> Jeśli nie mogę wypowiadać swoich myśli, to po co tu piszemy.
Każdy może wypowiadać swoje myśli i - nie licząc kilku przypadków, kiedy moim zdaniem ktoś przekroczył granice kultury - nie przypominam sobie, żebym komuś mówiła co może mówić. Mówiłam najwyżej, że się z czymś nie zgadzam. Ale to oczywiste, że nie wszyscy muszą się ze wszystkimi zgadzać. Dokładnie tak samo, zresztą, jak ja doskonale wiem, że kiedy piszę, nie spodoba się to niektórym osobom, które mają w jakiejś sprawie inne zdanie (nie, nie piszę tutaj o Tobie tylko ogólnie o tym, jak wyglądają rozmowy między ludźmi). Nie traktuję tego jak ataku na moją osobę, tylko jak "atak" na konkretny mój kawałek światopoglądu.
> Ale pomyśl, co gdybyś nie mogła liczyć na pomoc kogokolwiek i sama przez wiele, wiele lat opiekowała się kimś.
Nie potrafię odpowiedzieć co by było gdyby (opieka wieloletnia nad obłożnie chorym to w moim przypadku fizyczna niemożliwość zresztą). Tak jak nie potrafię powiedzieć co bym zrobiła, gdyby ktoś mi przystawił pistolet do głowy (na przykład). Ba, nie potrafię powiedzieć co bym zrobiła, gdyby groził mi albo głód i nędza ostateczna, albo złamanie zasad. Moje zasady mówią mi co moim zdaniem POWINNAM zrobić. Ale oczywiście nie wiem, czy w praktyce dorosłabym do swoich zasad.
Natomiast uważam, że jeśli ceni się życie, to ma się niemal obowiązek stworzyć takie warunki żeby ludzie opiekujący się ciężko chorymi mogli liczyć na pomoc. Analogicznie, jeśli nie akceptujemy eutanazji to mamy obowiązek wspierać JAK NAJLEPSZĄ opiekę paliatywną. Kto nie akceptuje kradzieży, ma obowiązek dbać o to, żeby nikt nie musiał kraść chleba. Na mnie - tak samo jak na innych ludziach o podobnych poglądach - również leży obowiązek udzielania takiej pomocy. Bo nie można kogoś zostawić samego z jego nieszczęściem, wiedząc że się w ten sposób popycha go do aktów desperacji. Każda sytuacja kiedy ludzie sięgają po środki, które ja uważam za moralnie niewłaściwe (od kradzieży po eutanazję), z lęku czy desperacji jest też wyrokiem na tych, którzy się odwrócili, zamknęli oczy i powiedzieli "to nie nasz problem, zajmuj się nim sam(a), tylko się nie waż robić tego, co jest niewłaściwe". Bo to w rzeczywistości JEST nasz wspólny problem.
Poza tym, o ile ja mogę komuś powiedzieć (moim zdaniem), na przykład: "Uważam, że nigdy nie wolno dokonać eutanazji", to rozumiem, że ta druga osoba mnie nie zrozumie dopóki nie przyjmie perspektywy podobnej do mojej. I chociaż nadal będę uważała, że nie ma ona racji, wcale nie muszę jej źle życzyć, na przykład.
> Zatem dlaczego upatrujesz w kimś jakieś monstrum?
Nie upatruję, więc odmawiam odpowiedzi na pytanie "dlaczego".
> Dlaczego chcesz zrobić ze mnie jakiegoś potwora, który depcze wszystko i wszystkich?
Tak odbierasz moje posty?
Jeśli ja się z kimś nie zgadzam, komuś zadaję pytania i tak dalej to jeszcze nigdy nie wynikało to z chęci skrzywdzenia kogokolwiek, domalowania mu gęby. Czasami to co ktoś pisze zwraca moją uwagę jako dziwne, kontrowersyjne, może nawet niesłuszne. I czasem po prostu wtedy zaczynam dyskutować. Nic więcej. Bywa (i to wcale nierzadko), że to co wydawało mi się wielką różnicą zdań jest nieporozumieniem (bo ten ktoś ma np. jakieś szczególne doświadczenia, których nie wzięłam pod uwagę). Bywa że czyjegoś podejścia do sprawy zupełnie uczciwie nie rozumiałam, i czegoś się uczę. Bywa, że dochodzę do wniosku, że się po prostu, po ludzku z kimś nie zgadzam. I to wszystko.
Nikogo na tym forum nie potrzebuję krzywdzić w żaden sposób. Raz w życiu zachowałam się tutaj w sposób, w którym WIEDZIAŁAM że nie powinnam, bo zabrakło mi cierpliwości do czyjegoś pytania - gdyby ta osoba tu kiedyś wróciła (na co raczej nie liczę, bo była tu tylko zadać pytanie), chyba spróbowałabym ją nawet przeprosić.W żadnym innym przypadku nie przyznaję się do zrobienia tutaj komuś celowej krzywdy (takiej, że wiedziałam, jak odbierze mój post i i tak postanowiłam "przywalić"). Moje słowa niewątpliwie mogą kogoś skrzywdzić, ale - wydaje mi się - że częściej po prostu dlatego, że nie znam ludzi, do których piszę. Albo dlatego, że na przykład, pisząc w pośpiechu nie przewiduję, jak coś może zostać odebrane (i dopiero potem, jak sama siebie czytam, to dochodzę do wniosku, że "głupio mi wyszło")
Ja żadnego z forumowiczów nie znam osobiście, o zaledwie kilku wiem tyle, żeby mieć o nich jakieś wyobrażenie. Jest więc bardzo możliwe, że krzywdzę ludzi niechcący. Jeśli ktoś czuje się jakąkolwiek moją wypowiedzią skrzywdzony, to proszę o napisanie tego wprost (choćby na PW) - jestem wtedy nawet gotowa przeprosić, jeśli to pomoże. Poza tym, to dla mnie cenna wiedza.
Od Ciebie osobiście Kryształku dostało mi się za to, że jestem krótkowzorczna, a teraz za to za to, że z kogoś chcę zrobić monstrum. Oczywiście mogę być krótkowzorczna, nieżyczliwa, zwyczajnie wredna. Bóg raczy wiedzieć jak mnie ludzie widzą. Ale co zabawne, ja wcale nie piszę z taką intencją, jeśli więc tak moje posty odbierasz, to coś musi po prostu być na linii między nami takiego, że się nie dogadujemy.
Jeśli tak będzie lepiej, to mogę się po prostu z Tobą umówić, że ja nie będę już Twoich postów komentować, żeby niepotrzebnie nie wywoływać spięć. Bo wygląda na to, że - z powodu którego nie rozumiem - uważasz, że jestem do Ciebie wrogo nastawiona?
> Wiem, co powiesz - nie interesuje Ciebie mój przypadek.
Z całym szacunkiem kryształku - NIE wiesz, najwyraźniej co powiem. Przyjmuję jednak do wiadomości, że takiej odpowiedzi się po mnie spodziewasz. To przykre, ale może sobie jakoś zasłużyłam, chociaż na razie kompletnie nie rozumiem jak.