W zeszłym roku żyłem sobie, jak jaki zdrowy, na Helu. Po drodze z Helu, zwiedziłem Malbork. W poprzednim miesiącu byłem w Ustce. Na Helu nie mogłem pojechać nad morze, bo mieszkałem po stronie wychodzącej na Zatokę, a przejazd nad Bałtyk sadystycznie tarasowały tory kolejowe. W Malborku przykucnął starodawny zameczek z epoki sienkiewiczowskiego Juranda. Nie zwiedziłem go, bo utrudnienia i kocie łby na średniowiecznym dziedzińcu zafundowały mi jazdę z konwulsjami(nie życzę nikomu podobnych wrażeń).
Z tych wojaży wyciągam wnioski (uważam, że aby zlikwidować wszelkie bariery architektoniczne, powinno się zamontować odpowiedniego oficjela na inwalidzkim karawanie i puścić go w miasto. Gdzie NIE dojedzie, tam logika wskazuje, że należałoby skrzyknąć EKIPĘ dobrych ludzi od usuwania budowlanych bzdur i amen.).
A jak było w Ustce?
Ustka, to małe, nadmorskie kąpielisko na środkowym Wybrzeżu. Położone jest w odległości 18 km na północ od stolicy powiatu Słupska. Kto lubi spokój, ciszę, samotne wędrówki brzegiem morza, chce odpocząć od zgiełku codzienności, nawdychać się jodu, przyjeżdża do niej po sezonie. A kto woli tłok, blichtr, drożyznę, lub muzyczną kakofonię i tandetne usługi, przyjeżdża w sezonie.
Na szczęście dla miłośników prawdziwych, bo naturalnych atrakcji, czas ten nie trwa wiecznie.: autentyczni zwolennicy morskiego wypoczynku przybywają nad Bałtyk po szaleństwach letniej pory roku. Jesienią, lub zimą. Wtedy można naprawdę zrelaksować się - pierwsze sztormy wytwarzają najwięcej ozonu, nie trzeba też stać w kilometrowych kolejkach i słuchać wszechobecnej muzyki puszczanej na cały regulator.
W rankingach najlepszych plaż nadmorskich, Ustka zajmuje drugie miejsce po Międzyzdrojach. W bezpośrednim sąsiedztwie ożywczych bryz Bałtyku znajduje się istny raj dla wózkowiczów. Jej głównym atutem jest promenada zbudowana jeszcze przed wojną. Wszędzie widać na niej podjazdy i zjazdy po specjalnym dywaniku, dostosowanym dla inwalidy na wózku. Może on wjechać aż do połowy plaży. Nic więc dziwnego nie ma w tym, że jest tu mnóstwo niepełnosprawnych, a widok człowieka na wózku nie stanowi sensacji.
Powoli, lecz systematycznie zmienia się nastawienie naszego społeczeństwa. Tradycja zaściankowej mentalności. Taki obraz cieszy ludzi skazanych na siedzenie w domu. Raduje i mnie, gdyż, jako jeden z nich, nie od dziś upominam się o zmiany w zakresie całkowitego zlikwidowania barier architektonicznych. Lecz proces ten przebiega w Ustce w sposób cząstkowy. Połowiczny, gdyż nie pomyślano o bezkolizyjnych wejściach do okolicznych restauracji, kawiarń, czy lodziarni. A przecież wystarczyłoby zrezygnować z niepotrzebnych progów i schodów. Jest to jednak sprawa tak zwanej wyobraźni ludzi zajmujących się ułatwieniami.