W zasadzie nie powinnam się być może wtryniać bo to nie do mnie, ale jednak się odezwę.
Aniu, piszesz o "zakładaniu z góry", o jakichś "NAS". O tym że jesteśmy jacyś tam. O "niepełnosprawności moralnej". Tak, jakbyś się broniła przed atakiem. A przecież tu na razie nie ma żadnego ataku. Już wykoncypowałaś co też Monika mrocznie i złośliwie zamierza. Na jakiej podstawie? Poprzednich doświadczeń? A może tak dać kobiecie szansę, co? A jeśli nie, to nie - Twoja wola. Ale po co z góry zakładasz (tak tak, Ty też coś z góry zakładasz), że ktoś nie ma pojęcia o czym pisze? Że musi być człowiekiem nieświadomym lub wręcz przewrotnym? Tylko dlatego, że obok prośby o rozmowę nie dokleja dokumentacji medycznej udowadniającej, że też należy do tych jakichś "NAS"?
Jakiś czas temu spotkałam się z Moniką, wypiłyśmy herbatę i porozmawiałyśmy. Ot tak. Jestem osobą sceptyczną, bywam nawet skrajnie zgryźliwa, ale nie znalazłam poważnych powodów, żeby się Moniki czepiać. A już z pewnością nie czułam się po Gombrowiczowsku upupiana. Owszem - temat pracy kwaśny jak niedojrzałe jabłko, ale sama rozmowa zupełnie w porządku. A jak ktoś się bardzo martwi swoim wizerunkiem, zawsze może zażądać autoryzacji wywiadu albo po wypytaniu przyszłej Pani magister odmówić zeznań. Nie chodzi na spotkania z krwiożerczym brytanem ani ochroniarzem 2 metry na 2 i nie sądzę żeby zamierzała stosować "przymus bezpośredni".
Trochę spokoju i życzliwości. Bo inaczej wątpię, żeby szeroki świat uwierzył że "MY" naprawdę jesteśmy tacy fajni, ambitni i w ogóle full wypas z pełną opcją.
Pozdrawiam