> dominuje reklamowany obrazek ON na wózeczku, która porusza go własnymi łapkami i wbrew pozorom jest, nie przepraszam MUSI być szczęśliwa i to na maksa. To takie teraz poprawne, no nie?(patrz program A.Dymnej). Jakby wśród zdrowych nie było smutnych tylko wszyscy happy, a my ON zgodnie z panującymi trendami MUSIMY być szczęśliwi, dziwne, że jak ktoś jest nieszczęśliwy i zdrowy to może ponarzekać.
>jeśli się chodzi lub porusza na choćby na wózku aktywnym zbliża się granica do normalności, jest to tylko kwestia "ustawienia się" co i jak, owszem to trwa, że tak powiem w czasie i przestrzeni, ale jest MOżLIWE.
>Niemniej wydaje mi się, że w prawdziwszej, głębszej wizji tego czym jest niepełnosprawność, powinno być miejsce i na narzekanie czy słabość i na "obrazek ON na wózeczku, która porusza go własnymi łapkami i wbrew pozorom jest szczęśliwa".
>Są ludzie niepełnosprawni, którym należy pokazywać, że może im się udać. To ci, których stan zdrowia czyni słabszymi, ale nadal pozostawia im możliwość bycia samodzielnymi.
>Kiedy ktoś mówi "Ty to masz dobrze, ja mogę o tym najwyżej marzyć" pojawia się chęć pomocy, by marzenie spełnić. A co jeżeli człowiek wie, że NIE MOŻE pomóc? Że nie ma słów ani pieniędzy, które oddadzą osieroconemu dziecku rodziców, a człowiekowi choremu naprawią gen lub zwrócą utracone nerwy czy mięśnie. Jak się wtedy zachować? Mam czuć wyrzuty sumienia, że Los, Bóg lub Absolut dał mi więcej? Nie mogę się tym przecież podzielić, nie mogę tego oddać, a słowa "Ty to masz dobrze..." brzmią trochę jak oskarżenie
>Nic dziwnego, że większość ludzi ucieka od takich rozważań, nie chce słyszeć i widzieć - bo to trudne. Cholernie trudne.
>Z jednej strony jak pisałam rozumiem w jakiś stopniu, że dla Ciebie poruszanie się na wózku to "bycie blisko normalności" bo to jest z Twojej perspektywy sytuacja dobra czy nawet świetna. Człowiek ma szanse na pełną samodzielność - może się nie martwić tym, że nie będzie miał go kto podnieść z łóżka, nakarmić, ubrać. Nie musi mówić, że ma nadzieję uniknąć respiratora. Z drugiej jednak strony...
>Człowiek na tyle sprawy, że mógłby być samodzielny, musi się zmierzyć z tym, co myślą o nim ludzie sprawni. Bo to wśród nich będzie żył, jeżeli ma na siebie sam zarobić i poradzić bez pomocy. Tymczasem, z perspektywy człowieka sprawnego osoba na wózku, nawet aktywnym, to ktoś o bardzo ograniczonych możliwościach. Nie wejdzie po schodach, nie może pracować fizyczne, nie skorzysta z każdej toalety. Ba, on nawet czasem do drzwi na parterze nie wjedzie, bo za wąskie! A to dopiero początek. Na poziom sprawności fizycznej w tym momencie nakłada się to gdzie się mieszka, jakie ma się wykształcenie, z jakiej rodziny się pochodzi. Cóż z tego, że ma się aktywny wózek, jeżeli mieszka się na małej wsi, w której ani niczego nie da się załatwić, ani nawet czasem chleba na śniadanie kupić, bo nikt nie będzie dla jednego połamańca schodów skuwał. Z jednej strony człowiek ma wielki potencjał do samodzielności i jest w bezsprzecznie lepszej sytuacji od kogoś z paraliżem, z drugiej - nie wystarcza to do bycia samodzielnym.
>Podobnie z wykształceniem - wyobraźmy sobie, że ktoś został wykształcony w poprzednim ustroju i jest z zawodu ślusarzem, elektromechanikiem albo krawcową. Nie umie obsłużyć komputera, bo nikt go tego nie nauczył. I znów, teoretyczne człowiek ten ma wielkie możliwości bo może się poruszać sam i sam się obsłużyć.
>Bo bycie samodzielnym niepełnosprawnym wymaga nie tylko tego, żeby "się ustawić". Wymaga też tego, żeby inni pozwolili nam się ustawić i chcieli współpracować.
>Po drugie nie wiem dlaczego odbierasz takie słowa jako oskarżenie?
> ale gdy słyszę wątki tego typu, ze przecież ON też wszystko może tylko inaczej, też da radę itd. to coś mi się w środku otwiera i mam chęć pokazać, że nie do końca wizerunek ON na wózku to wszyscy ON, bo ja też przecież jestem ON, a takiego wizerunku nie mogę mieć.
> I wbrew pozorom droga do samodzielności też daleka, wiem i rozumiem, masz rację. Tylko z drugiej strony zapytam ... zamieniłabyś się ze mną?
> Nawet jeśli będzie musiał liczyć na pomoc to będzie to pomoc jednorazowa czy nawet dłuższa, ale po pewnym czasie ten człowiek pójdzie samodzielną drogą. W moim przypadku tak nie jest. Nie o takiej pomocy więc tu mowa.
