Najpierw wyjaśnienie:
Wielu ludzi używa słowa "wolontariusz' Kiedy chcą powiedzieć "ktoś, kto nieodpłatnie mi pomaga". Formalnie (według prawa) nie każdy, kto mi bezpłatnie pomaga jest od razu wolontariuszem - reguluje to odpowiednia ustawa. Dalej będę pisać wyłącznie o wolontariuszach w tym rozumieniu, w jakim mówi o nich ustawa.
> wolontariusz to wydaje mi się opiekun bezoplatowy robiący swoją usluge za friko
Wolontariusz nie musi być opiekunem - może być księgowym, redaktorem, kwestującym, informatykiem, kucharzem itd. Ale rozumiem, że Tobie chodzi o tych, którzy opiekują się osobami niepełnosprawnymi. Co do "za friko" - wolontariusz nie otrzymuje za swoją pracę pieniędzy (w przeciwieństwie np. do zatrudnianego na umowę o pracę asystenta osoby niepełnosprawnej). Ale może dostać z organizacji dla której pracuje zwrot kosztów (biletów, benzyny, sprzętu). W pewnych warunkach jest to nawet wymagane. Poza tym, wolontariusz musi zostać ubezpieczony od następstwa nieszczęśliwych wypadków (w określonych warunkach, przejmuje to na siebie państwo).
> te spólki co niby zrzeszają tych wolontariuszy
Instytucje które mogą zatrudniać wolontariuszy to:
- fundacje (działają zazwyczaj darowizn)
- stowarzyszenia (zazwyczaj mają składkę członkowską, ale mogą też pomagać osobom nie będącym członkami, czasami utrzymują się dodatkowo także z darowizn).
- inne organizacje społeczne
- instytucje publiczne: tu wolontariusz nie ma prawa wykonywać obowiązków pracownika. Np. w szpitalu nie ma racji bytu wolontariusz-pielęgniarz. Osoba, która wykonuje standardowe zadania musi być opłacona. Wolontariusz może się zajmować działalnością dodatkową (np. spędzaniem wolnego czasu z pacjentami).
Za wyjątkiem stowarzyszeń (gdzie może być tak, że żeby korzystać trzeba być członkiem), usługi wolontariusza mogą być zapewne albo całkowicie darmowe (po spełnieniu innych warunków - np. chorowaniu na odpowiednią dla danej organizacji chorobę) albo np. tylko częściowo płatne (jakie są koszty pracy wolontariusza, masz wyliczone wyżej).
> Coś gdzieś jest pomylone?
Nie ma nic takiego jak działanie "za frajer". W ekonomii mówi się, że nie ma czegoś takiego jak darmowy obiad. Wolontariusz też tak naprawdę nie robi tego "za friko" - on ponosi realną
stratę na czyjąś korzyść. Spędza na pomaganiu swój czas, który być może mógłby spędzić na odpoczynku czy dorabianiu. Nierzadko płaci za różne drobne i większe rzeczy sam z siebie (chociażby dzwoni z komórki w sprawach swojej organizacji). To tyle w temacie "frajer" i "friko" (słów, które mnie zawsze w tym kontekście drażnią, tak jakby czas i ludzki wysiłek rosły na drzewach - chociaż pewnie nie o to Ci chodziło).
A teraz ad rem - jeżeli zrozumiałam Twój post, to nie podoba Ci się, że organizacje nie żywią się "powietrzem". Pomińmy tutaj instytucje państwowe, które nigdy nie działają nie za darmo, a z naszych podatków. Być może część organizacji rzeczywiście robi z tego biznes. ALE:
- Żadna działająca dłużej organizacja nie może tego robić bez ponoszenia kosztów swojego istnienia (lokal, telefon, poczta, prąd, internet itd.) Nie słyszałam, żeby poczta czy elektrownia umarzały rachunki tylko dlatego, że komuś się pomaga. A zatem trzeba je zapłacić. Mają to zrobić członkowie fundacji lub stowarzyszenia z własnej kieszeni i bez słowa, żeby to "lepiej wyglądało"? Niektórzy pewnie tak robią. Inni mają "czelność" prosić o pomoc darczyńców (a darczyńcą może zostać kto chce, nie ma przymusu)
- W konkretnych sytuacjach dochodzi do tego np. koszt sprzętu - ten też nie rośnie na drzewach ani nie leży przy drodze. Czasem można do dostać jako darowiznę.
- Na dłuższą metę trudno jechać na samych wolontariuszach. Wolontariusz to nie jest maszyna, która nie je, nie śpi i tylko pracuje dla dobra bliźnich. To człowiek, który ma rodzinę, obowiązki w pracy lub szkole i x godzin czasu w miesiącu/tygodniu. A pewne rzeczy trzeba czasem zrobić niezależnie od tego czy ktoś będzie miał na to dobrowolnie czas, czy nie. I co wtedy? Księgowość nie zawsze zrobi się sama. Jeżeli organizacja prowadzi np. rehabilitację, to myślę, że wielu ludzi byłoby nieszczęśliwych gdyby usłyszeli "Pani rehabilitant-wolontariusz od dzisiaj już niema, bo miała ślub i nie ma już dla nas czasu - proszę się z nami skontaktować za pół roku". W takich sytuacjach trzeba kogoś zatrudnić na stałe. A jak się go zatrudni, trzeba mu płacić pensję. I jeszcze najlepiej trochę wyższą od najniższej możliwej.
- Zdarza się, że organizacjom swoje zadania przekazuje Państwo. Powiedzmy (w dużym uproszczeniu), że postanawia że zamiast prowadzić przedszkole, zwróci się do organizacji która ma takie przedszkole w planach. W takim wypadku Państwo płaci organizacji za robienie tego, co samo powinno robić.
PS. Weź też pod uwagę, że pomimo niezłej (moim zdaniem) znajomości ustawy, nie jestem prawnikiem.
W ramach zakończenia: nie jestem pracownikiem żadnej fundacji, stowarzyszenia itd. Ale z pewnych powodów widziałam taką pracę od środka (choć moje doświadczenie nie musi być reprezentatywne) i nieodmiennie drażni mnie myślenie w kategoriach darmowych kiedy się mówi o działalności społecznej. Darmo to się można do kogoś uśmiechnąć jak się jest obok. Albo za kogoś pomodlić. A pracuje się zawsze z kosztami - za prąd, za benzynę, materiały biurowe, sprzęt, szkolenie, czas. I to nie jest żadne "darmo" - po prostu koszt ponosi ktoś inny niż osoba obdarowana. Ale on istnieje i ponosi go: członek organizacji, wolontariusz, darczyńca.