www.niepelnosprawni.plStrona główna forum
forum.niepelnosprawni.pl - Nie jesteś zalogowany
Strona główna forum Regulamin i pomoc Szukaj Rejestracja Logowanie
Poprzedni wątek Następny wątek Wyżej Wątek ogólne / Porady Centrum INTEGRACJI / fundusze unijne (9632 - wyświetleń)
- Autor Zygmunt Dodany 2006-11-19 18:59
Witam. Mam pytanie. Czy jesli osoba niepelnosprawna nie ma mozliwosci zfinansownia dokumentacji, materialow budowlanych, robocizny. PCPR żary moze pomoc dopiero za trzy lata (w tym roku korzystalem z barier), PFRON zielona gora nie ma na to srodkow. To czy urzad miasta, Burmistrz, maja na takie cele pule pieniedzy z kasy unii? Czy moge od urzedu oczekiwac takiej pomocy?
Zygmunt
Nadrzędny - Autor Zygmunt Dodany 2006-11-20 10:35
Przepraszam, nie napisałem o co mi chodzi w w/w tekście. Chodzi mi mianowicie o budowę MINI - GARAŻU do przechowywania wózka elektrycznego typu"skuter", osoby niepełnosprawnej ruchowo ( niedowład kończyn dolnych).
Plac pod budowę już sobie załatwiłem z właściecielem. Sprawe przekazałem do Urzędu miasta Jasień-lubuskie. Ale tylko mi obiecują i nic się nie dzieje.
Proszę o informację w tej sprawie.
Zygmunt
Nadrzędny - Autor Zygmunt Dodany 2006-11-29 14:34
Witam was poraz ostatni.
mam juz dość walki o pomoc w sprawie sfinansowania budowy mini-garażu na mój wózek elektryczny typu skuter. dzieje się to co przewidywałem. Wszyscy mi odmówili. PCPR żary odmówił. Dopiero za trzy lata. PFRON nie ma funduszy na to. Natomiast urząd miasta w moim miasteczku, zaczyna się wycofywać z objetnicy. Zarzucono mi, że i tak bardzo dużo wykorzystałem z funduszu rehabilitacyjnego. Czy jest nadużyciem, że skorzystałem z programu usuwania barier w mieszkaniu?
Czy to że postarałem się o wózek domowy, aby się poruszać jest przestępstwem?
mam już mój wózek elektryczny typu skuter, ale nie u siebie. Stoi u obcego człowieka w zielonej górze, bo ja nie mam gdzie go chować.
Drodzy moi. Nie ma sprawiedliwości w tym zakłamanym kraju. Ja mam depresje i leki mnie tylko ratują. Zaraz i to będzie przestępstwem. Będę musiał komuś oddać mój wózek-skuter. Widać za dużo chciałem. dalej siedzę przy oknie. Już nie chce nic. Moje nogi stały się przekleństwem dla mnie. Szkoda, że wogóle jestem. Komu potrzebny jest połamaniec.
Dzięki za wszystko. Juz mnie nie ma.
Zygmunt
Nadrzędny Autor maka Dodany 2006-11-30 09:34
Zygmunt, nie załamuj się, może jakaś fundacja, może jakaś firma w ramach "public relations". - nie możesz się załamywać - poszukaj jeszcze!!!! Masz zdrową głowę, sprawne ręce - to się liczy. Niekiedy potrzeba wytrwałości i pokory w rozwiązywaniu problemów.
Ja musze teraz nazbierać 40 tysięcy na windę dla mojej niepełnosprawnej córki.
Uśmiechnij się, rozchmurz i zacznij walczyć od nowa, nie po to masz zdrową głowę, zeby się załamywać i uzalać.
No, do roboty.

(może spróbuj zalatwiać po kawałku, jednego poproś o materiał, innego o robocizne itd.)

pozdrawiam serdecznie i czekam na wiadomość o postępach w budowie garażu!!!
marta
Nadrzędny - Autor sbr Dodany 2006-11-30 13:54
Zygmuncie! Będę próbował Cię pocieszyć. Od razu Cię o tym lojalnie uprzedzam, żeby nie było, że próbuję Tobą manipulować. Nie byłbym w stanie tego zrobić -- mało kontaktuje się z ludzimi, dlatego jestem raczej prostolinijny.

