Zapewniam, że licytacja w rodzaju "kto z nas ma gorzej" nigdy nic nie daje. Ja nie mam dwóch nóg, Ty części jednej ręki. Mnie też ZUS nie ma zamiaru "przyznać" renty (pomimo kalectwa od dzieciństwa i 12 lat pracy), ale w związku z tym ich olewam i robię milion rzeczy, żeby na siebie zarobić - póki co, nie narzekam. I nikt nigdy niczego mi nie "załatwiał" - sama, tak jak Ty, brnę przez życie, i je nawet lubię:) Mało tego, to ja od lat pomagałam rodzicom i rodzeństwu - tak się złożyło, ale jakoś sobie radziłam. I może dlatego właśnie po ludzku nie akceptuję postawy podobnej do Twojej u tak młodej osoby, której wystarczy to minimum. Nie neguję, ze chcesz się zabezpieczyć - ale jakim cudem masz zamiar przeżyć za 300 czy 400 złotych??? Wyjedź ze swojego miasta do innego, większego; wymyśl organizację pozarządową, skontaktuj się z jakąś; miej pomysł na własną działalność, cokolwiek. Ale próbuj, bo zyskasz we własnych i cudzych oczach a potem może być już tylko i łatwiej, i lepiej.
Bożenko1, zachęcam Cię: nie poddaj się. Rozejrzyj się, może warto zainwestować we własną działalność, przynajmniej będziesz mieć pewność, że nikt Cię z pracy nie wyleje za Twoją inność. A jako właścicielka firmy możesz dać pracę innym niepełnosprawnym, których pewnie w Twojej miejscowości nie brakuje.
Przeczytałam, że Twoja niepełnosprawność (mam wrażenie, że problem z ręką kwalifikuje się bardziej jako niepełnosprawność, niż choroba, a są to dwie różne rzeczywistości) zaistniała przed ukończeniem 16 roku życia. Posiadane przez Ciebie orzeczenie oraz czas powstania niepełnosprawności kwalifikują Cię do renty socjalnej. Ale potraktuj to jako ostateczność!
Szczerze mówiąc (czytaj: pisząc), zachęcam Cię do walki o możliwość pracy zarobkowej. I serdecznie Cię pozdrawiam.