> Bo jako pełnosprawna a potem ON poznałam smak życia z obu stron.
Ellu, taka krótka myśl - nie jestem pewna, czy "poznałaś sama życia z obu stron". Bo nie jestem pewna, czy to w ogóle są dwie "strony"
Ja na przykład jako osoba niepełnosprawna od urodzenia po prostu nie mam innej perspektywy niż moja własna - niepełnosprawność (i ograniczenia, które ona na mnie nakłada) jest dla mnie dokładnie tak naturalna, jak moje zdolności językowe czy sposób myślenia. Co więcej, ponieważ moja niepełnosprawność akurat nie postępuje, jest taka zabawna sytuacja że z każdym rokiem żyje mi się w jakimś sensie lepiej - nigdy nie miałam poczucia, że (w kwestii zdrowia) coś straciłam, zawsze tylko zyskuję. Paradoksalnie to dosyć pozytywne doświadczenie.
Z drugiej strony nie będę twierdzić, że to jest jakieś doświadczenie, które się przekłada na innych ludzi niepełnosprawnych od urodzenia. Ale wiem, że taka perspektywa jak moja co najmniej jest możliwa. I tak sobie z tego powodu myślę (może niesłusznie), że każdy z nas do tego co nas spotyka podchodzi jednak po swojemu - nawet jeśli mnie zdarzyło się coś bardzo podobnego do tego, co spotkało jakąś panią Kowalską, to jeszcze z tego nie wynika, że ja rozumiem jak ona się czuje i co by wolała w życiu.
Co więcej nasze życie się zmienia w czasie. Nawet człowiek w danej chwili nieszczęśliwy nie ma gwarancji (na szczęście), że nieszczęśliwy będzie zawsze... Czy naprawdę umiemy dobrze decydować o życiu innych dlatego, że sami czegoś doświadczyliśmy? Mam wątpliwości...
PS. Aborcji i eutanazji nie popieram w żadnym zakresie (co nie będzie zaskoczeniem dla ludzi, którzy wiedzą jakie mam ogólnie poglądy, ale to nie ma związku z komentarzem do Elli)