Moje pocieszenie jest dość proste: spróbuj docenić to, co masz. Nie znam dobrze Twojej sytuacji. Jeśli musisz na siebie zarabiać lub uczęszczać na rehabilitację, i do tego potrzebny jest Ci skuter, to sytuacja jest rzeczywiście przykra. Jeśli nie jest Ci już teraz niezbędnie potrzebny, to nie poddawaj się: niech skuter stoi jeszcze w ZG, może uda Ci się znaleźć jeszcze pomoc -- tak jak pisze Marta, może uda Ci się uzyskać pomoc kogoś życzliwego -- może ktoś się bedzie w okolicy budował i będzie skłonny Ci taki garaż postawić "przy okazji". Przepraszam, jeśli te wizje są w praktyce miejsca, w którym żyjesz, nie do zrealizowania.

Moje pocieszenie polega jednak na czymś innym. Po prostu, z mojej perspektywy, nie jest chyba z Tobą tak źle. O ile rozumiem, jesteś w dużej mierze samodzielny. Masz też internet (w tym akurat jesteśmy podobni, choć Ty zapewne piszesz normalnie, a ja już tylko trackballem -- polecam przy okazji gorąco program Dasher). Dlaczego patrzysz przez okno -- teraz w pochmurne dni? Szkoda tego życia -- ono i tak będzie, jakie może być. Na to inne, które oby było fajnejsze, zawsze zdążymy się załapać. Na tym zaś też prawie zawsze można znaleźć trochę radości -- jeśli tylko ból nie paraliżuje zmysłów. Rób, co możesz, żeby poprawić swoje życie, ale staraj się nie żyć ciągle tylko niepełnosprawnością.

Każda przesada jest szkodliwa: ja od rzeczywistości mojego stanu uciekam nadmiernie: może mógłbym zrobić coś dla siebie i innych, gdybym tak nie odwracał głowy. Ale jest też chyba druga strona: sprowadzenie całej swojej rzeczywistości do walki, walki o większą wolność, o bycie postrzeganym jako ktoś samodzielny, samozaradny, itd. To bardzo ważne wartości. Ogromnie podziwiam Twoje, Zygmuncie, starania. Nie poddawaj się i chroń w sobie tę zaradność! Nie bądź jednak sam dla siebie ON-em, bo wtedy żadne dookonanie może Ci już nie smakować. Jest wiele rzeczy wartych przeżycia; wszystkich i tak nikt nie jest w stanie doświadczyć: jeśli nawet są w jego zasięgu, to ich nadmiar przytępia jego zdolność prawdziwego cieszenia się nimi. Szukaj tych, które są Ci dostępne; o te trudno osiągalne walcz w ramach stawiania sobie wyzwań, mniej jako wysuwanie "słusznych roszczeń". Poczytaj może Dozyderatę -- tekst śpiewany przez Piwnicę pod Baranami -- niektórzy znajdują w niej wsparcie.

I pamiętaj, "life is brutal", a na koniec... nie każdemu pisana jest doskonała bierność pod respiratorem. Ponoć bywają też szczęściarze, co nie rodzą się osierocanymi kalekami w Kalkucie -- z własnego doświadczenia jestem skłonny przypuszczać, że to może być prawda ;-)

Tyle ode mnie. Mam nadzieję, że jednak nie zniknąłeś z tego forum do tego stopnia, żeby tego nie przeczytać -- jak już wiesz, lubię korzystać z życia ;-)), a trochę mi go na tej pisaninie zeszło :-)

Na koniec muszę Cię przeprosić -- pod koniec chyba jednak podjąłem próby lekkiej manipulacji. Musiałem sobie jakoś umilić trud pisania ;-))

Życzę wszystkim czytającym, Tobie zaś przede wszystkim, dużo zdrowia, a przede wszystkim czestego odnajdywania węwnętrznego "zdrowego ja".

