Autor Thule
Dodany 2007-07-12 16:34
Witam,
Wiesz, słyszałam, że jeśli chodzi o skutery (bo przecież masz skuter dobrze pamiętam?), że istnieje firma, która robi specjalne pokrowce na tego rodzaju sprzęt. Może to nie jest rozwiązaniem na stałe, ale może takie lepsze niż żadne.
Nie jest moją intencją licytowanie się, kto ma gorzej, a kto ma lepiej, bo każdego z nas życie doświadcza w ten niepowtarzalny sposób. Jak będziesz chciał pogadać pisz na prv. Trzymam kciuki i pozdrawiam
Witaj Zygmuncie. Jestem znowu.Nie żartuj z.... Pomyśl o żonie o tym że Jej też ciężko gdy Ty cierpisz. Resztę rodziny sobie odpuść.Wiem co to ból i nie moc. Wiem też jak się cierpi patrząc na cierpienie bliskiej osoby.Skąd to wiem? To proste.W rodzinie już miałam takie przypadki (tata) Siedziałyśmy z mamą na zmianę w szpitalu non stop.I tylko na noc wracałyśmy do domu.Nie jadłyśmy bo nie czułyśmy głodu.Tylko to przeraźliwe zmęczenie dawało się nam we znaki.Tata już drugi raz z tego wyszedł.Teraz gwiżdże na diety i zalecenia lek.dając nam znów nieźle do wiwatu.Ale żyje i to jest ważne.Gdybyś mnie zobaczył zdziwiłbyś się że toto ma tyle w sobie energii i życia.Chociaż i u mnie są chwile załamania i roztroju nerwowego bo tego nie da się uniknąć.
Weź się w garść.Spokojnie przemyśl co możesz zrobić.Jak poprawić o ile nie byt to chociaż atmosferę domową.To bardzo ważny czynnik do funkcjonowania w rodzinie.Nie patrz na dalszą rodzinę.Ci zawsze mają nie jasne uczucia.Już raz pisałam: cyt:" Syty głodnego nigdy nie zrozumie" tak samo zdrowy kalekiego.Odpuść czasem rozważania na temat niemocy.W takiej chwili klikaj na komputerze do nas do wszystkich.Czasem zajrzyj na forum z onetu i pośmiej się z cudzych wypowiedzi,a są często zabawne.Wiem to Ci bytu nie poprawi,ale poprawi samopoczucie duchowe.Zaczniesz wtedy inaczej funkcjonować,myśleć.Głowa do góry.Napewno jeszcze i Tobie słoneczko zaświeci.
Czytałam Twój drugi post.Wiem że się pozbierałeś.To dobrze,tak trzeba.Najpierw wyładować się na klawiaturce a potem trzeźwiej spojrzeć na świat. Trzymaj się cieplutko i nie kombinuj co z tym życiem zrobić.Naprawdę uwierz mi.Nie znam Cię ale jakoś mi zawsze tak cieplej gdy czytam Twoje odpowiedzi.Taka terapia nam wszystkim tu potrzebna.Uwierz mi.
Od poniedziałku tu nie zajrzę.Znów wyjeżdżam.Znów sama.Ale co tam.Świat do odważych należy.21.07 wracam i zajrzę tu znowu.Lubię to forum dla ON.Lubię tu się zwierzać,pocieszać,czytać tylko.To daje mi siłę że nie jestem sama. Ty też tak rób w wolnej chwili. Dodam tylko że co do mnie to lekarze nie gwarantowli że będę chodzić a już bez kul napewno nie.Otóż wyobraź sobie ja chodzę.Bez kul.Brzydko czasem się przewrócę potknę ale chodzę.To też było moje "CHCIEĆ TO MÓC A MÓC TO CHCIEĆ". To był szok dla doktorów z tytułem.Siłą woli dreptałam całą zimę po schodach w te i we te by nogi zaczeły chodzić.Nie mam koleżanek przyjaciółek.Mam tylko siostrę i rodziców i to całe moje towarzystwo.Czasem mało to włączam komputer.Tu mam dużo znajomych-nieznajomych właśnie na ON. Za to mam chodzące nogi...
Bardzo ciepluśko Cie pozdrawiam. Ella
Witaj Zygmuncie, wszystko co opisałeś o sobie ja to mam, albo przeszedłem to. U mnie oczywiście samotność, kręgosłup od 1992 roku, implanty i od roku przeciwbólowa pompa infuzyjna. Miałem i mam skuter elektryczny, przeszedłem również problem jego garażowania. Rozwiązałem szereg spraw przy pomocy obcych ludzi bez rozgłosu, gdy tylko spróbowałem malutkiego rozgłosu, to wylądowałem na specjalistycznych badaniach czy mogę prowadzić samochód (donos) i wszczęte postępowanie w Starostwie. Proponuję Ci kontakt ze mną mój nr GG 6526332 lub SKYPE: Ryszard9078.
