwiek istotniejsze konsekwencje jest ten o Kościele. I nawet mam gdzieś na dysku brudnopis odpowiedzi, w ramach naszej bardzo dawnej dyskusji o In-vitro (przygotowanie takich postów, na podstawie materiałów źródłowych, zwykle trochę zajmuje, a po kilku dniach sama już nie wiem – wstawić czy nie). I nawet mogę go wstawić, jeżeli jakimś cudem waćpani sobie życzy. Ale, chociaż nie mam nic przeciwko byciu choćby i dyżurnym „moherowym beretem”, nie mam ochoty być WYŁĄCZNIE tym. A do tego się ostatnio mój merytoryczny udział na forum sprowadzał. 90% reszty mojej obecności to w tej chwili mamrotanie pod nosem „Ludzie... co wy robicie?”
Za bywanie na forach nikt mi nie płaci, więc powinno być przynajmniej przyjemne. Jeżeli w większej części nie jest, to wnioski nasuwają się same.