Mnie dzisiaj wkurzyła bezczelność w oszukiwaniu oficjalnym klientów w markecie. Zwykle wszyscy jedzą obiad poza domem, więc chciałam zrobić późny obiad - wczesną kolację - kannelloni. Byłam zmęczona, więc kupiłam gotowe mięso mielone z łopatki- 3 op. Pisało jak wół 5 zeta z czymś tam, na opakowaniu nic tylko waga, ale opis i waga się zgadzały.
Nie miałam siły spr. rachunku, a w domu okazało się, że za opakowanie zapłaciłam 9 zł. czyli ok. 12 zł. jestem plecy - za tę cenę to kilo łopatki można kupić. Dobrze, że kupiłam pstrągi, bo kannelloni mi się odechciało
Podjechałam też do przychodni po ksero aktu chirurgicznego, kolejkaaaaa.... pani się grzebie, pomoc w fartuchu w opuszczonych gaciach łazi w tą i "nazad" bez sensu, druga załatwia do innego specjalisty. W kolejce też pielęgniarki z oddziału (grzecznie stoją) i narzekają. W końcu ta "od innego spec." wyciąga mi historię choroby", idę do punktu ksero i...
okazuje się, że wszystkie kartki są luzem, brak pierwszej wizyty, są natomiast ok. 5 szt. z trzeciej??? Po 2 wizycie mąż przywiózł mi ksero ze stempelkiem "za zgodność" - a jakże, łącznie z pierwszą wizytą - do pracy chcieli. Pani z okienka stwierdza, że to nie jej sprawa, ma dość swojej roboty?
Na pocieszenie pan od ksero nie wziął ode mnie zapłaty