Łukasz (nick: sbr)
Nadrzędny Autor Thule Dodany 2006-12-01 16:39
Łukaszu, dołaczam się do Twego apelu, serdeczne wspierajace mysli dla Zygmunta, jakbys chcial pogadac zapraszam na moje gg.
Pozdrawiam Was. 
Nadrzędny - Autor Zygmunt Dodany 2006-12-03 11:55 Zmieniony 2006-12-03 11:58
Witam ponownie.
Moi drodzy. bardzo wam dziekuje za slowa otuchy i wsparcia jakiego mi udzielacie. Moja sytuacja jest bardziej skaplikowana. zaczne od tego, ze nigdy nie staralem sie uzalac nad soba. To nie tak.Zdrowotnie walcze z ruina kregoslupa, ktory po operacji co i rusz odzywa sie wiekrzym bolem w innym miejscu, co byc moze skonczy sie nastepna operacja. Walcze z nogami, ktore staja sie balastem. Walcze z genetycznym obumieraniem komorek siadkuwe oczu, ktore daja mi stale znac o sobie. Walcze z zanikiem nerwu wzrokowego, ktory objawia sie poteznym bolem glowy, zanikiem obrazu, zawrotami glowy.Tak. Jestem sprawny umyslowo i dziekuje za to stale Panu Bogu. mam tez koomputer. To tez reka Boza. Ale piszac na ekranie, to nie tosamo co rozmawiac z ludzmi.
Staram sie powiedziec, ze osoba ktore powinny pomoc, moga pomoc i maja z czego pomoc - pomocy tej nie udzielaja. Jak mozna byc spokojnym, gdy zamiast uslyszec ze sprawa bedzie zalatwiona, daje sie do odczucia, ze nie jestes wazny, ze tak naprawde to wielka laska.
Wiem o co chodzi Tobie Lukaszu, ale ja nie przestalem walczyc. Co prawda walcze na wielu plaszczyznach i moze to moje przeklenstwo. Jestem juz zmeczony. Ile moglem sam zalatwilem w sprawie garazu. Zalatwilem ziemie-plac pod budowe sam-choc telefonicznie. Choc chca brac oplate za ten marny kawalek placu i wiecie jaki dali argument? "Bo inni tez by chcieli za darmo tu budowac". Smieszne. Raptem caly blok osiemdziesiecio rodzinny stal sie siedliskiem tylko osob niepelnosprawnych. To mnie denerwuje.
denerwuje mnie, ze urzad miasta, ktory ma na to srodki i moze poswiecic troche pieniedzy, stwierdza, ze to ogromne pieniadze. Sluchajcie. Znalazlem firme w necie, ktora produkuje garaze gotowe na zamowienie, odlewane. Tylko przyjezdzaja, podmuroqwka i stawiaja, pod klucz. I wiecie cena za takowy, ale duzy dla normalnego samochodu, kosztuje do czterech tysiecy. Ale to duze pieniadze. Obecnie odnalazlem firme w Leknicy, ktora produkuje w ten sam sposob garaze, na zamowienie. napisalem do nich e-maila z opisem jaki garaz jest potrzebny i ile bedzie calosc kosztowala. W poniedzialek bede jeszcze tam dzwonil. Ale oczywiscie to duze pieniadze.
Jak mam sie ustosunkowac do tego, jak Burmistrz miasta zamiast mi pomoc, wyrzuca mi, ze i tak wiele korzystam z funduszu rehabilitacji. Pomyslcie. Pytam: wiec dla kogo ten fundusz? Dla zdrowych ludzi? A moze to tylko fikcja?
Mojego problemu nie da sie tak prosto wytlumaczyc. Ze mna jest tak jak z roslina, ktora przykryc czarnym kaptyrem i zabrac jej swiatlo, slonce. Rozumiecie o co chodzi? To nie jest uzalanie sie nad soba. To walka o godnosc, uczciwosc i czlowieczenstwo.
Na koniec. Mimo ze mam juz troche lat na karku i wiele lat walki z chorobami, cos gna mnie do powstania po upadku. Co do mej pokory, mam jej az za duzo. Zdobylem ja w dwunastu szpitalach, w ktorych przelezalem wiele dni. tam nabylem jej wiele, gdyz wielkie sa tam jej poklady.
Moi drodzy jeszcze raz bardzo dziekuje za wsparcie. jestem wdzieczny.
Zygmunt
Nadrzędny - Autor sbr Dodany 2006-12-07 01:00
Drogi Zygmuncie!  Bardzo poruszył mnie Twój post. Chciałbym, żebyś wiedział, że naprawdę bardzo podziwiam twoją wytrwałość, to że stawiasz sobie cele i odważnie je realizujesz. W świetle Twojej sytuacji zdrowotnej rzeczywiście trudno się dziwić, że przeżywasz momenty załamania. To że nie tylko się z nich podnosisz, ale pozostawiasz poprzeczkę na poprzednim poziomie jest dla mnie czymś prawdziwie wielkim. Ja mam raczej słabą wolę i niezahartowany charakter, dlatego mam powody, by Cię szczerze podziwiać.

