Autor Okamion6
Dodany 2010-01-18 20:11
Zmieniony 2010-01-18 20:28
To nie jest oparte ani na doświadczeniach, ani na faktach, jest to historia zmyślona, napisana na poczekaniu. Wkrótce otworzę nowy temat z innym opowiadaniem, mam nadzieję że się spodoba, ale najpierw chcę zobaczyć czy moje pisanie przyjmie się tutaj i czy zyskam Czytelników.
Kolejny dzień w szpitalu, czekała na swoją operację. Z bólu nie mogła wytrzymać, zaklejone oczy i... serce. Straciła wiarę we wszystko, to w co wierzyła, zawaliło się w jednej chwili. Czyż zdoła się z tym oswoić? Posłyszała czyjeś kroki, odruchowo chciała zobaczyć kto wszedł. Ciemność była jej odpowiedzią. Kroki zbliżały się. Ktoś stanął nad jej łóżkiem. Domyślała się, że to jest kobieta. Zapach perfum, który nagle objął pokój, zdawał się o tym mówić.
- Jak się czujesz Marlena? To ja Iwona.
- Ach to ty... cieszę się, że przyszłaś... jak się czuję? Sama widzisz. Jestem skończona, wam się udało uciec, ja stałam za blisko.
- Wszystko Marlenko będzie dobrze, zobaczysz.
"Zobaczysz", jak to dziwnie zabrzmiało. Czy jeszcze cokolwiek zdoła zobaczyć. Lekarz nie dawał zbytnich nadziei. Ale wierzyła w cuda medycyny. Wierzyła w moc uzdrowicielską modlitwy, której ostatnio się oddała. Ach, czemu dotąd nie wierzyła, ostawiła sprawy Boga i wiary na później, na stare lata. A teraz wiara uderzyła w nią ze zdwojoną siłą. Nie wytrzymała, zaczęła głośno płakać. Nie zważała, że jest przy niej Iwona i chorzy. Płakała głośno, usiłując wylać swoją gorycz na zewnątrz.
- Nie płacz kochana. Wszyscy jesteśmy razem z tobą. Nie zostaniesz sama Marlena, nawet jeśli diagnoza lekarzy okaże się prawdziwa. Wszystkie zostaniemy twoimi oczami, pomożemy ci przejść przez życie.
- Studia, dalsza nauka... jak ja przystąpię do matury? Co się ze mną stanie? Iwona!!!
- Jestem, jestem. Nie bój się. Nie będziesz sama. Pomogę ci kochana, jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami i tak będzie zawsze. Kocham ciebie Marlena. Nie bój się.
Te słowa nieco podniosły dziewczynę na duchu. Uczuła nagle, że Bóg wysłuchał jej modlitwy. Więc nie będzie sama w tym nieszczęściu, ktoś będzie przy niej obok. To było ważne. Może jednak podoła? Tylko w jaki sposób dokończy szkołę. Przypomniała sobie o studniówce. To przecież tak blisko, a jednocześnie bardzo daleko. Czy będzie mogła w tym uczestniczyć.
Dziewczyny jeszcze trochę porozmawiały, po czym przyszła pielęgniarka.
- Proszę panią, już trzeba iść, muszę przygotować chorą do jutrzejszej operacji.
- Już wychodzę, proszę powiedzieć, czy są jakieś szanse na uratowanie wzroku Marleny?
- Nie jestem lekarzem, ale jutro będziemy wiedzieć.
Iwona opuściła salę. Pielęgniarka zaś przewiozła Marlenę na salę zabiegową.
Za oknami był piękny, księżycowy wieczór.
CDN