Długo się powstrzymywałam (co zapewne zauważyłaś), ale już nie mogę....
Kciuki, naprawdę nie czujesz, jak strasznie jesteś już męcząca ze swoim tematem...? Do tego obawiam się, że prawie nikt nie jest w stanie zrozumieć Twoich rzeczywistych (zakładając ich istnienie) problemów wskaźnikowo-rozliczeniowo-brutto-netto-świadczeniowo-emerytalno-rentowo-wszelkich. Co chwila zakładasz nowe wątki o tym samym, wciagając we wszystko na końcu królowę nauk-matematykę, Bogu ducha winną...
O ile kojarzę (bo nie mam zdrowia tego odgrzebywać w korespondencji na forum), otrzymałaś już jakieś decyzje/wyroki w swojej sprawie. Nie twierdzę, że nie masz szukać dalszych rozwiązań, ale szukaj ich u źródeł i ze zrozumieniem. Przykład z powyżej: najpierw pytasz "czy" a już na końcu tego samego zdania oczekujesz udowodnienia własnej (jedynie, oczywiście, słusznej) tezy.
Zdaje się, że ponosisz jakieś konsekwencje podjętej przez siebie lata temu decyzji, wskutek której masz dziś o parę złotych niższe świadczenie niż miałabyś, gdyby coś tam. Sorry, ale to była jednak Twoja decyzja (nikt zmusić Ciebie nie mógł) i zdaje się, że słabo będzie z odwróceniem tego faktu. Co próbujesz udowodnić???
A pytanie nie ma nic do matematyków, lecz wymga rzetelnej wiedzy (i szerokiej) z zupełnie innej dziedziny na przestrzeni wielu ostatnich lat.