Nie chcę wycofywać się z wszystkiego, co wcześniej powiedziałem, bo naprawdę wierzę, że czasem trzeba też trochę odpuścić. Rezygnacja to nie zawsze poddanie się -- to także postawa ochrony psychiki i nerwów.  Stres nie tylko odbiera nam radość życia (tyle, ile jej mamy), ale też jest istotnym czynnikiem wpływającym na nasze zdrowie fizyczne (tyle ile go mamy). Nadal tak uważam.

Tym niemniej, muszę Cię, Zygmuncie, przeprosić za ton mojego poprzedniego posta. Rzeczywiście, przyjąłem po trochu, że się nad sobą przesadnie użalasz. Oceniłem Cię bardzo niesprawiedliwie i jest mi z tego powodu wstyd. Jedyne, czym się mogę trochę usprawiedliwić jest to, że z Twojego posta "na odchodne" biło tak wielkie zniechęcenie, już nie do świata, ale do życia w ogóle, że nie mogłem pozostać na to obojętnym. Bo, moim zdaniem, trochę wbrew temu, co głosi Twoja sygntura, żyje się też dla siebie. Dla mnie pytanie "komu potrzebny jest połamaniec" nie ma racji bytu, o tyle, o ile sam jesteś sobie potrzebny -- a jeśli tylko jesteś zdolny przeżywać jakieś radości, chwile choćby względnego szczęścia -- jesteś. Twoje doznania nie są mniej wartościowe od doznań ludzi, dla których los był łaskawszy.

To, w jaki sposób przyjąłeś moje słowa, że zaakceptowałeś je jako wsparcie, dowodzi Twojej szlachetności. Bardzo Ci dziękuję za wyrozumiałość. Szczególnie, że w Twim konkretnym kłopocie nic nie umiałem Ci pomóc. Niestety, nadal nie umiem Ci doradzić. Może jakaś firma zechciałaby Ci sfinansować garaż w zamian za możliwość wykorzystana go jako powierzchni reklamowej? A może dałoby się zainteresować Twoim problemem lokalną prasę? A może kościoł pomógłby Ci uzbierać potrzebne pieniądze? -- przecież kwota nie jest znowu zawrotna.

Chwilowo brak mi dalszych pomysłów. Powodzenia!

Spokoju i uśmiechów losu,
Ł
Nadrzędny - Autor Zygmunt Dodany 2006-12-07 19:43
Witam Cię serdecznie Ł. Bardzo wielkie dzieki Tobie za wiele zrozumienia. To ja musze przeprosić. Być może moja wypowiedź mogła sugerować takie wnioski. Ja taki już jestem, że każda jazda w dół, zawsze kończy się jazdą w górę. Staram się zawsze na spokojnie odnosić się do problemów własnych. Kiedys bardzo żywiołowo podchodziłem do narastających problemów z własnym zdrowiem. Wydawało mi się, że moje cierpienie jest jedyny, a juz napewno wielkim cierpieniem. Ale jak mówiłem, przeszedłem już dwanaście szpitali i to tam nauczyłem się pokory w patrzeniu na siebie i innych. To właśnie tam, mój świat się zmienił i moja osoba zmieniła miejsce na planie życia. Teraz to ja jestem w tle a na pierwszym miejscu są ludzie cierpiący. Z tąd mój stosunek do niezrozumienia i ignorancji osób, które są odpowiedzialni wręcz za upraszczanie życia ludziom, którzy je mają utrudnione poprzez chorobę. Wierzaj mi, że tę "poprzeczkę", o której piszesz, nie jest łatwo utrzymać. Ale chyba to jest mój cel. Zaraz w moim umyśle zapala się lampka, że inni potrzebują mojej pomocy, że nie jestem sam, muszę być dla innych.

