Nie zrozumiałeś może tego co napisałem. Może nie byłem zbyt precyzyjnym. Wniosłem o świadczenia rehabilitacyjne, które można otrzymać do 12 miesięcy od ustania chorobowego. ZUS po złożeniu wniosku, może 2 miesiące, odpowiedział odmownie z powodu tego, że po rehabilitacji w sanatorium wróciłem do zdrowia, na co złożyłem do sądu okręgowego sprzeciw. Czekając na rozpatrzenie sprzeciwu przez sąd kolejne miesiące, może dwa, w tym czasie oczekiwania otrzymałem zawiadomienie, że mam termin operacji chirurgicznej. Pojechałem, zoperowali. Wróciłem na kulach, a po jakichś 15-20 dniach po operacji miałem w sądzie rozprawę o rozpatrzenie odwołania od decyzji ZUS. Odmowną, jak wspomniałem. Powodem był, zdaniem sądu, fakt, że ZUS uznał, że powróciłem do zdrowia, a ja się od tej decyzji odwołałem. Załamka była, jeśli wiesz co mam na myśli: bez zapasów finansowych, chory, na utrzymaniu rodzinę i znikąd żadnej pomocy. Zanim myśli zebrałem, zacząłem gromadzić jakieś dokumentacje chorobowe, itp. upłynęło trochę czasu. Zażalenie na orzeczenie sądu okręgowego w apelacji rozpatrzono po 2-ch latach. Oczywiście apelację odrzucono jako, że minęły 12 miesięcy, a jak.
Nie umiem żyć szklanką powietrza i kromką gazety. Trzeba czegoś więcej, a skąd wziąć pieniądze? Zarobić. Nie umiem napadać na banki, niestety. Więc robiłem co umiałem, a że przy okazji kancerowałem organizm? A też pomuśl, ZUS UZNAŁ ŻE WRÓCILEM DO ZDROWIA. W DUPIE MA WYNIKI LABORATORYJNE, ORZECZENIA 8 LEKARZY O RÓZNYCH SPECJALNOŚCIACH. ORZEKŁ, ŻE WRÓCIŁEM DO ZDROWIA.
Kule się skończyły wcześniej od potencjalnego rozpatrzenia wniosku o rentę. Ja chodzę, mam 2 ręce i 2 nogi. Ponieważ nie odcięto głowy, to jestem w całości, a więc zdrowy, zdolny do pracy. Amen