Ja jestem słabowidzącą mamą dwójki zdrowych dzieci. W mojej karierze mamy tych problemów się już trochę nazbierało:
1) W szpitalu po porodzie dziecko zostaje z mamą i jest to piękna idea, tylko trochę gorzej jak mama nie potrafi sobie sama poradzić w nowym otoczeniu. Nie dla każdego lekarza było to logiczne, że skoro bardzo słabo widzę to przez cały dzień w szpitalu ktoś będzie ze mną, a w nocy dziecko będzie tylko przynoszone do karmienia. Musiałam to załatwiać po znajomości, z tego powodu rodziłam w innym mieście. A mogłoby to być standardem, że w wypadku osoby niepełnosprawnej np. godziny odwiedzin nie obowiązują.
2) Prosiłam w ośrodku zdrowia o wizyty domowe. Male dzieci dosyć sporo chorują, mąż w pracy do 15 a lekarz przyjmuje do 13,. Dochodziło do tego, że mąż brał urlop tylko po to, by z dziećmi do lekarza jeździć. Wizyt domowych nam nie umożliwiono, byłyby możliwe gdyby dzieci były niepełnosprawne a nie ja. Uprosiłam i teraz jest tak, że jak któreś choruje to błagam lekarza, żeby zaczekał do 15.
3) Ponieważ nie lubię być osobą zależną od innych (jak pewnie każdy) próbuję wywalczyć światła na przejściu dla pieszych, to umożliwiłoby mi samej biegać do lekarza, czy choćby dzieci do szkoły odprowadzić. Na razie odbijam się od drzwi wszystkich instytucji i fundacji do których zgłosiłam się o pomoc w rozwiązaniu tego problemu.
Reszta to zwykłe problemy ślepych, czyli za małe napisy na drzwiach, ogłoszeniach w przedszkolu.... ale to są rzeczy, których nie da się zmienić prawnie, tylko samemu pozałatwiać tak, by jakoś dostosować do siebie otoczenie.