>Rezygnacja to nie zawsze poddanie się -- to także postawa ochrony psychiki i nerwów.


masz wiele racji w tym co mówisz. Tak jest i ja to równie wiem, tyle że ja nie umiem sie w ten sposób ustosunkować do tego. U mnie ta teza przychodzi w trakcie, jak przetrawię problem. Tyle że ja -tak myślę- mam duszę wojownika i czasami mnie to męczy. Bo mozna walczyc z czymś, co można w jakis sposób zmienić, ale czy walka z wiatrakami komus coś dała. Być może Don KIhot z Manczy, umiał by zaraz zripostować moja wypowiedź, udowadniając, że walka z wiatrakami daje wiele. Rozumiesz mnie o co mi chodzi?

>tym niemniej, muszę Cię, Zygmuncie, przeprosić za ton mojego poprzedniego posta


Naprawdę nie ma za co. Dla mnie jest bardzo cennym fakt, że poczułeś potrzebę i starałeś się mnie podbudować. naprawde takie słowa były mi potrzebne. Masz rację, trzeba widzieć taż i siebie, tyle że ja to ludzie. Bez nich ja nie istnieję. Zrozumiałem to, kiedy leżałem na sali w szpitalu po operacji, wśród ludzi którzy też takowe operacje przeszli. Każdy z nas nie mógł się ruszyć złóżka, ale potrzeba pomocy sobie nawzajem była bardzo silna. nawet ból nie był chamulcem.Przyciągaliśmy sobie łóżka, aby sobie poprawić poduszkę lub podać picie. To jest sedno człowieczeństwa. Nie potrafie rozdzielić ludzi od siebie i na odwrót.

Może moja szlachetność polega na prostocie? Nie wiem. jestem zwyczajnym, prostym człowiekiem. Szlachetność polega na zauważeniu potrzeby wsparcia i Ty mi takie dałeś i dajesz. Wielki Bóg zapłać za to.

Co do sprawy z garażem, sprawa stanęła na tym, że spółdzielnia mieszkaniowa wycofała się z oddania placu sześciu metrów kwadratowych za darmo. Zażądali sobie dwadzieścia złotych miesięcznie, lecz dobre i to, choć będzie trudno.Opieka społeczna ma pokryć koszta dokumentacji. I na razie to koniec. Nie ma żadnych konkretnych wypowiedzi ze strony burmistrzostwa na temat zfinansowania budowy.
Sam dowiedziałem się z internetu, że istnieje firma BRODER w łęknicy, która para się produkcją garaży odlewanych w całości. Koszt całkowity "pod klucz", to jakieś dziesięć lub jedenaście tysięcy. Byłby to najleprzy sposób. realizują zamówienie w cztery tygodnie i przywożą gotowy na miejsce. Lecz trzeba mieć dzwig na miejscu. Niestety za drogo dla urzędu miasta. A murować teraz w zimie? Nie wiem, czy to nie popęka wiosną, bo zamiast wyschnąć-zamarznie. Narazie czekam.

O tak, cierpliwość jest wielką cecha mądrości. Tyle że człowiek nie będzie trzymał skutera długo. Wszystko w rękach Boga.
Jeszcze raz bardzo Tobie dziękuję i również bardzo bym chciał porozmawiać też o Tobie i jakoś się tobie odwdzięczyć za dobre serce. Podam swój adres e-mail: zjjantar@go2.pl mam również skeypa, porozmawiamy. Będzie mi bardzo miło.
Pozdrawiam. Trzymaj się cieplo.
Zygmunt
Nadrzędny - Autor sbr Dodany 2006-12-10 13:51
Zygmuncie.. naprawdę trudno mi pisać. Bardzo boję się, żebyś nie poczuł się odepchnięty, zraniony. Trudno mi pogodzić się z tym, że Cię na pewno bardzo zawiodę. Sporo mnie to kosztuje -- w przeszłości zdarzały mi się już takie sytuacje i wychodziłem z nich gorzej, bo bez słowa.