> Owszem będzie kilka spraw, których nie przeskoczy się, ale te które posiądziesz będziesz MIEĆ, ja je TRACĘ BEZPOWROTNIE. Ktoś z zanikiem mięśni idzie ciągle w dół, choroba nie stoi. Czy zrozumiałaś?
> Co więc się złego stanie, ze ktoś w takiej sytuacji ponarzeka, wszak kilka tutaj osób wręcz zachęca do podzielenia się swoimi poglądami na temat bólu, cierpienia itd.?
>Z tego tematu wbrew Twoim oczekiwaniom Boginko nic nie wyniknie to jest przykład kwadratury koła;)
>Patrzę na wypowiedzi ludzi przez pewien zestaw doświadczeń, wśród których jest też i taka filozofia żeby świat i ludzi oskarżać. Nie twierdzę, że Ty tak masz, ale są też tacy ludzie.
>Touche. Nie jestem świętą in situ więc nie mogę uczciwie powiedzieć, że zamieniłabym się z Tobą, żeby ci było lżej (a zamiana, żeby mi było lżej jest w tej sytuacji niemożliwa).
>Przy czym oczywiście zgodzimy się, że nie warto stosować kryterium "a zamienisz się" jako wyznacznika komu w ogóle pomagać, a komu wcale?
>Nawiasem pisząc... zastanawia mnie (odpowiadać nie musisz) czy istnieją ludzie z którymi i Ty byś się nie zamieniła.
>Pomoc ma różne oblicza. I tylko o to mi chodziło. Rozumiem, że różnica między Tobą a kimś kto kiedyś w jakichś okolicznościach może być samodzielny jest kolosalna (dosłownie). Że Ty niezależnie od wszystkiego, swojej dobrej i czy złej woli będziesz potrzebowała wsparcia zawsze i w najbardziej banalnych (zdawałoby się) sprawach, a zakres tej potrzebnej pomocy będzie się powiększał aż do końca.
>Jeśli ktoś lubi się mazać to niech to robi po cichu u siebie w "chałupce"
>Na usprawiedliwienie tego jak ja poprowadziłam swój tok rozumowania - opierałam go raczej na temacie, który jest centralny dla obecności na forum Kasztana24 - prawa osób niepełnosprawnych do pomocy państwowej. Do takich rzeczy jak dofinanasowania z PFRONu, promocja zatrudnienia, czy renta, a więc myślałam o "pomocy" w sensie dużo bardziej przyziemnym i instytucjonalnym. Rozjechały nam się po prostu pojęcia - słowo jedno, ale znaczeń wiele.
>Żebyś nie pomyślała że mówię "rozumiem" tak tylko, coby spławić. Mam wśród znajomych osobę z chorobą, która powoduje postępujący zanik sprawności. Wprawdzie stan tej osoby nie jest w tej chwili , ale rozmowy i wspomnienia jakie zawdzięczam tej znajomości utrwaliły mi gdzieś w mózgu czym jest taka choroba. Taka rozmowa twarzą w twarz, z rzeczywistym człowiekiem jest czymś nieporównywalnie bardziej wyrazistym od opisu.
>Co więc się złego stanie, ze ktoś w takiej sytuacji ponarzeka, wszak kilka tutaj osób wręcz zachęca do podzielenia się swoimi poglądami na temat bólu, cierpienia itd.?>Nic, nawet jakieś dobro dla innych może z tego wyniknąć. Tyle, że wydaje mi się, że (oddając sprawiedliwość temu wątkowi) nie o to chodziło w przypadku Kasztana24.
>Mylisz się o tyle, że dla mnie wynikło z tego chociażby to, że musiałam i mogłam nad pewnymi rzeczami się po zastanawiać. Nie każda rozmowa musi prowadzić do odkrycia nowej teorii na temat wszechświata, żeby była wartościowa.
>A oskarżenia (nawet niesłuszne czy absurdalne) dość mocno zostają mi w pamięci, taki charakter.
>Beatag napisała:
>Niestety kasztan24 nikt Ciebie nie zrozumie może oprócz
>osób z zanikiem mięśni, ostrym SM i wszelkimi innymi
>degeneracyjnymi fizycznie chorobami.
>Beatag napisała:
>Doskonale rozumiem, szkoda, że te wszystkie osoby, które
>tutaj Ciebie zaatakowały nie podjęły dyskusji nad
>TEMATEM tylko Twoją OSOBą.
>Beatag napisała:
>Nikt nie pojmie tego potencjału energii, który jest w umyśle...
>i nigdzie nie może ...znaleźć ujścia.
>Nic tu wielkiego nie napiszę ani nie podejmę licytacji.Kasztana od dawna nie rozumiem i uważam że się roztkliwia nad swoją dolą i niedolą.Nie ważne.Tu to jest mój ostatni post.Nawet Go czytać nie mam zamiaru,a już o dyskusji nie ma mowy.Przynajmniej z mojej strony.
>Jeśli ktoś lubi się mazać to niech to robi po cichu u siebie w "chałupce"
>Sama zrobiłam większość potraw ....
>Nie wiszę na komputerze i nie roztkliwiam się publicznie.Zaraz przyjedzie rodzinka.Wszyscy zdrowiuteńcy.
>Ten temat dla mnie zamknięty
Powered by mwForum 2.16.0 © 1999--2008 Markus Wichitill