skejciara,
1) "Wg tych orzeczeń niepełnosprawność oznacza niezdolność do pracy" - warto wiedzieć, że "niezdolność do pracy" to tutaj żargon prawniczy. Chodzi o to, że dana osoba, z powodu niepełnosprawności jest "niezdolna do pracy" [na nieprzystosowanym stanowisku]. To daje orzecznikom ZUS, w przypadku renty, pewne pole do samodzielnej decyzji czy zostawić komuś rentę, czy nie.
Orzeczenia dotyczące stopni stosują w ogóle inne definicje. Dla stopnia umiarkowanego, definicja mówi że osoba z takim orzeczeniem musi spełniać, zdaniem rzecznika, przynjmniej jeden z trzech warunków (podkreśliłam jeden z nich).
1. niezdolne do pracy,
2. zdolne do pracy jedynie w warunkach pracy chronionej,
3. wymagające czasowej albo częściowej pomocy innych osób w celu pełnienia ról społecznych. (
źródło)
Z tego powody (warunek trzeci) zespołów ds. orzekania o niepełnosprawności raczej nie interesuje zdobyte wykształcenie, samo w sobie.
Zupełnie inaczej wygląda sprawa z orzeczeniami rentowymi ZUS. Tam wykształcenie ma znaczenie.
2) "A do reszty z założenia wezmą kogoś bardziej rozgarniętego czy kogoś co coś podniesie" - nie jestem doradcą zawodowym, ale o ile się orientuję w tej chwili coraz popularniejsze staje się zlecanie pracy zdalnej (np. opieki nad bazami danych, zarządzania stroną internetową). W takiej robocie nikogo nie będzie interesowało, czy umiesz nosić kartony. Oczywiście to, że być może po prostu nie lubisz zawodu ze studiów to inny problem.
3) Insza inszość, że jestem szczerze przekonana, że lepiej ryzykować w takich sytuacjach. Bo nie ma żadnej gwarancji, że systemy orzekania / pomocy społecznej się kiedyś nie rozsypią. A wtedy nagle ludzie z "uprawnieniami do pomocy" ale bez zawodu, z którego mogliby się utrzymać, będą w ciężkich tarapatach. Trzymanie się tylko i wyłącznie paska Państwa jest niebezpieczne. Bo Państwo nie jest moim rodzicem i sobie od ust nie odejmie, żeby mnie dać, w razie kłopotów.