Wybacz mi, ale nie mogę podjąć z Tobą stałej korespondencji ani kontaktu przez skype. Przez całe życie niepełnosprawność była niejako we mnie, ale gdzieś obok. W moim domu temat (klimat) niepełnosprawności jest nieobecny -- istnieje w aspekcie praktycznym, w zakresie rozwiązywania pojawiających się problemów z nią związanych, ale na tym rzecz się kończy. Nie uczestniczyliśmy w zjazdach ON, turnusach rehabilitacyjnych, itp. Może to błąd, może to trochę egoistyczne. Nie wiem. Wiem jedynie, że moi rodzice starali się uczynić moje życie tak normalnym, jak to możliwe, i że im się to udało. Żyliśmy i nadal (jeszcze) żyjemy obok tego problemu. Tak się przyzwyczailiśmy, tak czujemy się bezpieczni i, na miarę możliwości, szczęśliwi. Żyjemy w naszym małym świecie. Mamy praktycznie tylko siebie troje, a i tak Mama z Tatą nie dogadują już się ze sobą od pewnego czasu.

Ja mam tylko ich. Nie wolno mi i nie chcę przysparzać im trosk, obciążać problemami. Dlatego taką rozmowę, jak teraz na forum prowadzę w zasadzie po kryjomu. Nic wielkiego, oczywiście, nie stałoby się, gdyby się o niej dowiedzieli, ale zaczęliby się o mnie martwić. Ponadto zajmując się tematem, którego nie mogę z nimi dzielić oddalam się od nich, wyobcowuję; trudno później uzasadnić milkliwość, to że nie ma się niczego ciekawego do powiedzenia, niczego nowego się nie widziało czy nie przeczytało.

Moja własna psychika jest w nienajgorszym stanie i być może mógłbym dać wsparcie komuś potrzebującemu, ale właciwie pod tym względem też boję się przecenić swoje możliwości. W dziciństwie przeżyłem kilka nerwic i pamiętam, jak ciężko było nam przez nie przebrnąć. Nie sądzę, żeby trzeba się było spodziewać ich nawrotu i w żadnym wypadku nie dam się sterroryzować samej wizji ich możliwego pojawienia się, ale sądzę, że powinienem mieć to na względzie.

Moi rodzice potrzebują mnie najbardziej.

Nie oznacza to, że nie pojawię się już na tym forum. Może jeszcze spróbuję gdzieś (może nie tylko tu)  jakoś się udzielić. Tym niemniej, nie mogę nwiązać stałego kontaktu z innym niepełnosprawnym.

Cieszę się bardzo, Zygmuncie, że odważyłem się wtedy napisać Tobie te parę słów. Jeśli one cokolwiek Tobie pomogły, to jest to dla mnie duża radość  i trochę zaskoczenie. Nie umiem za bardzo dawać wsparcia -- chyba brakuje mi tej właśnie szlachetności płynącej z prostoty. Tak jak mówisz, głównie to, że poczułem potrzebę zareagowania, ma tu jakąkolwiek wartość -- ale mnie chyba więcej to dało niż Tobie. Chyba już prędzej to, że dałeś mi taką okazję, mogłoby być dla Ciebie podbudowujące. Dziękuję Ci za tę naukę.

Wierzę, że mnie zrozumiesz. Kończę. Nie żegnam się.
Źyczę Ci powodzenia w sprawie garażu. Źyczę Ci też dużo zdrowia, a jeszcze bardziej wszelkich okoliczności sprzyjających temu, żeby dobrze znosić jego stan.

