www.niepelnosprawni.plStrona główna forum
forum.niepelnosprawni.pl - Nie jesteś zalogowany
Strona główna forum Regulamin i pomoc Szukaj Rejestracja Logowanie
Poprzedni wątek Następny wątek Wyżej Wątek ogólne / Praca / dyskryminacja z powodu orzeczenia i rezygnacja z umowy (1829 - wyświetleń)
Autor doris Dodany 2014-11-22 13:41
Wybaczcie za trochę enigmatyczny temat, ale chciałam jakoś podsumować sytuację, która mnie spotkała.

Sprawa świeża i dosyć szybko potrzebuję porady, ponieważ chcę już w poniedziałek iść walczyć.

W skrócie:
Mam orzeczony znaczny stopień niepełnosprawności - symbol 02P (schorzenie psychiczne). Radzę sobie w 100%, jestem w stanie wykonywać każdą pracę (w obrębie moich kwalifikacji oczywiście). Od ponad roku bezskutecznie szukam pracy (ale to akuat nie ma nic wspólnego z orzeczeniem, po prostu ciężko znaleźć pracę w mojej okolicy). Dostałam pracę na zlecenie, przez agencję. Miało być tak, że po tygodniu zlecenia miałam dostać umowę o pracę, i w środę była o tym mowa. W czwartek nadal było to aktualne. W piątek rano również, poszłam na badania do lekarza medycyny pracy, ale kiedy powiedziałam w zakładzie, że mam orzeczenie, zmienili zdanie. Przed zleceniem powiedziałam w agencji pracy o orzeczeniu i powiedzieli mi, że nie będzie z tym problemu.

A teraz ze szczegółami:
W pewien piątek dzwoni do mnie Agencja Pracy, która na portalu infopraca udostępnia swoje oferty (na jedną z nich odpowiedziałam). Proszą bym jeszcze tego samego dnia zgłosiła się do nich wypełnić kwestionariusze, bo zaraz w poniedziałek mogę już iść do pracy. No to dosłownie nagięłam czasoprzestrzeń, bo asekurowałam tego dnia babcię w szpitalu i zjawiłam się u nich dogadać szczegóły i uzupełnić papierki. Przy okazji powiedziałam, że mam to orzeczenie, chcę by wszystko było legalnie, na umowę i takie tam. Zapewnili mnie, że wszystko jest w porządku i nie ma żadnych problemów. Umówiliśmy się, że doniosę ksero orzeczenia kiedy będzie podpisywana umowa o pracę, jako że na pierwszy tydzień podpisywane jest zlecenie.

Tydzień minął dosyć szybko, praca naprawdę super, pomimo że zmianowa. Stanowisko to pracownik serwisowy - testowałam części komputerowe (czyli dodatkowo w obrębie moich zainteresowań ;-) Już w środę powiedzieli, że będę miała umowę o pracę. W czwartek zadzwoniły babki z Agencji, bym w piątek rano stawiła się na badaniach okresowych wymaganych przy umowie o pracę, wróciłam do agencji z pozwoleniem od lekarza, uzupełniłam resztę kwestionariuszy i zaniosłam orzeczenie. Dowiedziałam się, że umowa będzie na dwa tygodnie, potem znowu na dwa tygodnie, potem na miesiąc itd. Nie przepadam za takim systemem, ale mąż swego czasu pracował przez tą agencję na takich zasadach przez 1,5 roku i specjalnie mu na złe to nie wyszło. Od pracowników firmy słyszałam, że to na początku jest wkurzające, ale po 3 miesiącach z reguły dostaje się umowę na rok. I mało było osób, które po dostaniu tej pierwszej umowy na 2 tygodnie nie zostali zatrudnieni później. Więc spoko.

Poszłam w piątek na te badania, i normalnie na dzień pracy. Coś mnie tknęło jednak, bo jak zdałam w Agencji orzeczenie, to tak jakby babki nie wiedziały co z tym zrobić. Więc poszłam do mojej przełożonej w pracy by zapytać czy z umową wszystko ok. Zapewniła mnie, że tak, że będzie obowiązywała od następnego dnia roboczego, czyli poniedziałek. No i zapytałam, czy Agencja przekazała informację o moim orzeczeniu (w końcu kazałam im to zaznaczyć już tydzień wcześniej) Trochę się zdziwiła, ale powiedziała, że firma zatrudnia osoby niepełnosprawne, więc nie powinno być problemu. Na wszelki wypadek jednak poszła zapytać do kadr i już nie wróciła.

