Witam wszystkich, jestem tu nowa, mam dość skomplikowaną sprawę, ale liczę na to, że ktoś będzie w stanie mi pomóc
Chodzi o moją Mamę, którą próbuję przekonać żeby znalazła sobie jakieś dodatkowe zajęcie. Przydałaby się jej bardzo większa finansowa niezależność i kontakt z ludźmi... Mama ma 55 lat, od 30 lat jest na rencie - przepracowała 4 lata, potem zachorowała na ziarnicę złośliwą, po leczeniu dostała rentę, najpierw 2 grupy, potem była huśtawka -2. lub 3. grupa. Ostatni raz Mama była na komisji w 1995 roku i dostała 3. grupę "na stałe" czy też "bezterminowo" z orzeczeniem, w którym jest jakaś sprzeczność - najpierw napisali "żadna praca" czy jakoś tak, a obok - "praca lekka, w niepełnym wymiarze godzin, w szczególnych warunkach". Czyli że nie może pracować, ale może... Jak to interpretować?
Mama jest na tej rencie po dziś dzień. Żeby móc w ogóle iść gdzieś do pracy, to w chwili obecnej musiałaby zdaje się wystąpić ponownie do odpowiedniego organu o wydanie orzeczenia o stopniu zdolności do pracy. I tu pojawia się problem, bo nie wie, czy przy tej okazji nie zabiorą jej renty - kartoteka leczenia mamy nie jest zbyt obfita - chodzi co pół roku na kontrole do hematologa i na szczęście wszystko jest ok, a poza tym nie leczy się już nigdzie. Więc ktoś może stwierdzić, że jest zdrowa jak ryba.
Moje pytania brzmią zatem
1. Czy mama musi w ogóle występować do kogokolwiek (zdaje się, że dziś byłby to Powiatowy Zespół ds. Orzekania o Niepełnosprawności, tak?) o wydanie nowego orzeczenia o zdolności do pracy, czy wystarczy ta decyzja sprzed 14 lat?
2. Czy jeśli wystąpi o nową decyzję, czy może stracić świadczenie rentowe z uwagi na to, że jej dokumentacja chorobowa jest taka jaka jest - niezbyt pokaźna? Innymi słowy, czy wydanie orzeczenia przez PZds.ON wiąże się ze stawieniem się przed komisją lekarską?
Bardzo proszę o pomoc i z góry dziękuję
Pozdrawiam!