Ściskam serdecznie,
Łukasz
Nadrzędny - Autor Zygmunt Dodany 2006-12-10 20:15
Witam Cie serdecznie ponownie.
Bardzo cieszy mnie, mimo wszystko, że napisałeś. W pełni szanuje Twe zasdady i postanowienia i w żadnym wypadku nie będę ich starł się łamać. To co przekazałeś mi w swych tekstach, te słowa wsparcia i zrozumienia znaczą dla mnie bardzo wiele. Rozumiem w pełni.
Bardzo się cieszę, że stanowisz wspaniałą symbiozę z rodziną i więź między wami jest ogromna. Masz rację w pełni mówiąc, że jest to bardzo ważne. Rodzina zawsze była i powinna być na pierwszym miejscu. Twoje wypowiedzi stanowią o tym, że jesteś wspaniałym człowiekiem i mogę to powiedzieć z pełnym przekonaniem. Nikt zwyczajny nie miał by takich przekonań i nie starał by się tak szczerze wypowiedzieć.
Nie zraniłeś mnie i nie zamartwiaj się tym. Ja mam umysł bardzo otwarty i wiem kto mówi szczerze i nie chce mi zrobić krzywdy, a kto stara się pozbyć problemu. Ty pokazałeś, że nie jesteś obojętny, a za razem chronisz własne przekonania. To bardzo cenna cech.
Dziekuję Tobie zatem za wiele dobra i wiedz,że cenię sobie Twe słowa i zapamiętam z nich wiele.
Tobie równie, życzę wiele zdrowia i zadowolenia. Pomyślności i uśmiechy. Zyczę Całej Twej Rodzinie wiele miłości i dla twej Rodziny i dla Twych Rodziców. Jest wszystko wporządku jestem całym sercem z Tobą.
Pozdrawiam serdecznie.
Zygmunt
Nadrzędny Autor sbr Dodany 2006-12-13 14:02
Drogi Zygmuncie!  Bardzo Ci dziękuję. Dziękuję Ci, że mnie rozumiesz -- bardzo mi na tym zależało. Dziękuję Ci też za wszystkie dobre słowa, choć bardzo mnie przeceniasz. Chciałbym umieć dorównać Twojej o mnie opinii :-)  Ja o Tobie mogę za to całkiem bezpiecznie powiedzieć, że jesteś na pewno bardzo dobrym i serdecznym człowiekiem, a w dodatku ogromnie wielkodusznym i tolerancyjnym.

Z innego wątku dowiedziałem się, że nie jesteś sam. Naprawdę bardzo mnie to ucieszyło. Ja też, zatem, chciałem życzyć Tobie, Twojej Źonie i wszystkim Twoim Bliskim miłości, zdolności radowania się sobą na co dzień i wielu wspólnych szczęśliwych chwil.

Trzymaj się ciepło, szczególnie że zima pewnie nie pójdzie na całkowity walkower w tym roku ;-)  A jeśli nie mielibyśmy się w nim, 2006-tym, już zetknąć, to życzę Tobie i Bliskim (a przy okazji wszystkim czytającym) wesołych Świąt i dużo pomyślności w roku nadchodzącym. Wszystkiego najlepszego!

Łukasz
Nadrzędny Autor KAKA Dodany 2006-12-13 14:51
sbr jestem mamą chłopca niepełnosprawnego i z przerażeniem przeczytałam twoje wypowiedzi , że jesteś obok !!! nie można tak przecież jest łatwiej z innymi ludzmi !!!ja ma też córkę i u nas w domu bardzo dużo mówimy o niepełnosprawności ale to nie dla tego żeby się afiszować tylko dla tego żeby nam było łatwiej między ludzmi .Pamiętam jak dziś jak syn dostał orzeczenie mialł3,5 roku a woda od urodzenia nie chcieliśmy żadnych  pieniędzy  też długo biliśmy się z myślą poco mu robić plakietkę od małego .Lekarze patrzyli na nas jak na ....... ale nie złamaliśmy się .Prawda jest taka że złożyłam wniosek na komisję i szczerze liczyłam że niedostanie alle się rozczarowałam i teraz wiem nic NA SIłą I NIC Z BOKU KAżDY MA SWOJE MIEJSCE NA ZIEMI I TRZEBA TO AKCEPTOWAć .MAMA
Poprzedni wątek Następny wątek Wyżej Wątek ogólne / Porady Centrum INTEGRACJI / fundusze unijne (9632 - wyświetleń)

Powered by mwForum 2.16.0 © 1999--2008 Markus Wichitill