Panie Janie - odnoszę się do Pańskich postów w sąsiednim wątku, żeby tam już nie robić bałaganu.
> Tu, na tym forum, zbyt szybko sugerujecie że jesteście oskarżani, że ktoś was oskarża, a waszych oskarżeń nie widzicie. (źródło cytatu - klik)
Gdyby sąsiad klął, to to by nie usprawiedliwiało tego, że ja klnę, prawda?
EDIT: Albo gdyby sąsiad się spóźniał do pracy...? (żeby nie było, że przykład zbyt drastyczny).
Reszta dotyczy głównie
tego postu (klik).
Uważa Pan, że dla kogoś, kto nie potrafi się sam podrapać po nosie, często bardzo ważne jest (na skali potrzeb) to, czy najbliższy gabinet kosmetyczny jest przystosowany? Może jestem głupia, ale w moim sposobie rozumienia świata jest tak: jeżeli nie potrafię do jakiejś bariery w ogóle "dotrzeć", bo zatrzymuje mnie coś wcześniej, to ta bariera może istnieć, a może nie istnieć i nie ma to znaczenia.
Oczywiście można przeprowadzić ćwiczenie intelektualne typu "czy w tym miejscu zostanie obsłużona osoba z ciężkim zespołem Retta" i wyciągnąć sensowne wnioski dla przystosowania takiego miejsca, ale (pomijając fakt, że nie spełniało by to założeń wątku, bo autorka prosiła o osobiste świadectwa, więc osobiste świadcetwo dot. obsługi osoby z zespołem Retta mogłaby dać osoba z zespołem Retta):
a) nie czarujmy się, że każdy gabinet kosmetyczny w kraju będzie w najbliższym czasie przystosowany do każdego rodzaju i poziomu niepełnosprawności, łącznie z paraliżem czterokomórkowym oraz autyzmem, bo to się nie opłaca. Póki co o ile mi wiadomo trudno nawet dla dzieciaków z cięższym MPD znaleźć dentystę, który wykonuje zabiegi w narkozie. A dentysta ważniejszy niż fryzjer i MPD często lżejsze.
b) retoryka typu "a może oni też chcieliby skorzystać" wydaje mi się nieskuteczna, bo na drodze do skorzystania z takich usług napotkają problemy znacznie wcześniej niż na poziomie gabinetu. Podejrzewam, że niewiele osób ma tak, że ma bardzo ciężką niepełnosprawność i jedynym ich problemem z wizytą u kosmetyczki jest sam salon. Problemem może być już opuszczenie domu, znalezienie transportu czy asysty (skoro Kowalski nie może się podrapać po nosie, to ktoś musi mu pomóc dotrzeć do tego fryzjera). I jeśli ma rzeczywiście chodzić o ułatwianie życia temu Kowalskiemu, to logika wymaga, żeby przed zajęciem się gabinetem kosmetycznym który obsłuży również jego, zająć się tym, żeby miał jak najlepsze pomoce medyczne, mógł wyjść z domu i miał za co żyć. A póki tego nie ma, może np. spróbować załatwić wizytę domową. Oczywiście takie rozważanie wybiega poza temat przystosowania jakichś konkretnych miejsc. Ale jego podjęcie wydaje mi się naturalną konsekwencją zadania pytania "a może on/ona też chciał(a)by skorzystać?" I wtedy się okazuje, że np. zamiast o gabinety kosmetyczne trzeba by raczej walczyć o dostępność osobistych asystentów, o wysokość świadczeń itd... Bo bez tego, wspaniale przystosowany gabinet i tak nie może liczyć na zbyt wielu klientów, którzy ten fakt wykorzystają (a skoro nie może liczyć, pewnie się nie przystosuje).
Oczywiście jest rzeczą godną pochwały jeżeli właściciel punktu usługowego będzie w stanie przewidzieć potrzeby osoby ciężko niepełnosprawnej (ruchowo, sensorycznie, psychicznie itd.) I warto o tym mówić. Ale cel, żeby do każdego gabinetu mógł wejść każdy i być obsłużonym jest po prostu skrajnie idealistyczny jak na polskie warunki. EDIT: zresztą chyba na każde, bo ze stacjonarnym respiratorem człowiek się do fryzjera nie wybierze, a może też by chciał.
Gdzieś w tym co Pan pisze jest racja dotycząca tego, że np. dla mnie "niewidoczne" są bariery, które w korzystaniu z usług tego typu miała by osoba niesłysząca (fryzjer migający w PJM, to chyba rzadkość), że osoby z cięższymi niepełnosprawnościami mogą mieć problemy począwszy od rozplanowania lokalu (czy tam się wjedzie wózkiem), po typ nawierzchni i oznaczenia dla niedowidzących. Ale można o tym pisać bez retoryki typu "a może oni biedni też by chcieli" (moim zdaniem jest nieskuteczna, por. wyżej). I bez zarzucana różnych rzeczy współdyskutantom. Po prostu pisać swoje.