W połowie dnia pracy, na przerwie (nie możemy wnosić telefonów na halę) odbieram telefon od agencji pracy, że firma w której pracuję zgłosiła, że nie potrzebuje więcej pracowników i umowy jednak nie dostanę. Zapytałam, czy to ma coś wspólnego z tym orzeczeniem, które dostarzyłam, ale babka powiedziała, że firma nie ma obowiązku udzielać im takich informacji.

Jestem zawiedziona, bo pracowało mi się super, nikt też nie narzekał na moją pracę, wydawało mi się, że robię to dobrze (zresztą to żadna filozofia nie była i "wyrabiałam" swoją normę). Dziewczyny z mojej zmiany też były w szoku, bo na dziale na którym pracuję w zeszłym tygodniu były tylko 3 osoby, dział się dopiero formuje i jak w połowie tygodnia doszły nowe stanowiska, to już wiedziałyśmy, że przy pełnym zakresie czynności trzy osoby to będzie stanowczo za mało. I w ogóle w efekcie końca mojego zlecenia na dziale zostaje jedna dziewczyna, bo druga ma w poniedziałek chorobowe. Więc argument o braku potrzeby zatrudniania osób jest słaby. Niemniej to nie moja sprawa, więc nie będę się tego czepiała.

Chcę się jednak uczepić faktu, że miałam mieć tą umowę - czego silnym dowodem jest skierowanie na te badania i już prawie-że podpisanie jej. Rano jeszcze była mowa o poniedziałku, a wszystko się zmieniło kiedy powiedziałam w pracy o tym orzeczeniu. Chcę też się zgłosić do rzecznika w moim mieście.
Czuję się urażona, mam nadzieję, że ktoś mi to wyjaśni. W poniedziałek idę i do Agencji i do Firmy by zapytać o szczegóły, w końcu straciłam czas na te badania (poza dniem pracy - potem się okazało, że mogłam zrobić to w czasie pracy, gdybym miała na rano), miałam już ustalone szkolenia na tydzień później. Wiem, że mogłam nie mówić o orzeczeniu, i w sumie gdybym nie powiedziała, to pewnie bym tą pracę miała, ale ja tak bardzo chciałam, by sytuacja była klarowna. Nie chciałam też jakiegoś przypadku gdzie ja dostaję ataku choroby i nikt nie wie jak mi pomóc, a potem wychodzi na jaw, że mam to orzeczenie. Fakt, że ataku choroby nie miałam od 10 lat, ale nigdy nie wiadomo.

Pytanie do Was. Czy jest tutaj mowa o dyskryminacji? Z mojej strony tak to właśnie wygląda. Pójdę posłuchać obu stron, bo wiadomo, że mogę być zdenerwowana i w ogóle, ale niepokoi mnie to, że taka duża firma pozwala sobie na takie niedelikatne załatwianie spraw. Bo jeśli jednak moje orzeczenie było dla nich problemem, to chyba nie jest taka błahostka... W dodatku dział kadr ma swoje drzwi zaraz naprzeciwko hali serwisowej, a telefon z informacją dostałam od Agencji. Ktoś mógł spokojnie podejść do mnie i pogadać, zwłaszcza że powiedziałam, że spokojnie mogę pracować na zlecenie, bo z tym przez tydzień nie było problemu.

No i nie mam pracy. Przez tydzień myślałam, że naprawdę dobrze trafiłam i że wreszcie robię coś, co mi się podoba w firmie, gdzie normalnie traktują swoich pracowników. Nikt z pracowników nie powiedział mi złego słowa o samym pracodawcy, szef wszystkich szefów był tez u nas przez jeden dzień na dziale i normalnie z nami pracował, brudząc sobie ręce zakurzonymi dyskami i płytami głównymi ;-)

Chciałabym podziałać coś w tej sytuacji. Czy uważacie, że mam do tego prawo?
Poprzedni wątek Następny wątek Wyżej Wątek ogólne / Praca / dyskryminacja z powodu orzeczenia i rezygnacja z umowy (1829 - wyświetleń)

Powered by mwForum 2.16.0 © 1999--2008 Markus Wichitill