> brakuje mi tylko recepty
Wątpię, czy ktoś sprzeda Ci skuteczną receptę. W każdym razie ja tego nie zrobię, bo jej skład się zmienia wraz z okolicznościami życia, charakterem, temperamentem itd. To co "działa" w moich okolicznościach, może być zupełną klapą dla Ciebie i to nawet nie dlatego, że jest fizycznie lub społecznie niewykonalne (to inna bajka) ale dlatego, że po prostu do Ciebie nie przemawia.Poza tym, nie wystawiałbym gwarancji, że "recepta" (nawet moja
) będzie nadal działać za rok, pięć, dziesięć lat. Realistycznie należy przyjąć, że zawsze może się przeterminować albo może się okazać, że idąc w daną stronę doszłam do ślepej uliczki (np. mam satysfakcjonującą mnie wiedzę i inne "uczucia wyższe", a nie mam na chleb). Piszę to, choć to oczywiste, bo napisanie komuś "recepty" na życie oznacza, trochę pośrednio, przyjęcie odpowiedzialności jak recepta nie zadziała. Ja uważam ryzyko za zbyt duże, żeby wystawiać takie gwarancje.
Jeśli czytałeś stronę Jacka Rynga, to wiesz, że w nim coś tam gdzieś drgnęło na skutek mszy - przewartościowało mu się na tyle, że zaczął komunikować się ze światem (czyli przełamał barierę jaką jest zasiedzenie w domu i "zdziczenie" z braku kontaktu z szerszym otoczeniem) a na dłuższą metę, zaczął traktować obecność osób sprawnych które pomogą mu w zrealizowaniu marzeń nie tylko jako coś co on od nich dostaje, ale też coś co może im dać. Znam historię dziewczyny z ciężkim MPD, której "przewartościowało" się w tym sensie, że zaczęła traktować bardzo intensywną rehabilitację jako środek do celu i ostatecznie (po dużym wysiłku) zamieniła wózek na kule (zyskując sporą samodzielność). Ja kiedyś "pchałam się" w studia a potem w wolontariat (jako wolontariuszka, nie świadczeniobiorca), bo to mi daje poczucie, że robię coś co jest w ogóle użyteczne (choć niekoniecznie bardzo "głośne") - wolontariat był zresztą zdalny, więc stan mojego zdrowia nie miał dużego znaczenia, jeśli nie liczyć zdolności obsługi komputera. Dochodziło do tego zdobywanie choćby najmniejszych "sprawności" z zakresu bycia samodzielną osobą, ale tu pewną rolę gra stan zdrowia - to co było dla mnie "małym osiągnięciem" dla Ciebie pewnie byłoby wielkim sukcesem i gdybyś chciał ruszyć w podobną filozofię, to musiałbyś pewnie zacząć w zupełnie innej skali.
Każde z tych rozwiązań było dla kogoś dobre, ale dla Ciebie być nie musi. Dlatego gdybym miała cokolwiek sugerować, to szukanie Twojej własnej inspiracji. Czegoś takiego, żeby Ci tam w głowie zaskoczyło, że "To jest myśl" i że może też dasz radę. Co to będzie, nie wiem.
Na teraz dość taniej filozofii - nie jestem wielkim autorytetem, żeby wypadało mi do dorosłych facetów pisywać długie "listy wychowawcze".
W związku z tym od razu przepraszam, jeśli w moich wypowiedziach widzicie jakąś piramidalną bzdurę albo żeście się na śmierć zanudzili.