Zygmuncie:
1. Nie należy wyłącznie patrzeć w przeszłość, bo to zawsze będzie usprawiedliwieniem. Ale równie absurdalne wydaje mi się patrzenie wyłącznie w przyszłość z pominięciem tego co było.
Ludzka mentalność i stan kraju zmieniają się w skali pokoleń. W związku z tym
czas jest takim samym argumentem jak pieniądz - i jeden i drugi
jest potrzebny do zmian.
2. Zgadzam się, że ludzie
powinni myśleć o innych (w tym także niepełnosprawnych). Powinni być też ogólnie dobrymi ludźmi. Tyle że z samego mówienia że ktoś "powinien" raczej nic nie wyniknie. Argumentu tego nie używam, żeby kogokolwiek za zachowanie usprawiedliwiać, ale dlatego, że uważam problemy niepełnosprawnych za ściśle związane z kondycją społeczeństwa w ogóle. Nie jest realistycznym domaganie się, żeby "nas" rozumiano lepiej niż innych. Ludzie
muszą zacząć zwracać uwagę na siebie nawzajem ogólnie zanim zaczną myśleć o jakiejś szczególniej grupie. Bo zastawiony czy nieodśnieżony chodnik to problem także dla "zdrowych". A do tego znacznie prościej mu zapobiec. Ale widać komuś się nie chce myśleć. I my nie jesteśmy w tym niemyśleniu wyjątkiem - niektórzy po prostu nie myślą o nas, tak samo jak nie myślą o innych. Samo siedzenie i mówienie, że "oni powinni", "oni powinni" jest może częściowo słuszne, ale niczego nie zmienia.
3. Przykład ze staruszką jest wygodny, bo odwołuje się to zachowania mojego czy twojego, ale przecież nie tak działa grupa, ona kalkuluje co jej się
opłaca.. I to jest wredne, ale normalne, bo póki państwo i społeczeństwo ma mniej do zyskania niż do stracenia ... Ach, przy okazji - przeprowadzając staruszkę możesz tylko zyskać. Ale teraz zmieńmy przykład. Załóż, że musisz się z nią podzielić swoimi pieniędzmi (tak jak społeczeństwo dzieli się z nami ułatwiając nam dostęp do normalnego funkcjonowania). Teraz na jednej szali leży powiedzmy 30% twojej renty a na drugiej twój charakter. Są ludzie, którzy uznają, że nie opłaca im się dofinansowywać w takim stopniu obcej staruszki... Tak samo istnieją społeczeństwa, których nie uznają, że sam humanitaryzm jest dla nich zyskiem i one oczekują praktycznych zysków z tego, że ja czy ty wyjdziemy na ulice i będziemy mogli prowadzić normalne życie. A w kraju, gdzie stopa bezrobocia jest w okolicach 15% nie jest łatwo wykazać, że istnieje się z zyskiem dla społeczeństwa pomimo swoich ograniczeń (szczególnie, że według niektórych za sam stały dochód w postaci renty powinniśmy być wdzięczni).
4. Mówisz, że dobrze by było, gdyby "zdrowi"
"choć na krótko spojrzeli oczami niepełnosprawnych". Pełna zgoda. Tyle, że twoja sugestia jest czymś innym niż to, do czego się odnosiłam. Znam ludzi, których receptą na życie jest
życzyć innym by stali się np. niepełnosprawni lub, by żyli w
wiecznej świadomości, że istnieje taka możliwość. A to uważam już za zwyczajnie wredne. Prosić innych by spróbowali rozumieć, a życzyć im czyjegoś losu to dwie różne rzeczy.
5. Powiadasz, że zawsze powinno się przewidywać. Po pierwsze - odsyłam do stwierdzenia o tym, że to co się powinno nie zawsze jest tym, co się robi (i jak sądzę wszyscy mamy tego typu grzech na sumieniu). Po drugie - wydaje mi się, że
nie da się przewidzieć wszystkiego.
"Ci którzy uważają, że kolor, narodowość czy wiara, są problemem-( z całym szacunkiem),lecz winni się leczyc" Pełna zgoda. Powinni. Moim celem nie było ich usprawiedliwiać, ale pokazać że istnieją. To są ludzie również tworzący naszą rzeczywistość. Z tej perspektywy problemy niepełnosprawnych są podobne do problemów tych, którzy nie są akceptowani z powodu (niegroźnych) poglądów czy cech.