Wie Pan, ja nadal Pana nie rozumiem. Naprawdę. Najwyraźniej mam dziś ciężki wieczór. I pomimo posiadania wykształcenia, jestem być może nawet dość głupia. Zatem tylko raz jeszcze (i może jaśniej) powiem, czemu skomentowałam post Elli
Uważam, że jeżeli ktoś dostaje niesłusznie niski wyrok nie z powodu okoliczności łagodzących, a np.nazwiska, to nie jest to wina prawa (chyba, że prawo samo tan nakazuje), a ludzi to prawo stosujących. I w związku z tym niekoniecznie trzeba zmieniać prawo (choć być może też) - trzeba zmieniać kulturę. Przy czym wcale niekoniecznie począwszy od spraw największego kalibru - wystarczy np. zacząć od tego, że u mnie ktoś kogo znam nie będzie miał łatwiejszego życia dlatego, że go znam - np. mój uczeń nie będzie miał łatwiej dlatego, że lubię jego rodziców (a rodzice nie będą uczeni, że mogą tego rodzaju przysługi oczekiwać). I vice versa - że np. ja nie będę ewentualnie z tego typu przywilejów korzystać. Gdyby (jakimś cudem) trafił mi się mandat, a policjant nie chciałby mi go wystawić (bo mnie zna, bo ma dobry humor, bo jestem niepełnosprawna) to uważam, że powinnam (pomimo absurdalności takiego stwierdzenia) ZAŻĄDAĆ otrzymania uczciwej kary. Bo cóż z tego, że zmienimy prawo (i będzie ono ostrzejsze) jeśli będziemy akceptować to, że raz obowiązuje a raz nie? Być może, po jakimś czasie, wpłynie to na to jak ogól społeczeństwa traktuje relacje między np. prawem a znajomością. In plus.
Natomiast jeżeli w takiej sytuacji zmienimy tylko (czy przede wszystkim) prawo, to wydaje mi się, że wynik trafi szlag. Bo owszem, możemy nawet publicznie ogłosić, że od dziś "widełki" na wypadek drogowy będą ostrzejsze. Ale czy one rzeczywiście będa przez to bardziej skuteczne? Mechanizmy ludzkie, które powodują że dotychczasowe prawo było nieskuteczne, pozostaną przecież nienaruszone.
Podobnie wierzę, że np. zmniejszeniu liczby pijanych kierowców może sprzyjać zmienianie kultury picia. Na taką, w której odmówienie alkoholu jest normalne i nie trzeba się z tego tłumaczyć (mam prawo nie mieć smaku na alkohol, mam prawo być chora, mam prawo prowadzić samochód). I na taką, w której się z pijanym człowiekiem do samochodu nie wsiada bo to nie odwaga, a obciach.
Niewykluczone, że moje podejście jest idiotyczne/nieżyciowe i takie tam... Ale wierzę w nie bardziej, niż np. w zwiększanie kar w kodeksach.