Autor lidian
Dodany 2014-04-08 11:33
Zmieniony 2014-04-08 11:36
"Odkopałam" ten wątek, aby przypomnieć, że forum ON (moim zdaniem) powinno służyć nam również w trudnych chwilach. Nie każdy potrafi (lub nie chce) tak jak odważnie zrobił to Zygmunt opowiedzieć o swoich problemach czy smutkach, włącza się w dyskusje i............. zostaje skrytykowany za to, że nie mówi jak wszyscy. Przez nieczułość, brak zrozumienia i złośliwość odchodzą z forum ludzie, których wołania o pomoc nie słyszymy.
Ella, która starała się pomagać również odeszła z forum przygnieciona ciężarem niedobrych słów.
Witam serdecznie Do lidian
Nawet nie wiem, co mam napisać. Naturalnie dziękuję Tobie za mądre słowa. Tak teraz czytam te własne posty, i mówiąc szczerze nieco się wzruszyłem. Tamten okres Mego życia, ( tak jak obecnie na to patrzę ), to był koszmar. Z chorobą walczyłem od 2003 roku. Pobyty w szpitalach się mnożyły, zdrowie lądowało w dół. To wszystko nie dawało Mi wytchnienia. Do tego dołożyć jeszcze specyficzny układ rodzinny ( nie wliczając w to Mej Żony i Syna ), to koszmar.
Z ubiegu lat, jak spoglądam na to, jaką drogę przeszedłem – obecnie wiem, że miało to jakiś cel. Mianowicie nauczyło Mnie patrzeć na trudności Mego życia, nie jak by były one priorytetem. Nauczyłem się odbierać je jako koloryt własnego bytu. By się cieszyć musiałem poznać smutek. By czuć się zdrowy, musiałem poznać co to ból, choroba. By zrozumieć co faktycznie kieruje ( niektórymi ludźmi ), musiałem poznać ich ignorancję, obojętność.
Z ubiegu lat wiem teraz, że wiedza o tym jak winno być, jak winna wyglądać rzeczywistość, jak winno wyglądać godne życie – musiałem poznać co to wolna wola. Musiałem poznać co znaczy dobra wola innych ludzi. Jakie znaczenie ma dobra wola ludzi decyzyjnych, a jakie znaczenie ma potrzeba Osoby niepełnosprawnej – bez owej dobrej woli z zewnątrz.
Nabrałem tej mądrości, i dzisiaj spoglądam na własne życie bez niepotrzebnych irytacji ( przynajmniej staram się usilnie nie dopuszczać do głosu Mojej reakcji na bodźce – zabarwionej irytacją, gniewem, żalem. To nic nie dało i nie da. Moja trudna droga walki o zdrowie jeszcze się nie zakończyła, choć w mentalności wciąż wmawiam Sobie, iż jestem zdrowy. Myślę, że tak wygodniej. Ale również zdaję sobie sprawę z faktu, iż nadal nie pozbyłem się braku cierpliwości wobec braku dobrej woli ludzi, którzy mogli by ten świat odmienić. Braku możliwości wobec głupoty, niezrozumienia, zniekształcania rzeczywistości.
Wiem – to tylko słowa, ale jakże obrazujące obecną rzeczywistość. Dzisiaj psychicznie Jestem już o wiele silniejszy, chodź zdaję sobie sprawę, że z depresji tak łatwo się nie wychodzi – jeśli w ogóle. Dzisiaj staram patrzeć się na świat Własnymi Oczami ( piszę z dużej litery, gdyż ogromnie Jestem wdzięczny „Bogu” „Jedności” „Miłości” za to, iż mogłem, że dane Mi było rozwinąć się w taki sposób, bym mógł Sam budować własną rzeczywistość.
Dla tego to odrzuciłem wszystko to, co dane Mi było przed laty, gdyż w momentach dla Mnie newralgicznych, owe prawdy gdzieś poznikały. Gdy Ja walczyłem o życie, owych „mądrych” rad nie doświadczyłem. Ale to nic. Dzisiaj Jestem mocniejszy, być może odporniejszy. Jednak nadal wyczulony jestem na krzywdę innych ludzi. Na cwaniactwo, znieważanie, poniewieranie, upokarzanie. Jestem bardzo wyczulony na czynienie sobie z Innych żartów, komedii – byle się pośmiać, zabłysnąć.
Myślę, że ból w swoim działaniu ma wiele barw, wiele postaci – jednak zrozumieć go może ten, kto na własnej skórze przeszedł jego destrukcyjną moc.
Pozdrawiam