Autor Malwina
Dodany 2007-02-25 21:30
Dziękuję za odpowiedź, pozwala mi ona skonkretyzować mój krytycyzm do szufladowego orzeczenia.
1. Wyobrażam sobie tak: Dzień dobry, zaliczam się do umiarkowanego stopnia niepełnosprawności, proszę, oto moje orzeczenie, wystawione przez ......... w dniu........ zawierające: imię, nazwisko, pesel, postanowienie komisji o zaliczeniu do stopnia niepełnosprawności, okres na jaki orzeczono niepełnosprawność, wskazania z art 6b ustawy, uzasadnienie, pouczenie, data, podpis i do widzenia. Reszta informacji jest zbędna i i ma charakter danych zbyt identyfikujących i sensytywnych (tzw. wrażliwych). I to jest moje prawo do nieujawniania.
2.Nie dobijam się o rozsądek urzędów, lecz ludzi masowo nieodpowiedzialnych. Widziałam orzeczenie, podpinane pod rachunek, faksowane do jednostki nadrzędnej, przez ile rąk się przewinęło, nim dotarło do jakiejś księgowości. Albo do banku i koniec z kredytem. Przecież to orzeczenie złożone było tylko w kadrach, a potem dostało skrzydeł? Chodzi głównie o utratę kontroli nad danymi i nad odbiorcami, którym te dane są udostępniane.
3.Decyzję o nie spuszczaniu z oka mojego orzeczenia uważam za słuszną. Albo bezpieczną. Albo rozsądną. Chyba wszystko na raz.
4.No, taka wylewna i otwarta to już nie będę, aby obwieszczać wkoło, że cierpię na 09-M choroby układu moczowo-płciowego. Na przykład. Moja sprawa. A swoją drogą, równie dobrze prawo jazdy mogłoby zawierać informację o częstotliwości mojego korzystania z myjni samochodowej.